Poszukiwanie dalszych zatrzymań, zbrodni IV RP o charakterze stalinowskim ciąg dalszy. W jej poszukiwanie aktywnie włącza się TVN i TVN24 emitując coraz to nowe reportaże o rzekomej "ciemnej stronie" państwa policyjnego PIS. Jakiś czas temu uczynił to program "Czarno na Białym" w TVN24 rozkładając na czynniki pierwsze metody CBA za czasów PIS, z których jednak nic nie wynikało, bowiem puszczony materiał jednego z redaktorów miał na celu podtrzymanie tezy o stalinowskich metodach pisowskiego CBA. Także nic nowego nie wniosło i nie wyjaśniło.
I wydawało się, że lansowanie tezy o stalinizmie, o tym jak źle było, gdy krajem i CBA rządziło PIS, będą tylko publicyści, komentatorzy i politycy jedynie słusznej opcji. Okazuje się jednak, że "Fakty "TVN postanowiły rozpocząć rozdrapywanie starych operacji CBA pod rządami Kamińskiego w celu zapewne (jak rozumuje TVN) jeszcze szerszego wmównienia ludziom o tych strasznych metodach biura i podparcie to kolejnym jak oni będą to zapewne nazywać dowodem(mimo, że sędzia Tuleya zawiadomienia nie złożył, co świadczy o tym, że służby przestępstwa nie popełniły).
Na pierwszy ogień postanowiono wziąść rozpracowywanie (kolejne i po latach) sprawy Weroniki Marczuk. Co jest najśmieśniejsze w całym tym materiale wyemitowanym we wczorajszym, wieczornym wydaniu "Faktów" to jego zapowiedź. Kamil Durczok powiedział bowiem, że była to akcja za rządów. PIS. I tutaj można było przyłapać red. Durczoka na celowym wprowadzaniu ludzi w błąd (niestety podejrzewam, że to się to się w umysłach ludzi twardo osadziło). Bowiem w materiale dot. zatrzymań głównych podejrzanych w tamtej sprawie jest mowa o roku 2009 czyli w czasach rządów PO i sprawowania pieczy nad służbami specjalnymi przez Tuska, a dostaje się oczywiście PIS-owi. Ta pomyłka Durczoka świadczy po prostu o niekompetencji ze strony stacji Waltera.
W dalszej części materiału można było zobaczyć "spowiedź" jednego z zatrzymanych w tamtej sprawie, które bez żadnych zahamowań, dowodów i faktów (podobnie jak sędzie Tuleya) mówi o tym, że był przetrzymywany w nieludzkich warunkach, które przypominały mu czasy stalinowskie. Rozmówca redaktora z TVN zapewne nie sięgnął do żadnego historycznego podręcznika opisującego tamtą epoką, ale to nie zaszkodziło mu zostać "drugim Tuleyą", choć nie tak znany jak sędzia (bowiem materiał był robiony tylko przez jedną stację). Nie zaszkodziło mu również to, żeby zostać uznany za autentyczną ofiarę CBA powinien złożyć zawiadomienie o nieludzkich metodach przesłuchań. Niestety jakoś o takim zawiadomieniu jest cicho, także trzeźwo myślący ludzi uznają zapewne (ci, którzy oglądali ten materiał), że jest to kolejna osoba, która chce się stać głośna ofiarą IV RP. Niestety lemingi prawdopodobnie za taką osobę tego człowieka uznają. I takich historii, które bez dowodów i faktów będą atakować CBA będzie niestety przybywać.
Inne tematy w dziale Polityka