Dzisiaj w kioskach ukazał się pierwszy numer tygodnika Lisickiego "Do rzeczy". Kosztuje on 3,95 zł. Cena więc bardzo podobna jak "Uważam Rze" Pińskiego. Wszyscy zapewne zastanawiają się czy będzie on konkurował z tygodnikiem "W sieci" braci Karnowskich. Moim zdaniem niekoniecznie; oba tytuły są na polskim rynku prasowym, w dalszym ciągu zmonopolizowanym przez lewicowo-liberalne tytuły niezywkle potrzebna,a można powiedzieć nawet więcej-niezbędne. Zresztą wielu autorów tygodnika "W sieci" pisze także do "Do rzeczy" m.in. Semka czy Wildstein.
Przy tygodniku Pawła Lisickiego w mojej ocenie istnieje jedna obawa. A mianowicie aby jego nowe dzieło nie zakończyło się w podobny sposób, tak jak "Uważam Rze". Albowiem nie należy zapominać, że wydawcą "Do rzeczy" jest M. Lisiecki czyli ten sam, który wydaje "Wprost", z którego niedawno zwolniono red. naczelnego z powodu podobnego do zwolnienia T. Wróblewskiego z "Rzepy". Poszło (tak dla przypomnienia) o tekst o Kwaśniewskim, a gazeta tym tekstem miała narazić się na ewentulany kolejny proces z byłym prezydentem. Niestety podobną obawę należy mieć co do P. Lisickiego i jego zespołu, gdyż każdy tekst (mając na uwadze zdarzenia z przeszłości) może spowodować potężnymi perturbacjami w gazecie. Być może jednak we "Wprost" chodziło faktycznie o zachowanie twarzy (którą mógłby popsuć kolejny proces z Kwaśniewskim), a może chodziło o polityczne sprawy. Nie należy zapominać, że wydawca "Wprost" i "Do rzeczy" organizuje coroczne wręczanie nagród Kisiela, w których rozdaniu co rocznie uczestniczą gwiazdy "salonowe" m.in. Paradowska, Wołek, Środa czy przyjaciele prezydenta Komorowskiego np. Mazowiecki. To może pokazywać, że za bardzo śmiałe teksty, nowa gazeta "niepokornych" może ulec wstrząsowi. Ale takich śmiałych tekstów na różne tematy są bardzo potrzebne.
Należy jednak wierzyć, że wydawca "Do rzeczy" jest inny niż Hajdarowicz i nie zlikwiduje tytułu, który z czasem może być tak popularnym jak "UW". I chciałbym (i obecnie wierzę) w taką opinię.
Inne tematy w dziale Polityka