Wizja apokaliptycznego zniszczenia i wypełnienia się znaczeń z zakresu genealogii biblijnej zaczyna wypełniać się na naszych oczach. Po wiekach walk na lądzie i morzu front działań wojennych zaczyna przez współczesnych strategów wojennych być przesuwany w przestrzeń kosmiczną, tuż nad globem ziemskim, aby w ten sposób móc bez większych problemów kontrolować tzw. „Nowy Porządek”, polegający na Amerykańskiej dominacji w świecie.
Amerykański imperializm, posiłkuje się tymi samymi schematami, na których przez wieki do roli światowego hegemona pretendowały poszczególne imperia. Naród rzekomo miłujący pokój, rodził się na trupie rdzennych kultur Ameryki Północnej. Indianie uważani za dzikusów nie zasługiwali na miano ludzi, podobnie jak tania, niewolnicza siła robocza sprowadzana z Afryki do budowania krwią i potem amerykańskiego cudu gospodarczego. Analogie są nazbyt jasne, aby móc je bagatelizować. Jednak, to dopiero w XX wieku, a ściślej po drugiej Wojnie Światowej, imperium, które od lat pracowało nad tym, aby najpierw zdobyć globalne umysły i zagnieździć się w nim na stałe, za pomocą swojej kultury, uzyskało swobodę kształtowania propagandy globalnej. USA byłe imperium na dorobku, wkroczyło na arenę jako kolejny przedstawiciel militaryzmu po nazizmie, który poniósł porażkę i w konkurencji z komunizmem, który dostał zadyszki i odpadł gdzieś po drodze. Indoktrynacja w zakresie polityki, polega na tym, że większość ludzi na świecie, zanim najpierw pojmie, jaką rolę sprawują Stany Zjednoczone w zakresie kontroli globu, staje się kulturowo podległa modelowi kultury płynącej z Ameryki, która jest pierwszą forpocztą propagandy tej nacji. Trudno jest widzieć w Ameryce zagrożenie, jeśli już od dziecka człowiek przesiąka wzorcami wymyślonymi na potrzeby kulturowej dominacji. Niemal wszystkie nowe jakości i nowinki technologiczne, służą do totalnego multikopiowania przesłania o Ameryce, jako gwarancji pokoju na świecie, nauczycielce i strażniku demokracji. W przeszłości lepsze światy z hegemonem na czele miały powstawać za sprawą: Imperium Rzymskiego, Trzeciej Rzeszy, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Dziś w tej roli bez wyjścia wyeksponowały się Stany Zjednoczone - Obrońca światowej demokracji w szeregu konfliktów konwencjonalnych od zakończenia drugiej Wojny Światowej, krok po kroku stawał się Żandarmem Świata, supermocarstwem, wciąż rozszerzającym swoją strefę globalnych wpływów. Można zaprezentować tezę, że walka z komunizmem, nie była walką o ochronę praw człowieka, a raczej walką z odmienną ideologią również pragnącą dominacji w świecie. Zarówno dla Rosjan, jak i dla Amerykanów (elity polityczne, sztaby wojskowe...) najważniejsze było nie dać się wyprzedzić w nuklearnym wyścigu zbrojeń. Amerykańskie interwencje w Korei, Wietnamie, Ameryce Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie były i są powodowane chęcią stworzenia nie tyle świata demokracji, jak chcieliby widzieć, to rozmaici politycy poddani amerykańskiej agitacji, a bardziej świata, w którym jedne supermocarstwo, będzie dyktować warunki kulturowo-militarne całemu rodzajowi ludzkiemu. Kryzys gospodarczy, jaki dotknął Amerykę, nie wynika tylko z zadłużenia wewnętrznego, jest on raczej konsekwencją wizji supermocarstwa, które za czasów Reagana oraz Busha 1 i Busha 2, nasiliło stan konfliktów w świecie. - Styl życia Amerykanów, polityka gospodarcza rządu USA, ogromne wydatki na zbrojenia, niemal ciągły stan napięcia wojennego, rytmicznej interwencji z użyciem armii i służb wywiadowczych, za którymi kryją się rozmaite przewroty począwszy od Iranu, poprzez Nikaraguę, Panamę po Afganistan i Irak; długo by jeszcze wymieniać, prowadzą do kolizyjnych implikacji. Ameryka oczywiście nie może zrezygnować z pozycji supermocarstwa, a rzeczywistość po upadku ZSRR, spolaryzowała się już na tyle, że globalna hipokryzja stawia na szachownicy o wiele więcej niż wcześniej bywało wrogo-przyjaciół. Już nie tylko Rosja i Chiny, ale i Indie, Pakistan, RPA, i wiele innych państw maja w swoich scenariuszach rozgrywkę nuklearną, z Ameryką lub przeciwko niej.
Od dziesięcioleci USA roszczą sobie prawo, do tak zwanej wojny prewencyjnej, nie koniecznie konwencjonalnej, ta wojenna doktryna polega na tym, że Stany Zjednoczone, jeśli tylko uznają za stosowne, że ktoś, lub coś, na terenie globu im zagraża mogą wówczas, bez konsultacji z Radą Bezpieczeństwa ONZ lub z zastosowaniem opcji wstrzymania się od głosu, zaatakować cel, który będzie zagrażał i stawiał polityczną kontrę. Do tej pory zastosowano tę praktykę kilkakrotnie, nie konsultując się z opinia globalną, wyroki takie podejmował Ronald Reagan w swojej - Pierwszej Wojnie z Terroryzmem „ podporządkowanie Ameryki łacińskiej; Prezydent Bush Pierwszy inwazja na Panamę (z pogwałceniem wszelkich norm, w tym praw człowieka, pacyfikacja ludności cywilnej); jak i później w Drugiej tzw. Wojnie z Terroryzmem Prezydent Bush Drugi, atakując Irak mimo sprzeciwu całego świata, przy udziale w krucjacie koalicjantów, pomagających w obaleniu dyktatora, który jak wykazały amerykańskie służby posiada broń masowego rażenia. Wcześniej Amerykański prezydent, zanim przystąpił do krucjaty z terroryzmem, tuż po ataku z 11 września 2001r. na WTC , zadał sobie pytanie dlaczego oni (w znaczeniu wszyscy którzy nie lubią Ameryki), tak nas nienawidzą? Odpowiedz jest jednak inna, to sposób prowadzenia polityki mocarstwowej budzi sprzeciw i kontrreakcję, a nie Ameryka jako taka.
Fundamentalizm arabski nie różni się w swoich głównych wizjach od fundamentalizmu amerykańskiego, ten drugi jest nawet bardziej niebezpieczny, gdyż powoduje o wiele większe zagrożenia dla świata, niż fundamentalna reakcja ze strony arabskiej. Przeciwnicy USA, podobnie jak niegdyś przeciwnicy III Rzeszy okraszeni są różnymi inwektywami: Oś Zła, bandyci, ludzie nie miłujący pokoju, dyktatorzy, terroryści. Druga strona widzi natomiast w Ameryce największe zagrożenie (żandarm, szatan, największy terrorysta) dla swojego suwerennego bytu, do tych krajów zaliczają się nie tylko państwa islamskie, ale i Chiny, Francja i Niemcy, które próbują z Rosją zbudować przeciwwagę głównie przeciwko Ameryce aby zachować suwerenność Europy. Francja i Niemcy nazywane przez USA Starą Europą, nie idą w zachwycie za polityką Waszyngtonu, jak to czyni spolegliwy sojusznik Wielka Brytania czy kraje Nowej Europy, szukające wzmocnienia przy światowym włodarzu.
O Polsce warto wspomnieć, ze względu, a raczej przy okazji - Tarczy Antyrakietowej, która wystawiona na wschodniej flance Europy, miała lub ma być wstępem do wizji o wiele bardziej skomplikowanej. Po pierwsze USA, wybiera lokalizacje strategiczne, wysunięte jak najbardziej w teren domniemanego wroga czyli flanki: Lokalizacja pocisków balistycznych w okresie zimnej wojny w Turcji na granicy z ZSRR, lokalizacja pocisków nuklearnych na Tajwanie (cel Chiny), Ścisła współpraca z Izraelem, który nuklearnie szachuje cały Bliski Wschód, lokalizacja pocisków balistycznych w Korei Południowej, system wsparcia ataku za pomocą floty atomowej. Stany Zjednoczone dążą do stanu, w którym będą miały zarówno „Ciężką Włócznię” (najsilniejszy arsenał atomowy) jak i skuteczną „Tarczę” system przeciwrakietowy. Ameryka dąży do jakości hegemona, który będzie mógł zagrozić każdemu, bez możliwości odwetu z drugiej strony. Niestety tarcza antyrakietowa jest tylko elementem większego systemu, który ma powstać w przyszłości, chodzi o przeniesienie pola walki z ziemi w przestrzeń kosmiczną. Ameryka jak pisze Noam Chomsky, autor wielu bestsellerów o współczesnej roli USA, wycofując się krok po kroku z globalnych zobowiązań w zakresie decydowania o pokoju, zrywa panujące zasady w tym zachowaniu procedur ataku jądrowego (prawo wyprzedzenia), wojny prewencyjne, wycofuje się również z ustaleń międzynarodowych o pozostawieniu kosmosu jako przestrzeni zdemilitaryzowanej. System antyrakietowy będzie sprawdzał się najlepiej wówczas, gdy