We Wrocławiu w ostatnich dniach miała miejsce akcja protestacyjna w Teatrze Polskim. Wymierzona została ona w nowego dyrektora tej placówki Cezarego Morawskiego znanego aktora telewizyjnego i teatralnego. Protestujący przede wszystkim aktorzy domagali się powrotu lub pozostania w nieco innej roli dotychczasowego jej szefa Krzysztofa Mieszkowskiego. Pomijając kwestie merytoryczne odnoszące się do osoby samego Morawskiego i argumentów podnoszonych przez aktorów jest to dziwna manifestacja. Oficjalnie bowiem jest skierowana zupełnie przeciw czemuś zupełnie innemu.
Oczywistym faktem jest, że głównym powodem protestu jest antypatia wobec aktualnie rządzącym w naszym kraju i całemu środowisku PIS. Taki jest ogólnie tego kontekst i nie da się temu zaprzeczyć. Aktorzy chcą wyrazem swojego sprzeciwu wyrazić niechęć do rządu czy odpowiedzialnego za kulturę prof. Glińskiego, choć to nie oni są odpowiedzialni za wyłanianie dyrektorów placówek teatralnych. A jak wszystkim powszechnie wiadomo zarówno miastem, jak i województwem kieruje koalicja PO - PSL i to właśnie jej przedstawiciele powołali Morawskiego na stanowisko w Teatrze Polskim. Niestety zarówno media, jak i aktorzy zapominają o tym fakcie lub mało chcą o nim pamiętać. Ogólny kontekst ich argumentów jest taki, że władza pisowska chce zabrać wolność słowa i poglądów także w wystawianiu sztuk teatralnych, a nowy dyrektor będzie chciał realizować spektakle według jedynie słusznej linii. To smutne patrząc na to, że w tym teatrze występują różnorodni aktorzy zarówno młodzi, jak i starsi i też znani szerszej publiczności m.in. Anna Ilczuk.
Także sam Mieszkowski zdaje się mieć pretensje do władz centralnych. W zupełności z poglądem, że chce on się kreować na "męczennika" za wolność i prawdę. Z tym że Cezary Morawski nie musi prezentować linii pisowskiej. W ogóle nie wiadomo jakie spektakle będą tam wystawiane, a można przypuszczać, że raczej żadnych zakazów i krytyki nie będzie tak jak to kilka miesięcy temu uczynił trochę niepotrzebnie prof. Gliński. Zresztą wtedy poza emocjami nic się wielkiego nie stało, a Mieszkowski dalej kontynuował swoją wizję bez problemów. Sądzę poza tym, że trochę do dwuznaczne, że dyrektor teatru jest jednocześnie posłem.
Podsumowując protest zupełnie niepotrzebny, bo sprawę można było rozwiązać nieco inaczej tj. po cichu i spokojnie bez wyciągania sobie niepotrzebnych brudów i argumentów. Jednak chyba nie wszystkim na tym zależało.
Inne tematy w dziale Polityka