Dzisiaj wpis krótki zawierający kilka sugestii i słów na temat nie tylko ostatnich "czystek" w "RZ", ale i całej sprawie niezależności dziennikarskiej.
Po pierwsze: Cezary Gmyz jak i inni zwolnieni dziennikarze ( w tym kilku bez jakichkolwiek moim zdaniem podstaw) zostało zwolnionych z powodów iście politycznych. Zwolniono ich bez żadnych merytorycznych podstaw, za artykuł, który moim zdaniem sprawi, że coś w śledztwie smoleńskim drgnie. Dlatego sprzeciwiam się głosom tych, którzy są zadowoleni ze zwolnienia Gmyza za jego "paszkwil", bowiem przedstawiają oni bezsensowne argumenty. Jeśli jednak już rozliczamy dziennikarzy za ich artykuły, to może warto i zacząć rozliczać także za takie teksty dziennikarzy "GW". Dzisiaj bowiem jej redaktor, P. Wroński po raz kolejny przedstawiają relacje odnośnie Smoleńska sprzeczne kompletnie z oficjalnymi informacjami. Otóż pan Wroński przeprowadziłw wywiad z pewnymi dyplomatami, którzy ujawnili, że ciało prezydenta Kaczorowskiego pomylił b. wiceszef MSZ, a nie delegacja Tuska, a potem Kaczyńskiego. Oczywiście red. Wroński zapewne nie ujawni kim byli owi dyplomaci i jakie jeszcze źródła zastosował dla poparcia tej absurdalnej tezy. Oczywiście artykuł przewinął się w naszych mediach bez szumu, bowiem oczywiście bardziej uderza tam w Kaczyńskiego, a Tuska i państwo polskie, które zdało egzamin zostawia w spokoju. Ale jeśli w podobnej sytuacji żąda się za opublikowanie podobnego tekstu od C. Gmyza ujawnienia swoich źródeł, to w takiej samej sytuacji za jeszcze bardziej absurdalne tezy można tego żadąć od red. Wrońskiego. Całość artykułu pod tym linkiem: http://wpolityce.pl/artykuly/40105-gw-w-formie-wymagalo-to-troche-akrobacji-ale-w-koncu-udalo-sie-dowiesc-ze-ciala-prezydenta-kaczorowskiego-nie-rozpoznal-jaroslaw-kaczynski.
Po drugie: w grupie osób, które bronią C. Gmyza znaleźli się też ludzie, którzy z jednej strony zdecydowanie popierają jego postawę o obronie swoich dziennikarskich źródeł, ale z drugiej strony mam wrażenie, że chcą się od tej sprawy zdystansować np. nie pojawiając się na pikiecie w obronie nie tylko red. Gmyza, ale i wolności dziennikarstwa w Polsce. Jedną z takich osób jest zapewne W. Czuchnowski z "GW", którzy broni Gmyza za ochronę swoich źródeł, ale z drugiej strony nie pojawił się na jego pikiecie. W tym momencie nie chodzi już o treść artykułu, ale o samą obronę wolności słowa i pluralizmu medialnego i ci, którzy występują w tym momencie w obronie Gmyza powinni postąpić odważnie. Widocznie p. Czuchnowski bał się reprymendy ze strony Michnika. Szkoda, bo odwaga dziennikarzy z innych gazet w tej sprawie byłaby wzmocnieniem.
Po trzecie: zauważyłem, że np. na S24 pojawiły się wpisy osób (wydawało by się znających prawo i sytuację), którzy chwalą jakby postawę Hajdarowicza,który zażądał od Gmyza ujawnienia swoich źródeł. Ludzie, którzy nie są w stanie udowodnić Gmyzowi prawdy lub piszą, że niepoważnym jest chronienie przez niego źródeł informacji (a ochrona źródeł jest zapisana w ustawie) powinni albo się w tej sprawie wypowiadać albo ją szybko sprostować, bo nie sposób przy takich tezach o czymkolwiek z nimi dyskutować.
Inne tematy w dziale Polityka