Już jutro - 6 grudnia - Kościół będzie wspominał św. Mikołaja z Myry. Ulice miast i miasteczek zaludnią postacie, które będą podszywać się pod postać tego świętego. W mediach zapanują mniejsi bracia tych podstępnych i perfidnych udawaczy, czyli tzw. mikołajki. Czy chcemy, by brodaty grubasek i jego mniej lub bardziej udane klony zupełnie zastąpiły świętego naszego Kościoła? Czy produkt speców Coca-Coli od reklamy pokona tradycję naszych ojców i dziadów?
Św. Mikołaj urodził się prawdopodobnie w bogatej rodzinie zamieszkałej w Patarze w Lycji (prowincja Azji Mniejszej). Wybrany został biskupem zaniedbanej podówczas diecezji Myry, którą zarządzał z wielką troską i wiarą. Tam właśnie zasłynął świętością, zapałem i cudami. Zmarł ok. 350 r. Jego pierwszą biografię napisano w IX wieku.
Już w czasach cesarza Justyniana (VI wiek) w Konstantynopolu znajdowała się bazylika zbudowana ku czci św. Mikołaja. Od IX wieku na Wschodzie oraz od XI na Zachodzie był on jednym z najpopularniejszych świętych.
Gdy Myra dostała się w ręce Saracenów, miasta włoskie wykorzystały okazję, by zdobyć relikwie Mikołaja. Zostały one wykradzione przez kupców włoskich i dotarły do Bari na południu Włoch w roku 1087. Wybudowano tam nowy kościół ku czci świętego, a przy jego konsekracji obecny był papież Urban II. W ten sposób kult świętego Mikołaja stał się jeszcze popularniejszy, a sanktuarium stało się jednym z centrów pielgrzymkowych średniowiecznej Europy. U grobu św. Mikołaja dokonywały się liczne cuda. Były to więc czasy, kiedy świętego traktowano bardzo serio - jako postać szczególnie wyróżnioną przez Kościół, wzór dla wiernych i orędownik u tronu Bożego.
Tu warto zadać sobie pytanie – a kim jest święty Mikołaj dla nas? - i rozważyć we własnym sumieniu kwestię naszej modlitwy za przyczyną tego wydawałoby się bardzo popularnego świętego. Profanacja i kłamstwo, jakie towarzyszą obecnie pojawianiu się przebranych paramikołajów winno nas mobilizować do tej modlitewnej refleksji. Św. Mikołaj to nie byle krasnoludek, jego imieniem zapisanym w księdze zbawionych nie można szafować dowolnie i powtarzać, że to tylko zabawa.
Pogańska ofensywa
Jeszcze bardziej oburzające jest powtarzanie – niestety także przez katolików – lansowanego przez media mitu, jakoby św. Mikołaj miał coś wspólnego z daleką Laponią. Według tego pogańskiego rozumienia miałyby go otaczać elfy i inne cudaczne wytwory wyobraźni. Taki orszak zdaniem wielu zajeżdża na saniach i wręcza dzieciom prezenty. Oczywiście można przyjąć stanowisko, że to tylko taka… no właśnie co? Bajka?
Na pewno nie jest to element tradycji ani chrześcijańskiej, ani polskiej. Wyrugowania św. Mikołaja z dziecięcej wyobraźni próbowali dokonać komuniści, według których czerwień była zarezerwowana wyłącznie dla partyjnych towarzyszy. Na wzór sowiecki starano się zastąpić szacownego biskupa jego „czerwonym” ersatzem - Dziadkiem Mrozem, obdarowujących wszystkich „na Gwiazdkę”. Na szczęście nie udało się to, dokonał się jednak dość poważny wyłom. Dla kilku pokoleń dzieci i młodzieży św. Mikołaj przestał być oczywistym donatorem prezentów 6 grudnia.
Krasnal z butelką
Komercjalizacja i bezmyślna moda naśladowania wzorców zachodnich – co ciekawe nie tych, których przejęcie byłoby faktycznie korzystne dla społeczeństwa, ale tych najgłupszych i wymagających najmniej wysiłku – zaowocowały wtargnięciem w naszą rzeczywistość ubranego na czerwono otyłego jegomościa z białą brodą.
Nie został on wzorem czasów słusznie minionych nazwany jakimś nowocześnie brzmiącym imieniem – choć z roku na rok coraz popularniejsze staje się nazywanie grubaska, zgodnie z jego właściwą proweniencją, Santa Clausem – ale zaczęto o nim mówić per… św. Mikołaj! Choć już na pierwszy rzut oka widać, że z czcigodnym świętym nie ma on nic wspólnego.
Otyła postać z brodą rozdaje prezenty, zatem według wielu spełnia swoją funkcję i zajmuje poczesne miejsce w wyobraźni dzieci i młodzieży. Bo w końcu to prezenty są najważniejsze, coraz droższe i wyszukane. A św. Mikołaj? Tylko zawadza, bo stawia wymagania i wskazuje na Najwyższego, który nakazał się dzielić dobrami.
Mikołajowy biznes
Warto w tym miejscu przypomnieć, komu „zawdzięczamy” obecnie funkcjonujący wizerunek mikołaja. Popkulturowa podobizna – czerwony płaszcz i czapka – została spopularyzowany w 1930 roku przez koncern Coca-Cola, dzięki reklamie napoju stworzonej przez amerykańskiego artystę Freda Mizena. Czy chcemy, by ten brodaty grubasek zupełnie zastąpił świętego Kościoła? Czy produkt speców Coca-Coli od reklamy pokona tradycję naszych ojców i dziadów? Lansując w domach i w rodzinach ten kłamliwy wizerunek nabijamy trzos wielkiemu koncernowi, który na pewno nie odwdzięczy się nam tym samym.
Tymczasem promując św. Mikołaja w jego godnej i prawdziwej postaci biskupa, zdobywamy orędownika, który może nam ubłagać u Boga nieprzebrane łaski.
Łukasz Karpiel
Więcej publicystyki czytaj na PCh24.pl
PCh24.pl to nowoczesny projekt internetowy skierowany do czytelników poszukujących niezależnych opinii, stanowiących, jak głosi hasło portalu, „prawą stronę internetu”. Aktualne informacje ze świata polityki i gospodarki towarzyszą wydarzeniom, recenzjom, esejom zamieszczanym w dziale religijnym i kulturalnym. Twórcy PCh24.pl stawiają na rzetelny komentarz i opinie ekspertów. Podstawowym założeniem nowego portalu jest bowiem podjęcie istotnych tematów, które w mediach tzw. głównego nurtu są często nieobecne bądź ukazywane w fałszywym świetle.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura