Patrząc na ostatnie sondaże poparcia widać coraz większy stres w szeregach PSL. Ludowcy zawsze podkreślają, że w nie nie wierzą oraz że zawsze dostają w wyborach więcej niż wskazywały wcześniejsze preferencje. Widać ten trend w myśleniu na dobre utkwił ludowcom w pamięci i wierzą,że mimo złych decyzji zdobędą więcej niż 5 % głosów.
Taką złą decyzją, a jednocześnie blamażem jest ponowne powołanie na stanowisko ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Piastował on już raz ten urząd od 2007 do 2012 r. kiedy to odszedł w cieniu afery z Elewarem w tle. Jest to blamaż nie tyle rządu, bowiem mimo, że jeszcze Sawicki nie został formalnie ministrem to zapewne nim zostanie, ale także prezesa PSL Janusza Piechocińskiego.
Przede wszystkim dlatego, że ta ceyzja pokazuje stres panujący w szeregach "zielonej" partii. Stres związany z widocznym chyba brakiem kadr w szeregach partii skoro zdecydowano się na powrót skompromitowanego polityka, ale też związany z pośpiechem wynikającym z szybkiego rozwiązanie tej sprawy, bowiem mamy już eurokampanię. A dla PSL nie byłaby to łatwa sytuacja. Decyzja Komitetu PSL pokazuje także, że jest to odwdzięczenie się Piechocińskiego w stosunku do Sawickiego za to, że ten poparł go w wyborach na prezesa partii. Aktualnie sam wicepremier ma już chyba mało do powiedzenie skoro sam strzela sobie samobója. Dawno się nie zdarzyło, aby skompromitowany minister wrócił bez jakiegokolwiek rozliczenia z przeszłości na kiedyś zajmowane stanowisko. Takie rzeczy tylko w rządzie Tuska. A na całej sprawie najmniej skorzystają rolnicy. Jeśli nawet sytuacja zostanie złagodzona, to nikt raczej nie zrekompensuje im strat spowodowanych tym całym pomorem.
Inne tematy w dziale Polityka