Czasami spotykam się ze stwierdzeniem, że każda krytyka Jarosława (-Polskę-Zbaw) lub PiS osłabia nasz obóz, wspiera Partię Obłudy i nie powinna mieć miejsca.
Czy takie poglądy są uzasadnione i czy rzeczywiście nie wolno krytykować „naszych”?
Moim zdaniem po pierwsze należałoby się zastanowić co to jest krytyka. Czy czasami nie jest tak, że krytyką nazywamy nie tylko wypowiedzi na modłę tego co uprawia PO (czyli niemerytoryczna krytyka totalna) lecz także dobre i właściwe podpowiedzi działań, które PiS powinno według nas podjąć.
Taka „krytyka” jest moim zdaniem jak najbardziej uzasadniona, bo jest bardziej napominaniem.
A wolno, a nawet trzeba napominać tych którzy czasami błądzą – przynajmniej w naszym odczuciu.
Niektórzy uważają jednak, że jak chcesz krytykować to najpierw coś zrób dla naszego obozu, a potem krytykuj.
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba się zastanowić: co można zrobić, aby mieć realny wpływ na to co się w Polsce dzieje, na to co robi PiS?
Można podzielić się swoimi przemyśleniami na blogu, ale ma to praktycznie zerowy wpływ na linię partii i jej zachowanie. Można się do niej zapisać, ale wtedy wchodzimy w cały ten mechanizm partyjnych układów i zależności, który w większości wypadków i tak nie daje możliwości realnego wpływy na partię i bardziej zniechęca wiele osób do działania niż zachęca. Zresztą PiS nie za bardzo wyciągnęło rękę do tych, którzy zaoferowali swój czas i zapał po 10 kwietnia roku pamiętnego.
Można założyć nową partię, ale system dotacji z budżetu i układ medialno-biznesowy praktycznie nie daje możliwości zaistnienia takiej partii. Partie krytykujące rząd nie mogą liczyć na „nadmuchanie” tak jak to zrobiono z pewnym prymitywnym winiarzem.
Brak jednomandatowych okręgów wyborczych także nie sprzyja zmianom osobowym w partiach – działacze są bardziej zależni od prezesa niż od wyborców.
Więc co można zrobić jeśli uważamy, że obecna linia PiS nie jest właściwa?
Moim zdaniem właśnie pokazywać błędy i sugerować nowe kierunki działania.
Osobiście bardzo lubię, cenię i szanuję Jarosława Kaczyńskiego. Jednak w ślad za tymi odczuciami nie podąża pogląd o jego nieomylności. Nikt nie jest doskonały, on też.
Rozumiem wszystkie uwarunkowania biznesowo-medialne które powodują, że PiS i Jarosław są pod nieustannym obstrzałem tych „właściwych” dziennikarzy i tych „postępowych” autorytetów.
Ale taki sposób sprawowania władzy (a raczej trwania przy niej) jaki oglądamy przez ostatnie lata w wykonaniu PO też daje pewne możliwości. I to niemałe.
Smoleńsk. Ważny, bo to był NASZ Prezydent, tragedia ta ukazała całą amatorszczyznę obecnej ekipy. Ale mamy społeczeństwo jakie mamy i trzeba się pogodzić z faktem, że nie wszystkich ta sprawa interesuje w takim stopniu w jakim powinna. Wojnę o odnowienie naszej Polskiej Pamięci będziemy musieli dopiero stoczyć, ale wcześniej musimy przejąć władzę.
Aby to zrobić nie można się ciągle zamykać w obszarze działań polegających na przekonywaniu przekonanych.
Co z tego że będziemy mieli nasze dzienniki, tygodniki, może nawet naszą telewizję?
Przyjdziemy do domu, poczytamy sobie artykuły Ziemkiewicza, Wildsteina, Lisickiego, Karnowskich, Gmyza i innych, utwierdzimy się w przekonaniu że mamy rację po czym...
Zapłacimy 23% (albo nawet kiedyś 25%) VATu, popracujemy do 67 roku życia, będziemy spłacać długi Greków wchodząc do paktu fiskalnego, spotkamy na schodach sąsiada (on) i sąsiadkę (też on) z właśnie adoptowanym dzieckiem i dostaniemy wezwanie na przesłuchanie w związku z mową nienawiści na naszym blogu – bo tak sobie wymyśliła „nowoczesna i europejska” partia będąca przy władzy.
Możemy się nawzajem przekonywać że mamy rację, ale to ONI będą nam określać zasady gry, tworzyć warunki w jakich będziemy żyć i pracować.
Dlatego musimy to zmienić - i wskazywać nowe kierunki działań w sytuacji kiedy widzimy, że PiS nie działa optymalnie skutecznie.
