Zacznijmy od życiorysu.
„Jerzy Borowczak (ur. 1957). Wykształcenie średnie. Aktywny działacz Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Jeden z inicjatorów strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980. Po powołaniu NSZZ "Solidarność" został wiceprzewodniczącym komisji zakładowej związku z SG. Po wprowadzeniu stanu wojennego dyscyplinarnie zwolniony. W 1989 powrócił do pracy w Stoczni Gdańskiej. Był przewodniczącym związku, radnym Rady Miejskiej Gdańska, dyrektorem Fundacji Centrum Solidarności, posłem na Sejm trzech kadencji".
Kiedy czytamy ten życiorys raczej nie mamy wątpliwości, że Jerzy Borowczak, jako uczestnik najważniejszych wydarzeń politycznych współczesnej Polski, to człowiek o takiej życiowej wiedzy i doświadczeniu, że wiele mógłby nam powiedzieć i o Polsce, i o polityce i o politykach.
Niestety, pewność ta znika kiedy dowiadujemy się w jaki sposób Jerzy Borowczak próbuje to robić. A spróbował to dzisiaj, udzielając wywiadu redaktorowi Polsat News, z okazji sylwestrowego meczu polityków, byłych pracowników znanej spółdzielni Świetlik. Wszystko było ładne jak długo Borowczak opowiadał o historii więzi „świetlikowców”, która jest tak silna i trwała, że nawet różnice politycznych zapatrywań jakie istnieją między nimi nie mają tak naprawdę znaczenia, bo w meczach grają tak ci z PO jak i ci z PIS. Tę liryczną opowieść przerywa pytanie dziennikarza dlaczego możliwe jest porozumienie na boisku, a niemożliwe jest w Sejmie. I tu pan Borowczak wyjaśnił, że jest tak dlatego, bo po jednej stronie jest partia, której przywódca jest "inteligentny, otwarty i serdeczny", a po drugiej, partia która to przywódca to człowiek "zakompleksiony, złośliwy i mściwy. "
I taką właśnie diagnozę najpoważniejszego konfliktu społecznego i politycznego w Polsce ostatnich lat stawia nam na koniec 2011 roku „legenda” Solidarności, wybitny polityk i jeden z kluczowych posłów rządzącej PO.
Myślę, że zwykła przekupa z targu miałaby na ten temat znacznie więcej do powiedzenia.
A jeszcze niedawno chciałem sobie za takich jak Borowczak, rękę odcinać. Przerażające.
„Tam [w Polsce] jest miło, bo tam zawsze się czeka. Tam zawsze się wszystko „buduje”, tam nigdy nic nie jest gotowe. Tam zawsze trwa „jutro” (...). Ale z jednego nikt nie zdaje sobie sprawy, bo to ciężko: że nic już nie będzie jutro, bo jutro to oszustwo. Zawsze jest tylko teraz. Teraz widzę (...), że na nic tam już nie mogę czekać. Że tak, jak tam jest, tak będzie zawsze (...)”. Dziennik” Sławomira Mrożka
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka