Kasia Nosowska jest młodsza ode mnie o kilka lat, ale jednak jest już po pięćdziesiątce - i nadal używa zdrobniałej formy imienia. Jak dziewczynka z podstawówki. Obskoczyła kilku "nieformalnych partnerów", z jednym z nich ma syna - za mąż wyszła jednak za innego pana (chłopak, zdaje się, miał sporo "wujków"). Dziś dzidzia-piernik posypuje głowę popiołem, że "nie grzmiała" ze sceny. "Oceniam wszystkich, którzy doprowadzili do katastrofy! Oceniam, jest mi za was wstyd! Brzydzę się tymi, którzy unikają odpowiedzialności, nie mają honoru przyznać się do braku przytomności." - pisze Kasia.
Kasiu, dziecko, nie daj się wkręcać wrednym dorosłym. Dziś już wiadomo (i jest to potwierdzone zarówno przez stronę polską, jak i niemiecką), że śnięcie ryb było spowodowane kumulacją czynników naturalnych. Do Odry wracają żywe ryby. Nikomu rtęć w Odrze nie rozpuszczała gumowych rękawiczek; rtęciomat nie przebił skali. To wszystko były brednie ludzi złych, podłych albo po prostu głupich.
Takie katastrofy naturalne się zdarzają. Owszem, to przykre, serce boli, ale nie żyjemy w czasach Stalina, który potrafił odwracać biegi rzek. Człowiek na pewne sprawy nie ma wpływu.
Czy oburzasz się, kochanie, na tych, co spowodowali trzęsienie ziemi czy wybuch wulkanu? ... Może powinnaś spróbować - też można nieźle pogrzmieć!
A w ogóle to mi się wydaje, że nie wszystkim stabilizacja małżeńska służy. Ty, dziewczynko, byłaś znośniejsza, gdy jeszcze zmieniałaś partnerów jak rękawiczki. Może przemyśl to sobie? Znajdziesz ujście dla swoich frustracji, a i nam dobrze zrobisz w ten sposób: przykro się słucha weteranki sceny, która dziecinnym głosikiem wyrzuca z siebie stek piramidalnych bredni.