Mimo swojej całej sympatii do Jarosława czuję pewną złość jak sobie pomyślę, jak inaczej mogłaby wyglądać Polska Anno Domini 2012 jeśli w 2007 roku Jarosław byłby lepiej przygotowany do debaty z Tuskiem. Debaty której w sumie wcale nie musiało być.
A tak dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku Polska podąża w kierunku coraz większego długu publicznego, coraz mniejszego zakresu swej niepodległości kosztem decyzji przenoszonych na płaszczyznę UE i coraz większego nadzoru władzy nad obywatelami.
Jeśli obecna sytuacja polityczna będzie się przedłużać, to część z nas może stanie przed wyborem: czy dalej walczyć o normalność u nas w kraju, czy spędzić resztę tego czasu jaki nam został gdzieś w świecie, gdzie jest normalnie. Gdzieś, gdzie będziemy tęsknić za bliskimi, za polską Wigilią ale gdzie codzienne bytowanie będzie nas kosztować mniej nerwów, mniej stresu.
Aby wygrać wybory musimy nie przekonywać siebie nawzajem, ale przekonywać tych, z którymi teraz bardzo trudno jest znaleźć płaszczyznę do wspólnej dyskusji. Trzeba jednak próbować, a punktem wyjścia muszą być takie zagadnienia, które interesują nas wszystkich.
Nawet jak ktoś nienawidził Prezydenta Lecha Kaczyńskiego to nie jest mu obojętne jakie będzie płacił podatki, jak długo się zakłada firmę, jakimi drogami podróżuje się po Polsce, ile lat będzie pracował i jaką będzie miał emeryturę na starość.
Więc może zamiast liczyć, że ujawnione kłamstwa smoleńskie wysadzą rząd PO w powietrze, trzeba zabrać się do systematycznej pracy, dzień po dniu i tłumaczyć ludziom – też lemingom – że to PiS jest partią, które może wprowadzić w Polsce normalność w sferze gospodarczej, a może także obyczajowej. Na tym polu o przykłady porażek obecnej władzy nie będzie trudno.
Nie oznacza to, że mamy zapomnieć o Smoleńsku, ale że mamy inaczej rozłożyć akcenty.
Chyba nietrudno znaleźć przykłady Polaków, którzy - aby zrealizować swe marzenia - wyjechali do Niemiec, Holandii, na Wyspy. Tam potrafili odnieść sukces, u nas warunki administracyjno-prawne czyniły go prawie niemożliwym. Na tym można budować pozytywny przekaz do wszystkich wyborców, pokazując nieudolność władzy w obszarze gospodarki i wolności prowadzenia biznesu, a także konfrontując go z przykładami przedsiębiorczości Polaków działających w innych, bardziej normalnych warunkach poza naszymi granicami.
Taki przekaz powinien być skorelowany z pokazywaniem sukcesów naszych przodków, z uwypuklaniem faktu, iż kiedyś Polska „od morza do morza władła”, miała ponad 1 mln km2 powierzchni a modły za naszego króla zanoszono od kościołów nad Bałtykiem po cerkwie nad Morzem Czarnym. Trzeba ludziom powiedzieć, że przecież potomkowie takiego narodu nie muszą na kolanach czekać na wyroki zapadające w Brukseli, Berlinie czy Moskwie, ale znów jako naród możemy być wielcy. Nie jesteśmy przecież „bardziej debilni” od mieszkańców USA, Australii, Singapuru, Niemiec czy innych krajów odnoszących sukcesy. Mieliśmy tylko inną historię, ale trzeba odrzucić bagaż okresu PRL, pokazać że po 1989 roku różni TW mieli w biznesie łatwiej niż wszyscy, ale po 20 latach oferujemy nowe otwarcie, nowy start w normalność.
Oczywiście opór „starego” - tych, którzy chcą aby obecny układ władzy w mediach i biznesie trwał, będzie wielki, ale nie wierzę aby chęć powrotu do normalności większości społeczeństwa nie była jeszcze większa.
Jeśli firma Samsung w okresie ostatnich 20 lat potrafiła stać się jednym ze światowych liderów na rynku nowych technologii, jeśli brazylijski prezydent Lula da Silva potrafił w ciągu 10 lat 40 mln ludzi przenieść do klasy średniej a prezydent Saakaszwili w ciągu 5 lat przesunąć Gruzję o 100 miejsc w górę w rankingu „warunków dla biznesu” to my też damy radę.
Musimy tylko chcieć i się na tym skoncentrować. A raczej nie tylko my, ale też oni.
PiS i Jarosław.
Czy można ich krytykować?
Krytykować totalnie nie, ale podpowiadać i dzielić się swoimi uwagami jak najbardziej.
Inne tematy w dziale Polityka