„PeeReL-bis”,”Konfederacja lewych interesów”, „państwo kolonialne”, „miękki totalitaryzm”, „druga komuna” "tuskizm", to tylko niektóre z określeń systemu jakie znajdziemy choćby tylko w tekstach niektórych blogerów Salonu24. Z drugiej strony barykady dyskusji znajdują się jednak nie tylko zwolennicy władzy, ale także i obserwatorzy wobec władzy nastawieni „krytycznie”. Bardzo reprezentatywną w tym zakresie stała się wypowiedź znanej publicystki Janiny Jankowskiej, która wprost stwierdza, że takie określenia jak w istocie fałszują rzeczywistość, bo współczesna Polska to „normalna demokracja”(czyt. notkę „ Ja jako wolna Polka…”).
J. Jankowska, zabierając głos w ważnej dyskusji red.Warzechy i Ziemkiewicza o metodzie, dokonała przy okazji rzeczy całkiem doniosłej. Nie wiem czy świadomie czy nieświadomie ale publicystka poszerzyła zakres tej dyskusji włączając do niego pytanie o istotę systemu, który panuje w Polsce. Kwestia bowiem czy w Polska jest ciągle jeszcze krajem „rzeczywistej demokracji”, czy też funkcjonujemy w już w systemie „demokracji pozornej” jest bowiem sprawą coraz częściej podnoszoną i wcale nie tak abstrakcyjną jak by o niej powiedziała Jankowska, a pewnie i Warzecha..
Z dyskusją tą mam jednak dwa problemy:
Po pierwsze, dyskusja ta znajduje się w bardzo nieprzyjemnej pułapce pojęciowej, z której nie za bardzo wiadomo jak wyjść. Pułapka ta wynika z faktu braku w polskiej debacie publicznej właściwego języka opisu systemu, który panuje w Polsce. Dychotomia „demokracja – totalitaryzm”, adekwatna w czasach realnego socjalizmu, w czasach postkomunizmu i postpolityki w jakich teraz żyjemy, nie daje już tej dawnej siły objaśniania procesów społecznych jakie mają miejsce w Polsce. Na dodatek za dużo w nich jednocześnie współwystępujących elementów formalnej demokracji i totalitarnych tendencji, więc coraz częściej się gubimy. Jest tu więc pole do popisu dla politologów i socjologów, ale sprawa wcale taka łatwa nie jest. Szlachetny skądinąd apel więc red. Jankowskiej, aby używany język opisu zweryfikować, może być apelem słusznym, o ile będzie się on także odnosił także do samej red. Jankowskiej. Jej język opisu też powinien ulec weryfikacji.
Po drugie, dyskusji tej nie ułatwiają ani władza ani opozycja. W języku politycznej poprawności, który dominuje w większości instytucji państwa, wątpliwości co do systemu nie ma. W Polsce jest demokracja i żadne dywagacje co do jej stanu czy kondycji czynione być nie muszą, bo jak to często potwarzaja przedstawiciele władz „demokracja” w Polsce, co chwilę zdaje egzamin.
Ciekawym paradoksem w tej analizie jest fakt, iż także PiS nie kwestionuje tej ogólnie przyjętej diagnozy. Co prawda już w kilku momentach wydawało się, że Jarosław Kaczyński jest przygotowany do przedstawienia interpretacji daleko idącej, ale do tej pory tego ani razu nie zrobił. Jeżeli dobrze przeanalizujemy język diagnozy społecznej w kluczowym dokumencie Prawa i Sprawiedliwości jakim jest „Raport o stanie Rzeczpospolitej ze stycznia 2011 Prawo i Sprawiedliwość to dojdziemy do wniosku, że jest to język uciekający od jasnego nazwania istoty systemu, język eufemizmów i uników, język partii wewnątrzsystemowej. Polska 2011 to dla PiS państwo niepodległe i demokratyczne i to niezależnie od ilości ciemnych chmur zgromadzonych czy to nad polską suwerennością czy polską demokracją. Zresztą od czasu raportu nic w diagnozie PiS się nie zmieniło. Proszę, oto niedawna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego wspominającego swoją wizytę w Jastrzębiu w 10-rocznicę zawarcia porozumienia. „To był początek tej naszej drogi; ona się okazała bardzo skomplikowana, nie zawsze wszystko wyglądało tak, jak chcemy, ale mimo wszystkich ułomności, żyjemy dzisiaj w wolnej Polsce. I to jest w ogromnej mierze zasługa tych, którzy wtedy walczyli”. (www.pis.org.pl/article.php?id=19440)
Wniosek:
No, to jak jest z tą Polską?. Jest jeszce tu demokracja czy już nie? Jeśli jest, to w jakich elementach ta nasza demokracja jest bliska systemowy zachodniemu, a w jakich demokracji rosyjskiej? (tam też jest przecież demokracja, czyż nie?). A jeśli uważamy , że to już nie jest demokracja, to co to jest? Jak nazwać ten system, który tu panuje? Jak go zdefiniować mając na uwadzę całość skomplikowanych elementów stosunków wewnętrznych i zewnętrznych? Pilnie potrzebujemy takich definicji. Tak samo jak pilnie
potrzebne jest porozumienie w tej kluczowej sprawie. Mam nadzieję, że da się go wypracować..
„Tam [w Polsce] jest miło, bo tam zawsze się czeka. Tam zawsze się wszystko „buduje”, tam nigdy nic nie jest gotowe. Tam zawsze trwa „jutro” (...). Ale z jednego nikt nie zdaje sobie sprawy, bo to ciężko: że nic już nie będzie jutro, bo jutro to oszustwo. Zawsze jest tylko teraz. Teraz widzę (...), że na nic tam już nie mogę czekać. Że tak, jak tam jest, tak będzie zawsze (...)”. Dziennik” Sławomira Mrożka
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka