Jakub Wojas Jakub Wojas
629
BLOG

Ukraiński snajper. Korespondencja z Donbasu

Jakub Wojas Jakub Wojas Polityka Obserwuj notkę 28

Ma 29 lat. Wzrost ok. 178 cm. Dobrze zbudowany. Krótko ścięte włosy. Twarz bez znaków szczególnych, „sympatyczna” - budząca zaufanie. Na imię ma Mikołaj, ale wszyscy znają go w Szyrokino pod pseudonimem operacyjnym Fiks. Jest snajperem ukraińskiej piechoty morskiej. Strona prorosyjska za schwytanie go „żywego lub martwego” płaci dziś 3 tys. euro, ale „cena” ta, wraz ze skutecznością Fiksa, ciągle wzrasta.

Strzał w dziesiątkę

Fiks z wykształcenia jest prawnikiem. Przed wojną, jak sam mówi, „pracował w resortach siłowych”. Walczył od początku konfliktu w brygadzie obrony terytorialnej sformowanej w jego rodzinnym Kirowohradzie. Prawdziwa jego kariera w armii rozpoczęła się jednak kilka miesięcy temu, wraz z powołaniem do piechoty morskiej na stanowisko snajpera. Jak przyznają jego dowódcy, Fiks już jest najlepszym snajperem w swojej kompanii i jednym z najlepszych w całej brygadzie, a przecież „ciągle się uczy”.

O tym kto zostaje snajperem decyduje zazwyczaj dowództwo. Czasem stają się nimi osoby, które nie chcą i nie potrafią tego robić. Niekiedy nawet dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że decyzję o powołaniu na tę funkcje otrzymuje krótkowidz. W wypadku Fiksa był to jednak strzał w dziesiątkę.

Polowanie na snajperów

Fiks ma do dyspozycji dwa karabiny, oddające strzały na dystansie od 2 do 4 km. Podobnie jak inni żołnierze stara się je dodatkowo ulepszyć. Do swojej „snajperki” wstawił nową lunetę z noktowizorem oraz tłumik, dzięki czemu strzał jest bezszelestny. Ukraiński snajper ma też specjalny kamuflaż na broń i umundurowanie oraz przywilej oddzielnego zakwaterowania. To on sam wybiera gdzie i kiedy będzie strzelał. Czasem są to strychy domów w strefie zero, a czasem okopy bądź zarośla. Jest zdany tylko na własną intuicję. Działa sam. Przed wojną polował i to doświadczenie bardzo pomaga mu w nowych „polowaniach”, tylko tym razem na rosyjskich snajperów.

Rosyjskich, a nie „separatystycznych”. Fiks mocno oponuje, gdy używam wobec drugiej strony określenia „separatyści”.
– To jest przede wszystkim rosyjska armia. To oni o wszystkim decydują. To oni są trzonem tamtych sił. Sami snajperzy nie są przydzieleni do jednej pozycji na froncie, ale co chwile są przerzucani w różne miejsca. Ostatnio pojawiło się dwóch nowych. Pracują tylko w nocy i strzelają do żołnierzy rotujących się na pozycjach.

Rosyjskie ślady

Fiks wręcz kolekcjonuje znalezione w Szyrokino ślady bytności rosyjskich wojsk. W jego kwaterze widzę plecaki wojsk powietrznodesantowych, skrzynki po amunicji, a nawet dość pokaźny zbiór rozbrojonych pocisków moździerzowych. Wszystko rosyjskie. Od Fiksa dostaję w prezencie „trofiejny” zegarek z rosyjskim dwugłowym orłem i flagą – żeby zaświadczył kto tu tak naprawdę przeciwko nim walczy.

Snajper pokazuje mi też pociski karabinowe, których używają jego przeciwnicy strzelając do ukraińskich żołnierzy. Jest to dużo bardziej dotkliwa dla człowieka amunicja przeciwpancerna. Strzelec twierdzi ponadto, że siły prorosyjskie korzystają z zakazanej w wielu krajach broni kasetowej. Pociski te przed osiągnięciem celu rozszczepiają się na setki drobnych ładunków. Część bardzo dotkliwie rani wroga, część jednak może nie eksplodować od razu i jeszcze długo stanowić zagrożenie dla ludzi.

Zabawa w kotka i myszkę

Podobnie jak innych ukraińskich żołnierzy, Fiksa irytuje brak możliwości oddania pierwszego strzału. Zawsze musi to być reakcja na atak przeciwnika. A przeciwnik ma za nic wszelkie umowy.

-Wojna w Szyrokino to taka zabawa „w kotka i myszkę”. Oni do nas strzelają. My się kryjemy. Potem my odpowiadamy. Oni się kryją. Snajperska wojna. Ale wolałbym tę normalną. My walczymy za swoją ojczyznę. Oni za pieniądze. Fińska wojna i nie tylko ona pokazały, że przy walce silniejszego ze słabszym kluczowe znaczenie ma morale. A tego nam na pewno nie brakuje.

Fiks często odwołuje się do historii. Przywołuje przykłady z wojen z rosyjskim imperializmem, jak wojna fińska, czeczeńska, gruzińska. W rosyjskim pragnieniu dominacji nad tzw. „ruskim mirem” widzi największe zagrożenie dla bezpieczeństwa w tej części świata, a w walce z nim sens swojej służby.

Męczą go jednak słabości organizacyjne ukraińskiej armii, niedostateczne wsparcie dla żołnierza pierwszej linii, który musi być w ciągłej gotowości, co z czasem psychicznie wykańcza. Z linii nie schodzi od miesięcy. Jego skuteczność jest jego przekleństwem. Czasem po prostu marzy o odpoczynku. Lecz zastąpić go trudno, a strzały w strefie zero nie milkną.

Pewnego ranka spotykam Fiksa wracającego z nocnego „polowania”. Noce w Szyrokino bywają najciekawsze. Ostrzał artyleryjski na niebie, jak mówią sami żołnierze, wygląda niczym scena z Gwiezdnych Wojen. Do tego wzmożona aktywność snajperów, podchodzący bliżej dywersanci i wysyłane na pozycje ukraińskie rosyjskie drony.

– I jak noc? Spokojna? – pytam naiwnie.
– Jaka spokojna?! Snajperzy dwa razy ostrzelali pozycję, jak zwykle były drony, a na jednej pozycji próbowali nawet zaatakować z bliska. Tak właśnie wygląda rozejm po rosyjsku.

 

Artykuł ukazał się wcześniej na portalu eastbook.eu: http://www.eastbook.eu/blog/2016/06/27/ukrainski-snajper-korespondencja-z-donbasu/

Jakub Wojas
O mnie Jakub Wojas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka