U wejścia do portu w Krynicy Morskiej przywitał nas ryk motorówki

i odgłosy wesołego miasteczka rozłożonego na samym brzegu.

Noc zapowiadała się więc rozrywkowo. I taka też była. Choć keje w porcie świeciły pustkami, to hałas dobiegający z różnego rodzaju lokali gastronomicznych i salonów gier rozłożonych licznie na nabrzeżu długo nie pozwalał spokojnie zasnąć.

Zaraz po śniadaniu obraliśmy kierunek na plażę.

Po osiągnięciu celu szybko doszliśmy do wniosku, że dłużej niż jeden dzień nie da się w takim tłumie wytrzymać.

Kąpiel w morzu była jednak orzeźwiająco przyjemna, co przywróciło wszystkim dobry humor. Wprawdzie Krynica Morska jest jaka jest, ale jednak płynąc z Iławy osiągnęliśmy Bałtyk, a to nie byle co, prawda?
Wracaliśmy z plaży nieco okrężną drogą.

Nie mogliśmy odpuścić oczywiście wejścia na latarnię, skąd rozciągała się panorama i na Zalew Wiślany, i na Zatokę Gdańską.

W drodze do portu zahaczyliśmy jeszcze o smażalnię, aby dopełnić całości wrażeń.

Czas już było ruszać w dalszą drogę.

Inne tematy w dziale Rozmaitości