Porter Porter
545
BLOG

Rafała Ziemkiewicza alternatywna analiza alternatywnej historii

Porter Porter Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Ponieważ poprzednio ten tekst powiesił mi sie raze z niechcianym tłem, a w ramach edycji nie dało sie tego zmienić - wieszam go jeszcze raz. Na zastrzeżenia opowiadam na końcu, bezpośrednio pod tekstem. 

Mamy ostatnio istny wysyp książek z gatunku historii alternatywnych, opisujących, co by było, gdyby coś kiedyś w dziejach potoczyło się inaczej. Narodowe Centrum Kultury prowadzi projekt Zwrotnice Historii, w ramach którego takie dzieła są wydawane. Popularność ich oznacza dla mnie tylko tyle, że uważamy naszą obecną sytuację za tak beznadziejną, że nie ma nawet co myśleć o jej poprawie normalnymi metodami, można najwyżej zastanawiać się, gdzie popełniono błąd, który doprowadził nas do dzisiejszej beznadziei. Znaczna część tych książek lokuje ów błąd w 1939 roku i przedstawia, co by było, gdyby polski rząd, zamiast oprzeć się na gwarancjach francusko-brytyjskich, sprzymierzył się z Hitlerem. I autorzy tych dzieł skłaniają się ku opinii, że byłoby dobrze. A w każdym razie – lepiej, niż było w rzeczywistości. Najpierw wraz z Hitlerem pobilibyśmy ZSRR, a kiedy Niemcom do skóry zaczynałaby dobierać się koalicja anglo-amerykańska, odwrócilibyśmy sojusze i razem z nią zaczęli bić Adolfa. W zasadzie tylko jeden autor – p. Adam Pietrasiewicz zauważył, że po pobiciu ZSRR, jedyną metodą wygrania przez USA wojny w Europie byłoby przetestowanie na Niemcach i ich sojusznikach świeżo uzyskanego produktu Projektu Manhattan. Ale to wyjątek, pozostali uważają, że byłoby lepiej niż w rzeczywistości. Zresztą – nic dziwnego, celem tej literatury jest poprawa samopoczucia przez wskazanie atrakcyjnej alternatywy, a nie pocieszanie się, ze mogło być jeszcze gorzej.
Oczywiście autorzy przedstawiający korzyści porozumienia z Hitlerem stali się z miejsca obiektem ataków, że przecież nie można było iść ze zbrodniarzem, i że trzeba by było razem z nim mordować Żydów, Cyganów, homoseksualistów i wszystkich, których Niemcy mordowali, to znaczy wszystkich, oprócz Polaków, bo Polaków by nie mordowano, ale najwyraźniej to nieistotne dla krytyków porozumienia. Pan Rafał Ziemkiewicz, autor książki „Jakie piękne samobójstwo” został do zwolenników porozumienia z Hitlerem dokooptowany, mimo że wcale nie proponował tego rozwiązania. Sam to mówił, ale mu nie uwierzono, wiec może ja powtórzę. Mnie mogą Państwo wierzyć, bo jestem zdecydowanym krytykiem tej konkretnej książki Ziemkiewicza.
Książka „Jakie piękne samobójstwo” da się streścić w jednym zdaniu: Polacy byli głupi i na ochotnika wskoczyli do maszynki do mięsa, a ta ich zmieliła, bo taka już natura maszynek do mięsa. Rozszerzając nieco to streszczenie – Polacy kierowali się takimi pojęciami, jak honor, czy kapitał krwi, byli pewni, że jak dadzą z siebie wszystko, to alianci ich docenią i mieli całkowicie nietrafną ocenę sytuacji, byli bowiem przekonani, że Hitler stchórzy i nie pójdzie na wojnę, a jak pójdzie, to go z pomocą Francuzów i Anglików raz – dwa załatwimy. A sytuacja wyglądała w rzeczywistości zdaniem Ziemkiewicza tak, że Niemcy mieli zamiar zaatakować Francję, Anglicy i Francuzi nie byli przygotowani do wojny, więc na gwałt szukali kogoś, kto weźmie na siebie pierwsze uderzenie i da im czas na dozbrojenie się, więc – udzielając Polsce gwarancji, których absolutnie nie mieli zamiaru dotrzymać – cynicznie namówili głupich Polaków, żeby bez wszelkiego sensu Niemców sprowokowali.
