ezekiel ezekiel
170
BLOG

Polskość to nienormalność. Refleksje wakacyjne vol. II

ezekiel ezekiel Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

 

Polska nieporządkiem, chaosem, bezmyślnością stoi. Przekonać się może o tym każdy, kto podróżować zapragnął nie używając klasy business w pociągach i samolotach. Jeżeli ktoś używszy samochodu klasy business po kraju podróżować zapragnął, przekonał się wnet, że nawet jego nobliwe BMW X5 bezpieczeństwa na drodze zapewnić nie może. Koleiny, bowiem na trasach trzymają auto niczym szyny, a na pojazd z nich wyjeżdżający niebezpieczeństwo czyha podobne jak na pociąg wykręcający z torów. Polskie drogi to kwestia jednak nieświeża, przebrzmiała, a i pozytywny i dość gwałtowny ruch w owym zagadnieniu daje się dostrzec.
 
            Post ów jest kontynuacją spostrzeżeń z zaledwie kilkudniowego pobytu nad morzem. Pisząc go dołożyłem, proszę mi wierzyć, wszelkich starań, aby oddawał on rzeczywistość, a nie był konfabulacją.
 
Schowawszy bagaż w szafce w lochach dworca w Gdańsku chciałem udać się do Redy, gdzie nocleg oczekiwał u dobrej znajomej. Epizod podróży z Gdańska do Redy w pamięci  zapadnie na długo, na dłużej chyba niźli w Chłapowie poliestrowy dom tymczasowy rozłożony 2 metry od krawędzi klifu z okazałym widokiem na Bałtyk i jednostki pływające poń 20 metrów pode mną.
 
            Aby dostać się pociągiem do Redy z Gdańska należy najpierw odszukać tablicę informacyjną, która wskazałaby kierunek, w którym należy podążyć, aby trafić na odpowiedni pociąg. Niestety nie udało mi się takiej odnaleźć. Możliwe, że gdzieś w labiryntach dworcowych owa istnieje, ale turysta w obliczu labiryntu czuje małość swojej egzystencji.
 
Aby dostać się do Redy w Gdańsku należy: wystać swoje w kolejce do informacji, albo do kasy. Pani tam mówi, że trzeba iść do innej kasy, gdzie można zakupić bilet właściwy i dowiedzieć się o godzinach odjazdu składów, ponieważ to inna spółka przewozi czy coś tam i coś tam coś tam, ale biletów w tym okienku kupić nie można. Wskazuje kierunek, w którym należy się udać. Pi razy drzwi. Po odnalezieniu kasy SKM, która znajduje się na zewnątrz budynku człowiek rzuca okiem na obecny tam rozkład jazdy naiwnie wierząc, że to, co jest tam napisane daje się przełożyć na rzeczywistość. Jak wół stoi, ze ostatni pociąg do Redy odjechał, kiedy pani w okienku mówi, że do Redy jeszcze jedzie jeden, drugi, trzeci… Po pytaniu, z którego peronu, pani grzecznie, ale stanowczo mówi, że nie wie, i że na peronach trzeba zobaczyć. Ale na peronach nie ma takiej informacji. I znowu: może i jest, ale na tyle nieczytelna, że ten, kto nie zwykł używać relacji Gdańsk – Reda, za przeproszeniem, nie rozkminia motywu. Wraca się, więc człowiek do kasy SKM (tej na zewnątrz budynku) i okiem przymrużonym ze zdenerwowania będącego pochodnym chaotycznej dworcowej infrastruktury, jeszcze raz rzuca na tablicę informacyjną, która wieści, że ostatni pociąg już pojechał. – Gdzie mam znaleźć informację o peronie, z którego odjeżdża pociąg? I wtedy pani wyjaśnia, że one przyjeżdżają na różne perony, bo jeżdżą na tyle często, że trudno stwierdzić, który pociąg, na który peron rzuci. Niby logiczne, ale logiczne dla kogoś, kto zwykł odbywać podróże SKM. Logiczne dla pani w kasie, która wygląda na trochę zdziwioną, że nie wyczaiłem, co i jak.
 
Peron. Za chwilę powinien być pociąg. Czas zabija człowiek w różny sposób. Niektórzy czytają gazety, książki, niektórzy drepczą, niektórzy plując robiąc małe kałuże między rozszerzonymi kolanami. Niektórzy przeglądają rozkłady i tablice informacyjne w poszukiwaniu porządku we wszechświecie. Przynajmniej ja tak robiłem. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego do Redy ostatni pociąg odjechał wcześniej niż pociąg, który do Redy mnie zabrał. Na jednym z peronów (a było ich chyba 3) znalazłem kasownik biletów. I znowu: logiczne, że trzeba skasować bilet w kasowniku na jednym z peronów, ale logiczne dla tych, którzy zwykli komunikować się Gdańsk - Reda SKM. Dla mnie nie. Ale pani w kasie nie może o tym wiedzieć. Przecież pracuje tam nie od wczoraj i wie jak wszystko działa.
 
Przyjeżdża pociąg. Człowiek wsiada, a przynajmniej tak mu się zdaje. Guzik. Jedna noga w wagonie, a motorniczy robi psikusa i zamyka drzwi. Dlaczego? Nie wiem. Nie patrzy w lusterka, o ile takie posiada (a jeśli nie, to powinien). Polska. Moja dziewczyna cierpi na tym przytrzaśniecie okularów. Problem? Chyba jej.
 
Miły młodzieniec mówi, że jeszcze się otworzą. Wie. Widocznie przywykł do pociągów relacji Gdańsk – Reda. Ale skąd ja to wszystko mam wiedzieć? I dlaczego ktokolwiek zakłada, że ja to wiem? Dlaczego na dworcu nie ma widocznej tablicy informacyjnej? Dlaczego nie może mi sprzedać w kasie głównej pani biletu relacji Gdańsk – Reda? Dlaczego muszę po zagajnikach szukać kasy SKM? Dlaczego nie ma klarownej informacji gdzie ta kasa się znajduje? Dlaczego tablica informacyjna SKM informuje tylko o części połączeń? Dlaczego maszynista zamyka drzwi w trakcie wsiadania pasażerów? I dlaczego nikt nie mówi gdzie są kasowniki?
 
Pociąg Gdańsk – Reda. Bilety sprawdzają koledzy, którzy biletów nie sprawdzają. Banda młodych ludzi o wyrazach twarzy szukających zaczepki, przedstawiających się, jako kontrolerzy szybko przechodzących przez wagon. Nawet nie zdążyłem wyciągnąć biletu. Poszli się gdzieś bić. Idę do ubikacji. Jedna zamknięta. Druga zamknięta. To wszystkie obecne w pociągu. Wyglądam przez okno. Na drugim torze jedzie SKM relacji, zapewne, Reda – Gdańsk. Ma otwarte drzwi wejściowe. Pomyślałem, że zamknęli nie te drzwi, co trzeba. Zamknęli kibel, a otworzyli drzwi wejściowe.
 
W Polsce wszystkim wszystko wydaje się być normalne, bo przywykli. Przywykli jak jeździć komunikacją publiczną, jak odnajdywać się w podziemnych labiryntach, jak dostawać się z miejsca na miejsce. Dopiero jak ktoś nowy przybywa, to wszystko wydaje mu się być tak nieczytelne, jakby trafił do innego kraju, albo na księżyc. To, co wydaje się być normalne dla tych, którzy przywykli, delikatnie mówiąc, irytuje tych, którzy na sprawach się nie znają.
 
Reda. Za chwilę będzie można ukoić nerwy zimnym piwem i opowiedzieć, jaka to jest Polska i ile lat jesteśmy za Murzynami.
ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Rozmaitości