Justa Justa
1325
BLOG

Jelenia Góra i Morskie Oko, którego nie było

Justa Justa Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Znowu na mapie wyglądało to prosto, ot pętelka długości około sześciu, może siedmiu kilometrów, nic wielkiego, w trzy godziny powinniśmy dać radę z palcem w nosie. Zostawiliśmy samochód w Szymbarku na parkingu naprzeciw kościoła, zaopatrzyliśmy się w sklepie w napoje i przegryzki, i wyruszyliśmy zielonym szlakiem przed siebie.

Szybko się okazało, że należało przyjrzeć się dokładniej układowi poziomic. Dziewięcioletnie nóżki mojej córki i jej kuzynki nie były przygotowane na taką stromiznę, która zaczęła się niemal od razu, gdy tylko szlak skręcił z drogi asfaltowej, dlatego musiałam dość często robić krótkie przystanki dla nabrania oddechu i pokrzepienia ciał wodą i czekoladką. Gdy tak wspinaliśmy się krok za krokiem zobaczyliśmy, że z góry ktoś szybko się do nas zbliża. Za moment truchcikiem dobiegł do nas pan w wieku na oko emerytalnym, ubrany w krótkie spodenki i koszulkę z napisem "Bieg Lechitów". Pozdrowił nas, spytał, czy wybieramy się na Maślaną Górę i nie zatrzymując się pobiegł dalej. Jak się okazało, nie było to nasze ostatnie z nim spotkanie, gdyż dwie minuty później minął nas ponownie, również truchcikiem, tym razem lekko biegnąc w przeciwną stronę - pod górę, która nam już na wstępie dała w kość. Po chwili naszym oczom ukazał się płot, a za nim drewniany domek z gankiem, na którym siedział znajomy już nam biegacz, nie wyglądając na specjalnie zmęczonego, obok przechadzał się piękny pies husky, zaś z uli stojących w ogrodzie dobiegało pracowite brzęczenie pszczół. Wspaniałe ustronie, pomyślałam, ale pewnie nie starczyłoby mi odwagi, żeby zamieszkać tak daleko od ludzi.

Beskid Niski ma to do siebie, że trudno tutaj podziwiać widoki, gdyż nawet najwyższe szczyty porośnięte są lasami. Jednak parę metrów powyżej domku drzewa rozstąpiły się i utworzyły niewielką polanę, z której roztaczał się widok na dolinę położoną po wschodniej stronie grzbietu, którym wędrowaliśmy. Dotarliśmy do bodaj jedynego na zielonym szlaku punktu widokowego Pod Kamionką.

Rzut oka na mapę i okazało się, że przebyliśmy dopiero jakąś połowę drogi w jedną stronę. Na szczęście poziomice zaczęły się teraz trochę rozgęszczać i choć nadal droga prowadziła cały czas pod górę, to jednak nie była tak forsowna jak na początku. Po niedługim czasie zobaczyliśmy po lewej stronie tablicę oznajmiającą, że dotarliśmy do rezerwatu przyrody Jelenia Góra.

Jeszcze kawałek i z wierzchołka Jeleniej Góry mogliśmy podziwiać malownicze widoki... lasu oczywiście

Wreszcie szlak zaczął kierować się w dół, by za chwilę znowu zacząć się wspinać na szczyt Maślanej.

Na Maślaną jednak nie zamierzaliśmy dotrzeć. Przeczytałam bowiem wcześniej, że tutaj właśnie, na zboczu Jeleniej Góry znajduje się największe osuwisko w Beskidach, dlatego też wypatrywaliśmy pilnie na drzewach biało-niebieskich kwadratowych znaków oznaczających początek ścieżki spacerowej poprowadzonej w dół zbocza.

Osuwisko Szklarki powstało w 1784 roku, potem zbocze obsuwało się jeszcze kilkakrotnie. Dziś osuwisko zajmuje obszar prawie 43ha i wciąż nie jest stabilne, nie widać go jednak zbyt dobrze, gdyż porośnięte jest lasem.

U jego stóp zatarasowany potok tworzy leśne jeziorko zwane Beskidzkim Morskim Okiem i to właśnie był wyznaczony cel naszej wycieczki. Niebieska trasa spacerowa została wytyczona właśnie po to, aby ułatwić turystom odnalezienie tej ukrytej w lesie osobliwości. Nam jednak niczego nie ułatwiła. Nie znaleźliśmy niczego, poza resztkami błota, w którym szukały chłodu żaby. Upały i susza tu też odcisnęły swoje piętno.

Mówi się, że las potrafi patrzeć - oczy lasu skierowane były również na nas.

Schodziliśmy powoli w dół. Żaden oznakowany szlak nam nie odpowiadał: do zielonego trzeba było wracać z powrotem pod górę, a to nam się nie uśmiechało, zaś niebieskie znaki wiodły w dół ku szosie, ale kończyły się jakieś 2 km od miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód. Wybraliśmy więc drogę, która skręcała na wschód i według mapy powinna nas doprowadzić w pobliże parkingu.

Las widocznie ocenił, że nie warto nas dłużej zatrzymywać, bo ścieżki same układały się nam pod stopami. Po jakimś czasie ujrzeliśmy, po raz drugi podczas tej wycieczki, nieco szerszą perspektywę.

Droga doprowadziła nas do przysiółka Zalipie,

skąd widać już było koniec wędrówki.

Zanim jednak dotarliśmy do parkingu, natrafiliśmy na kolejny cmentarz wojenny.

Wycieczka zajęła nam prawie dwa razy więcej czasu niż planowaliśmy, a i tak założonego celu nie zrealizowaliśmy - Morskie Oko skryło się przed naszym wzrokiem, choć w przewodnikach jest napisane, że "łatwo go zauważyć, gdyż położone jest tuż przy leśnej drodze". Czuliśmy się więc nieco rozczarowani, choć nikt nie chciał tego głośno przyznać. Kto wie jednak, może to sprawka "leśnego oka"? Może doszło do wniosku, że przyda nam się pretekst do podjęcia powtórnej wspinaczki na zbocza Maślanej? Bo jestem pewna, że odnalezienie Morskiego Oka będzie mi się jeszcze śnić.
 

Justa
O mnie Justa

Kraków to pryzmat, Przez który pięknieje ojczyzna J.Sztaudynger Dziękuję za prezenty: 4Poryroku - za jurajskiego kwiatka Andrzejowi Budzykowi - za psaka Her Manowi - za mecz Intuicji - za ukochaną płytę Kate1 - za zagadkę świąteczną ;) Pannie Wodziannie - za notkę justowną Telokowi - za Skaldów (cija) Telokowi - za Białego Anioła (z okazji) Telokowi - za Vivaldiego (bez okazji) Telokowi - za duuużo zdrowia Telokowi - za obrazki Telokowi - za ptaszki Telokowi - za płomień uczuć (platonicznych oczywista) Telokowi - za muzyczkę Tichemu - za poezję prozą Zaplutemu Antyeuropejczykowi - za rewiry

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Rozmaitości