Raróg Raróg
1373
BLOG

Viktor Orban broni Jaruzelskiego

Raróg Raróg Polityka Obserwuj notkę 25

Pod choinkę dostałem „Napastnika” Igora Janke, czyli książkę o Orbanie. Nie miałem jeszcze czasu wgłębić się w lekturę, a tylko przekartkowałem wieczorem przed zaśnięciem. Zaciekawiło mnie bardzo, jaki wpływ na Orbana mógł mieć 13 grudnia 1981 r. Skojarzyłem tę datę – słusznie zresztą, jak się okazało – z Polską.

Co Orbana łączy z „Solidarnością” oraz stanem wojennym? Janke opisuje to na str. 40-46. No przyznam, w tym miejscu wielu dyżurnych potępicieli generała Jaruzelskiego, stanu wojennego, tezy o możliwości interwencji radzieckiej, a jednocześnie wielbicieli hasła „Budapeszt nad Wisłą” może przeżyć dysonans poznawczy. Otóż pod koniec 1981 r. Orban był w kamaszach, a jego jednostka wojskowa – niespecjalnie się z tym zresztą kryjąc – szykowała się w grudniu do wymarszu nad Wisłę z „bratnią pomocą”, gdyby polscy towarzysze nie zdołali sobie sami poradzić. Jednostka Orbana miała już doświadczenia z Czechosłowacji w 1968 r., a ponieważ służył w niej kwiat zideologizowanej na czerwono młodzieży, to większość z nich była dumna, że mogłaby znowu się wyżyć, tym razem pałując bratanków zza Karpat. 11 grudnia (sic!) jednostkę Orbana przesunięto na pozycje wyjściowe do ataku na Polskę, rozdano im ostrą broń. Oczywiście młody Orban nie podzielał zapału swoich oficerów i kolegów.
A więc jednak Jaruzelski mówi prawdę – stan wojenny pod groźbą interwencji z zewnątrz. Jakże to – więc jednak była ta groźba interwencji, czy jej nie było? Od razu odpieram zarzut, że może chodziło o wiosnę, prowokację bydgoską i ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego – nie, nie chodziło, bo Orban do woja trafia dopiero w sierpniu 1981 r. A więc jednak – interwencja przy okazji stanu wojennego? Hmm… taki cios w plecy z węgierskiego podwórka dla red. Sakiewicza i innych wrogów generała, zwłaszcza, że słowa Orbana o mobilizacji węgierskiego wojska potwierdza jego niegdysiejszy przyjaciel i kolega z wojska (a obecnie polityczny adwersarz) Gabor Fodor. Na szczęście „nie pojechali na Katowice, Gdańsk i Warszawę” – konkluduje Janke. Książka – nawiasem mówiąc – napisana lekko, po dziennikarsku, bardzo dobrze się czyta.
Raróg
O mnie Raróg

Analizuję fakty i wyciągam wnioski. Nie lubię gołosłownych twierdzeń. Nie schlebiam tłumowi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka