11 listopada upłynął nam na komentowaniu tego, co się stało przede wszystkim na ulicach Warszawy. Wcześniej zachęcano rękami i nogami, aby uczestniczyć w marszu prezydenckim i ogólnie, aby "marszowo" i "biegowo" uczcić Święto Niepodległości. Ja szczerze mówiąc ze wszystkim możliwości obchodów 11 listopada wybrałbym udział we Mszy Św i osobisty, oddany w milczeniu hołd wszystkim tym, którzy do niepodległości się przyczynili. W kwestii marszu dogłębnie się nie wypowiadam, bowiem w nim nie uczestniczyłem, ale z dwóch głównych propozycji "marszowych" wybrałbym Marsz Niepodległości. Pomijając zamieszki burdy czy prowokacje, były to marsz składający się z wielu zwykłych osób, rodzin z dziećmi i ludzi starszych, których nikt nie zwoził na pochód, a którzy zjawili się sami. Niestety nie mogę tego powiedzieć o marszu "Razem dla Niepodległej", gdzie widziałem głównie oficjeli; poza prezydentem premiera, Marszałek Sejmu i Marszałka Senatu, polityków, żołnierzy etc. Zwykłych osób mniejszość, a część z nich mogła stanowić tych, którzy akurat przechodzili podczas trwania tego marszu. 11 listopada to był także dzień ataków na prezesa Kaczyńskiego nie tylko dlatego, że pomimo swojej nieobecności był odpowiedzialny na zamieszki na Marszu Niepodległości, ale także z powodu jego wypowiedzi, która została zinterpetowana przez głównie media tak jak one chciały. A moim zdaniem sens słów Kaczyńskiego jest zupełnie inny.
Główną tezą wypowiedzi prezesa, którą zarzucają mu mainstreamowe media to słowa o tym, iż sprawa niepodległości, suwerenność Polski jest ciągle aktualna. Zarówno Tusk, jak i wielu publicystów od razu uznało, że wg Kaczyńskiego Polska to dalej kraj, w którym nie ma niepodległości, jest od kogoś zależny. Moim zdaniem prezesowi chodziło o to, aby nie popadać w stan błogości, utopii, że niepodległość uzyskaliśmy i po 1989 r. nic już nam nie grozi i możemy się cieszyć i radować. Owszem, nic nie zapowiada utraty tej niepodległości, ale jedno prawo czy jakiś sojusz wewnątrz UE może niestety spowodować to, że Polska może dużo utracić; że nasz głos, nasze postulaty będą liczyły się najmniej albo w ogóle. Uważam, że prezes miał na myśli, aby pilnować, aby takiej suwerenności i niepodległości bronić. Bowiem jeden polityk czy decyzja w przyszłości może spowodować dla Polski wielkie szkody.
Oczywiście każdy może interpretować wypowiedź Kaczyńskiego nt. niepodległości różnie. Moja ocena jest taka, jaką przedstawiłem. Ale na pewno jego słowa nie brzmią tak, jak jest skomentowali "główni" komentatorzy i zaproszeni do TV goście.
Inne tematy w dziale Polityka