No i wszystko piękne, rodzi się tylko jedno pytanie: skąd właściwie Rafał Ziemkiewicz czerpie wiedzę na omawiane tematy? Sam autor często posługuje się twierdzeniami: „jak wiadomo”, a nawet „jak powszechnie wiadomo”, czy „według wszelkich dostępnych źródeł” ewentualnie: „nikt poważny nie poddaje w wątpliwość, że…”. Nigdy natomiast nie podaje tych źródeł, ani nie mówi skąd wiadomo. W ogóle unika konkretów, dzięki czemu trudno mu wykazać błędy, a jego opinie są tylko nieuzasadnione, ale nie fałszywe. Często powołuje się na czyjeś opinie – znaczy kogoś dobrze zorientowanego, z tym że niestety anonimowego. Czasem streszcza jakieś dokumenty, ale niestety nie wiadomo jakie. W praktyce wygląda to tak: Ziemkiewicz twierdzi, ze według jakiegoś angielskiego dyplomaty, RAF dysponował w czasie konferencji w Monachium raptem czterema samolotami Hawker Hurricane, co świadczy o zupełnym nieprzygotowaniu Wielkiej Brytanii do wojny. No bo faktycznie – co można zwojować czterema myśliwcami? A, że to nieprawda i RAF dysponował wówczas czterema dywizjonami Hurricanów (sq. 56., 73., 87., 111.) i było to więcej nowoczesnych myśliwców niż posiadała ich wówczas Luftwaffe? No cóż – najwyraźniej nieznany Anglik się po prostu mylił. A że podważa to tezę o tym, że Niemcy byli lepiej przygotowani do wojny niż Anglicy i Francuzi? A kto by się zastanawiał, skoro i tak wiadomo, że Anglicy i Francuzi byli nieprzygotowani do wojny, mimo, że we wrześniu 1939 mieli trzy razy więcej nowoczesnych myśliwców, niż Niemcy!
Do tego, Ziemkiewicz wyjaśnia, że po zajęciu Czechosłowacji, dzięki przejętym tam czołgom Wehrmacht przeszedł do innej ligi, a Niemcy stały się gotowe do wojny. Czechosłowackie czołgi LT-35 i LT-38 stanowiły mniej więcej 6% liniowych jednostek pancernych Niemców we wrześniu 1939. Część z nich (LT 35), to był złom, część (LT-38) - naprawdę przyzwoite maszyny, ale 6% to tylko 6%. Do tego – w kampanii wrześniowej czeskie czołgi poniosły największe straty, z powodu licznych awarii i słabej odporności na ogień artylerii przeciwpancernej.
Główna teza Ziemkiewicza opiera się na tym, że Hitler, mimo że Wehrmacht po przejęciu Czechosłowackiego uzbrojenia znalazł się w innej lidze, nadal chciał sojuszu z Polską, tylko głupia Polska ten sojusz odrzuciła. Najlepszym (bo jedynym) dowodem na to jest relacja amerykańskiego dziennikarza, który słyszał od jakiegoś niemieckiego oficera, że znajomy pracownik Abwehry opisywał, jak Canaris opowiadał o ataku szału Hitlera, który po przyjęciu przez Polskę gwarancji brytyjskich gryzł dywan. Oczywiście, mogło być tez tak, ze Hitler wściekł się, bo chciał podporządkować sobie Polskę bez wojny, albo pobić w izolowanej wojnie niemiecko – polskiej, a te gwarancje zrujnowały mu plany, ale kto by się nad tym zastanawiał, skoro wiadomo, że Hitler chciał się z Polską przyjaźnić.
Rzecz w tym, że nic nie potwierdza hitlerowskiej chęci, by zawrzeć z Polską sojusz. Hitler chciał, by Polska zrezygnowała z sojuszu z Francją i Anglią i całkowicie znalazła się nią jego łasce. O jakichkolwiek propozycjach zawarcia sojuszu – historia milczy.
Krótko mówiąc – główne tezy Ziemkiewicza nie znajdują potwierdzenia w faktach, a on sam wspiera je niemożliwymi do weryfikacji relacjami, które mówiąc eufemistycznie, nie budzą przesadnego zaufania. Dodatkowo, Ziemkiewicz stosuje bardzo sprytną metodę manipulacji. Pisze na przykład, ze Hitler chciał od nas symbolicznych ustępstw. Gdańska, który i tak nie był nasz, autostrady przez korytarz i przystąpienia do paktu antykominternowskiego. Tak naprawdę były to żądanie rozsądne i uzasadnione, a spełnienie ich niewiele by Polskę kosztowało. Zatem, jakim głupcem był Beck, że uniósł się honorem i te umiarkowane niemieckie propozycje odrzucił! Manipulacja polega tu na udaniu idioty i rezygnacji z oczywistego pytania „i co dalej?”. Bo niemieckie żądania wobec Czechosłowacji, dotyczące Sudetów, zamieszkałych wyłącznie niemal przez Niemców były również rozsądne i uzasadnione. Tyle, że po przyjęciu ich Praga znalazła się na łasce i niełasce Niemiec i za chwilę nie było już Czechosłowacji. Skąd wniosek, że z Polską nie byłoby podobnie? Skąd wniosek, że w miesiąc od zajęcia Gdańska Ribbentrop nie przyjechałby do Warszawy, nie powiedział, że zostało jeszcze kilka drobiazgów do omówienia i nie wyjąłby z aktówki map z propozycja nowego przebiegu granicy polsko - niemieckiej na Śląsku i w Wielkopolsce?
Oczywiście, ciągłe powtarzanie, że polskie władze przed wojną kierowały się w polityce zagranicznej takimi wartościami, jak honor, czy godność to kolejna manipulacja. Oczywiście, że w propagandzie i oficjalnych wystąpieniach, w odezwach do narodu wzywających do ofiarności i uzasadniających ofiary takich określeń używano. Jak wszędzie. Ale to nie znaczy, ze polityce polscy przywódcy traktowali je serio.
Ale te nadinterpretacje i manipulacje, to drobiazg. Gorzej, kiedy chcąc uprawdopodobnić swoje wnioski, Ziemkiewicz po prostu bezwstydnie zmyśla. Na przykład – stara się przedstawić, jak sytuację oceniali polscy sztabowcy. No, bo jeśli Polsce zagrażała wojna, to sztab generalny musiał oczywiście mieć wyobrażenie o przeciwniku, jego sile, zamiarach oraz możliwym przebiegu działań. Jednak w tym sztabie, zdaniem Ziemkiewicza, podobnie jak w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, również siedzieli sami durnie. Owszem, może trochę się przejmowali się niemiecka przewagą, ale bez przesady. Ziemkiewicz wspomina o opracowaniu, sporządzonym na rzecz polskiego Sztabu Generalnego, które wprawdzie przyznawało, że Niemcy mają wielką przewagę, ale to znaczy tylko tyle, że Polska musi być silniejsza duchem. Mowa o sporządzonym przez Mossora i Kutrzebę „Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom”. Dokument ten po pierwsze istniał, a to już dużo. Mógł go pan Rafal przecież całkiem zmyślić. Do tego - faktycznie stwierdza, że Niemcy mają nad Polską wielką przewagę – mniej więcej trzykrotną, mówi wprost, że potencjału niemieckiego w ogóle nie można porównać z polskim, bo to inny poziom. O duchu też tam jest, tylko nie polskim, a niemieckim. Autorzy opracowania stwierdzają, że społeczeństwo niemieckie jest silne duchem, a wojna cieszy się tam powszechnym poparciem. I w ogóle, wyciągają dokładnie przeciwne wnioski, niż przedstawia to Ziemkiewicz. Mossor i Kutrzeba piszą wprost, że Niemcy z całą pewnością będą chciały przed najazdem na Francję zniszczyć polska armię, że zanim zaatakują Polskę – zajmą Czechosłowację, i że kiedy to zrobią, wojna będzie nieuchronna. Oraz – że wojny niemiecko polskiej powinniśmy unikać za wszelka cenę, chyba że zostanie nam narzucona wojna w obronie niepodległości, dlatego powinniśmy zrobić wszystko, żeby zapewnić sobie realne wsparcie Francji i jeśli się da – to i Anglii. Wskazano, że jest to jedyny sposób, żeby zniechęcić Hitlera do wojny, a jeśli to się nie uda – żeby tę wojnę wygrać. Kiedy weźmie się pod uwagę ten dokument, nagle okazuje się, że nie tacy głupi byli nasi przodkowie, że wojny nie chcieli, że nie walczyli o honor i inne tego rodzaju dyrdymały, tylko po prostu trzeźwo oceniali sytuację. Zdawali sobie sprawę, że Hitler nie chce żadnego porozumienia, chce natomiast likwidacji polskiej armii, żeby nie zagrażała mu w czasie najazdu na Francję i będzie się starał Polskę po prostu odizolować i spacyfikować bez wojny, a jak się nie da – to pobić. Odrzucając angielskie gwarancje Beck umożliwiłby Hitlerowi pobicie, lub pacyfikację Polski bez wywoływania wojny powszechnej.
Kolejnym paskudnym wymysłem Rafała Ziemkiewicza, jest zestawienie działań polskiego rządu ze wskazówkami, jakie Piłsudski zostawił jakoby Beckowi. Rzeczywiście, Marszałek jasno powiedział, żeby do zbliżającej się wojny wejść, jako ostatni i żeby walczyć na cudzej ziemi. Beck z całą pewnością nie zrealizował postulatów Piłsudskiego. Rzecz w tym, ze Piłsudski dodał jeszcze kilka innych uwag, które Ziemkiewicz pomija. Jedną z nich było: jeśli to się nie uda (czyli Hitler nas zaatakuje, jako pierwszych) – spowodujcie wojnę powszechną. I to dokładnie zrobił Beck. Widział, że czego byśmy nie zrobili (poza wyrzeczeniem się niepodległości) – Hitler na nas napadnie. Dlatego właśnie wywołał, zgodnie z zaleceniami Marszałka, wojnę powszechną. 
Jak z powyższego widać, książka Rafała Ziemkiewicza, to istny gwałt na historii i logice. Manipulacje, przeinaczenia, błędy historyczne, wciskana natrętnie, bardzo wątpliwa teza poparta absurdalną nierzadko argumentacją, wcale nie zmniejszają przyjemności lektury. Pan Rafał ma tak lekkie pióro i pisze tak dowcipnie, ze nawet te – przepraszam, ale inaczej tego nazwać nie można – bzdety, czyta się świetnie. Kiedyś Hemingway nazwał któregoś z publicystów London Times’a „geniuszem uproszczenia”. I takim samym geniuszem jest pan Rafał. On również potrafi tak przedstawić wydarzenia („tu pominie, tam dopisze, a wszędzie uprości” – za Hemingway’em), ze każdy niemal czytelnik, niezależnie od swego poziomu, czy wiedzy czuje się mądrzejszy od opisywanych bohaterów. To naprawdę wielka sztuka. I chociaż „Samobójstwa” nie da się zaliczyć do publicystyki historycznej, to można je z pewnością uznać za pionierski wkład w rozwój publicystyki alternatywnie historycznej.

Co do uwag zgłoszonych przez Xiąże Luka:

1. 165 Czołgów LT 35 wchodziły w skład 1. Dywizji Lekkiej. Po kampanii zaraportowano straty na poziomie ok. 80 sztuk - zniszczonych, uszkodzonych bądź zepsutych. Większość udało sie później naprawić, kanibalizujac czołgoi, które były w dywizyjnej rezerwie. Tym niemniej ŻADNA niemiecka jednostka nie miala takich strat procentowych czołgów.

2. Fall Weiss to plan operacyjny, czyli taki, który uwzględniał działania konkretnych jednostek. Powstał na rozkaz Hitlera wydany 11. kwietnia 1939. Podstawą tego planu był plan wojny z Polską z 1937 roku, zmieniony i uzupełniony na przełomie 1938/39.

Porter
O mnie Porter

Mam dobrą pamięć. Nie mam hamulców, żeby z niej korzystać. Tam, gdzie w grę wchodzą sumy wyższe, niz 100 złotych nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura