Dzisiaj polityczna sobota. Sobota kongresów, konwencji, spotkań. Sobota obietnic i czas tylko pokaże czy spełnionych. Wszyscy żyjemy głównie konwencjami Platformy i PIS. Są one przez media oceniane różnie; konwencja PO i wystąpienie Donalda Tuska oceniane jest i pokazywane jako przemówienie przywódcy, który stoi na straży stabilności kraju. Praktycznie nie słychać słów czepiania się i krytyki wobec wypowiedzi premiera. Z kolei kongres wyborczy PIS, to głównie jak zauważyłem przynajmniej w internecie skupienie się na tym, jak prezes śpiewa hymn narodowy, czy przyjedzie, czy będzie chory. Dwie oceny i w sumie gdyby tylko na nich polegać, człowiek niczego sensownego by się nie dowiedział. Choć z wypowiedzi Kaczyńskiego można by wyciągnąć kilka ciekawych wątków, to sądzę, że wielu będzie zamiast nad słowami, wracało do starej formuły: groźny PIS, spokojna Platforma.
I to jest powrót do starych błędów. Powrócił do nich Tusk wygłaszając swoje przemówienie, które jak przypuszczam z założenia miało uspokoić Polaków: pieniądze z UE będą, młodzi będą mieli pomoc na walkę z bezrobociem z UE, Śląsk dostanie kilka milardów samych pieniędzy z UE, zmieniony będzie pakiet klimatyczny. Tusk mówiąc stanowczym i podniesionym głosem chciał chyba przeprosić Polaków za wszystkie błędy ministrów i zbytnią opieszałość rządu. Tyle tylko że mało kto w to uwierzy. Uwierzyli w wielką energię premiera tylko politycy PO. Zresztą Tusk chyba naiwnie sądził mówiąc o innej energii, jaka jeszcze jest w PO, że to jest prawda. Tej energii chyba nie mają już działacze Platformy, którzy do Chorzowa przyjechali chyba tylko dla dobrej zabawy. Zresztą politycy PO sami jeszcze dodatkowo się kompromitują mówiąc, że tylko PIS nie jest partią niedemokratyczną, bo Kaczyński nie ma kontrrkandydata. W Platformie także tej demokracji nie ma; zwycięży Tusk, a start Gowina jest traktowany tylko jak pokazanie się i istnienie medialne. Więcej będzie przepychanek i ideologicznych gadek, a nie merytorycznej dyskusji na poważne tematy.
Tusk zresztą podczas wystąpienia powrócił do jeszcze jednego starego błędu: straszenia PIS. Ponownie przypomniał wszystkim o ukrytej opcji niemieckiej itp. Nie wiem kiedy do Tuska dotrze to, co wie już prawie cała Polska: że nie boi się ona Kaczyńskiego. Tusk chyba naiwnie wierzy, że to się zmieni. A niech wierzy, a niedługo obudzi się z ręką w nocniku.
Inne tematy w dziale Polityka