pozostałe instalacje wchodzące w skład nowej doktryny panowania nad światem, zostaną zawieszone nad głowami w przestrzeni kosmicznej: - USA, uznają systemy kosmiczne, za kluczowe, kraj ten postuluje, aby przejść od „kontroli” kosmosu do jego „posiadania”. – „ Posiadanie przestrzeni kosmicznej ma pozwolić na błyskawiczne działanie w każdym miejscu na kuli ziemskiej”. /Noam Chomsky –Hegemonia albo przetrwanie/ - USA pragnie dokonywać ataku szybkiego, precyzyjnego, nie angażującego armii w długie przeciągające się na lata konflikty. Nie musi, to być trzecia wojna światowa, ale nowy porządek świata, w którym większość państw niezdolnych sprostać amerykańskim instalacjom w kosmosie, a więc tuż nad głowami, będzie musiała prowadzić z tym mocarstwem specyficzną politykę wsparcia i ugody, w innym przypadku jak możemy przeczytać w Apokalipsie 13r 11-13/, ziemska potęga będzie spuszczać ogień z nieba: „ I czyni wielkie cuda, tak, że ogień z nieba spuszcza na ziemię na oczach ludzi”. Chomsky z pozycji naukowca i badacza amerykańskiej doktryny wojennej pisze o instalacji w kosmosie całego systemu nuklearnego, łącznie z tzw. centrami ataku. „Wymaga, to ofensywnych systemów rozmieszczonych w kosmosie obejmujących ogromne niszczycielskie rodzaje broni, „gwiazdy śmierci”[...] Być może napędzane energią atomową, gotowe do wystrzelenia pocisków w komputerowo kontrolowanej reakcji [...] - Nowa strategia wymaga - przeprowadzenia niemal natychmiastowych „ataków bez ostrzeżenia”, za pomocą hipersonicznych pocisków wystrzeliwanych z platform kosmicznych [...] Następnym krokiem (chodzi o sposób prowadzenia wojen i kontroli świata), są siły kosmiczne, które mają chronić amerykańskie interesy (militarne i handlowe) oraz inwestycje; siły te obejmują system obrony przeciwrakietowej oraz „systemy broni rozmieszczone w kosmosie”, pozwalające na precyzyjne uderzenie z kosmosu i w kosmos.” I jak analizuje dalej Chomsky - Tym razem będzie tylko jeden hegemon kosmiczny, jedynie zagrożenie dla USA, będzie płynąc od strony tzw. „elementów zbójeckich”, czyli pomniejszego terroryzmu od strony zagrożonych niesprzyjających Ameryce państw: brudna bomba, ładunek nuklearny przewieziony w walizce...
W administracji w Waszyngtonie cyklicznie wraz z wyborem Prezydenta następują personalne zmiany (republikanin, demokrata), jednak plany - wizję obronności USA są rozciągnięte na przyszłość: W „New York Times" z dnia 01.03.2010. czytamy - „Amerykański rząd przygotowuje nową strategię, która przewiduje redukcję broni nuklearnej, ale też użycie jej przeciw państwom, które takiej broni nie mają. Nową strategię Pentagon ma przedstawić już niedługo w dokumencie "Nuclear Posture Review" ("Przegląd stanu broni nuklearnej"). I dalej - Administracja Obamy chce również zwiększyć wydatki na modernizację laboratoriów nuklearnych. Ponadto - Nowojorski dziennik pisze, że przygotowywany dokument o nowej strategii przewiduje poza tym położenie nacisku na systemy obrony antyrakietowej, zwłaszcza projektowane w celu ochrony przed zagrożeniem z Iranu.”
Medialne nowinki podawane za oficjalnymi informacje rządu USA, są tylko wierzchołkiem potężnego planowania, nacechowane są też potężną dozą propagandy, gdyby świat był ułożony zgodnie z wzorcem mitu o demokracji, amerykańskie bazy wojskowe, nie byłyby rozlokowane po całym świecie. Nadchodzi pora, gdy nuklearna broń zawiśnie nad naszą planetą w imię pokoju oczywiście.
http://www.youtube.com/user/Pitofart#p/u/14/rixazrktFn8
Jan Wieczorek
Autorem prezentowanych na blogu wpisów jest Jan Wieczorek, z wykształcenia kulturoznawca (Uniwersytet Wrocławski), zajmujący się analizowaniem współczesnej przestrzeni kulturowo-społecznej, jak i też promowaniem piękna Sudetów - redaktor Dzikich Sudetów i Sudeckich Horyzontów ,malarz współczesny...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka