
Jesteśmy w okolicach 108 rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, zatem nie od rzeczy będzie przypomnienie garści faktów z tego epokowego wydarzenia, którego skutki - mimo deklaracji Joanny Szczepkowskiej, że już wszystko się skończyło - odczuwamy do dziś.
Przeprowadzenie rewolucji nie jest sprawą trudną, to bułka z masłem. No może to niezbyt fortunne wyrażenie, bo tam gdzie triumfuje rewolucja zwykle masło staje sie rarytasem, a bułka pozostaje odległym wspomnieniem. Ale nie jest to sprawa trudna, konieczny jest splot historycznych okoliczności, jakaś wojna, kryzys ekonomiczny lub wyimaginowany czy rzeczywisty brak obywatelskich swobód i rewolucja gotowa. Problem zaczyna się później, ponieważ człowiek w imieniu którego robi się rewolucję i dla którego zabiega się o świetlaną przyszłość jest tak niewdzięcznym bydlęciem, że żąda dodatkowo jakiegoś mieszkania, jedzenia, a i odzienie jakieś potrzebne... a z pustego nawet i Salomon nie naleje. Nie ma i już. Dlatego wszystkie rewolucje wcześniej lub później kończą w ten sam sposób, przywrócone zostaje status quo sprzed rewolucji.
By do tego nie dopuścić organizatorzy i beneficjenci rewolucji natychmiast po zwycięstwie przystępują do budowy nowego człowieka. Choć bazą rewolucji jest niegramotny, nieświadomy niczego motłoch to organizatorami rewolucji są ludzie inteligentni, o inteligencji - czasem - diabelskiej. Przykład jak budować nowego człowieka dała już Rewolucja francuska, oczywiście dokonania na tym polu francuskich rewolucjonistów, w porównaniu z tym co zafundowała nam ponad sto lat później rewolucja bolszewicka, to mały pikuś. Bo cóż to jest ten pretensjonalny rewolucyjny kalendarz z jakimś Brumaire, Nivôse, Pluviôse na oznaczenie miesięcy, czy dziwaczne określanie poszczególnych dni miesiąca jako: jabłko, figa, cykoria czy indyk ? bez sensu. Lub jeszcze bardziej pretensjonalne zwracanie się do króla " obywatelu Capet " ? Dziecinada. Osiągnięcia bolszewików na odcinku budowania nowego człowieka są nieporówanie większe.
Tylko jak zbudować nowego człowieka ? Takiego człowieka, który w niezmącony sposób będzie wierzył, że żyje w najlepszym ze światów. W pierwszej kolejności należy zabić pamięć, a pamięć w owych czasach skrywały książki. Dlatego, już w 1917 roku Ludowy Komisariat Oświaty zarządza konfiskatę książek z prywatnych bibliotek liczących ponad 500 woluminów. Rezulaty wydają się być niezadowalające, bo we wrześniu 1919 roku Lenin wydaje polecenie, by czekiści niszczyli wszystkie książki, które, według ich uznania, zawierają wrogie rewolucji treści. Zapłonęły, więc stosy książek jak Kraj Rad szeroki i długi, palono książki dokładnie tak samo jak palili je Niemcy na Placu Opery w Berlinie. Tylko kto dziś pamięta o tym, że komuniści palili książki ? Oni przecież walczyli z analfabetyzmem. W 1929 roku obieg książki zostaje całkowicie upaństwowiony, a w 1935 roku Stalin wydaje polecenie utworzenia zakazanych działów bibliotecznych, z tych niedobitych jeszcze książek. Pamięć zostaje zabita.

Tworzenie nowego człowieka trwa nieprzerwanie. Wprowadza się całkowicie nowe w prawosławnej Rosji " czerwone śluby " wprowadza się nowy ceremoniał pogrzebowy według rewolucyjnego rytu. Panuje dość duża swoboda obyczajów, ale już niedługo. Purytański Gruzin i z tym zrobi porządek. Mimo tych wszystkich zmian ludzie dalej kultywują stare święta, trudno tę sferę poddać kontroli. Jednak i z tym poradzono sobie, lokując w okolicach świąt kościelnych święta rewolucyjne, oraz święta wszystkich świętych bolszewickiej rewolucji. Rodzą się dzieci, rośnie nowe, nieskażone starymi czasami, rewolucyjne pokolenie. Czas i ten nabrzmiały problem rozwiązać.
Wprowadza, więc władza rewolucyjna nowy ceremoniał chrztu, nowe niezwykłe, rewolucyjne baptismo zwane "Październikowaniem " prawda, że piękne ? Dzieci tak ochrzczone nie mogą nazywać się inaczej niż " Październiczęta " ( Ребята октябрята ) prawda, że jeszcze piękniejsze ? wzruszające. Tylko cóż z tego kiedy październikowane dzieci nazywają się dalej: Saszka, Fiedia, Tania czy Waniusza... i to też zmieniono. Pojawiają się całkiem cudne imiona, nieznane do tej pory. Podwórka Moskwy zaczynają zaludniać małe szkraby o imionach: Melor ( Marks, Engels, Lenin, Oktiabrskaja Riewolucja ) lub krótsze Rewmir ( Rewoliucja , Mir ) na trzepaku bawi się Traktoryna z Tekstylem. A największy osiedlowy łobuziak o imieniu Milicja ( to nie żart ) bije się z chłopcem o imieniu Władlen ( Władimir Lenin ) Nieco starsi już chłopcy o imionach: Kombajn, Drezyna i Ocean razem z Gławspem ( Gławspirt - Monopol spirytusowy ) rozpijają w bramie tanie wino. Wszystkiemu przygląda się Wolfram z Molibdenem, którzy umówili się z koleżankami z klasy, Elektryfikacją i Barykadą. To, że Barykada zgodziła się przyjść na randkę, jest wielkim sukcesem Molibdena, bowiem Barykada ma w klasie opinię dziewczyny najtrudniejszej do zdobycia. Noblesse oblige chciałoby się napisać, niestety nie były to czasy " oblige " ani tym bardziej " noblesse " Elektryfikacja jest mniej purytańska, ona wie, że tego wieczora rozpali Wolframa do białości.
Nie wszyscy rodzice byli, aż tak ekstrawaganccy i awangardowi w nadawaniu swoim pociechom takich egzotycznych imion, były też imiona całkiem normalne: Winegretka, Diesel, Embrion, Marksena czy Ateista. Ludzie całkowicie pozbawieni fantazji wybierali najprostszą drogę. Nazywali dzieci po prostu: Dąb, Brzoza, Grab. Nie udało mi się ustalić z jaką częstotliwością występowały imiona oddrzewne, czy tych Dębów i Brzóz było wiele ? czy Grab jeden tylko był ? nie mam pojęcia. Powiecie, że tęskno mi do tych zabawnych czasów. Powiem wprost, po proletariacku, nie tęskno. Bawią mnie za to ludzie, którym wydaje się, że może istnieć społeczeństwo całkowicie świeckie, otóż nie może. Życie nie znosi próżni, w próżnie natychmiast wciskają się demony i ani się durnie spostrzegą, a już są gorącymi wyznawcami jakiejś pokracznej quasi - religii. To samo wszak przytrafiło się na drugim biegunie tego zwariowanego świata. Reichsführer SS wprowadził śluby i chrzty nowego esesowskiego rytu, pogrzeby również miały formę niespotykaną, z młodym synem - esesmanem wsiewającym w niemiecką Erde prochy ojca, tak dla wzmocnienia germańskiego pierwiastka.
Żałuję jedynie, że ta piękna świecka tradycja nie przetrwała, ani się w Polsce nie przyjęła. Czyż nie byłoby pięknie przeczytać dziś w Gazecie Wyborczej, że polski minister transportu Zegarek Nowak spotkał się ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Drezyną Fiodorowem celem podpisania umowy na budowę polsko - rosyjskiego TGV " Borodino "
Ludzie żyjący " tu i teraz " bardzo rzadko mają świadomość, że żyją w czasach historycznych. A niestety żyjemy w czasach historycznych, one się dzieją tu i teraz. Przecież te wszystkie wysiłki siermiężnych Czyżów i Schnepfów z TVP w likwidacji, zgrzebnych Dobrosz - Oraczy, czy celofanowych Lisów oraz Czuchnowskich, to nic innego jak współczesna próba zbudowania nowego człowieka. Tylko od naszej wiedzy, inteligencji i świadomości będzie zależeć czy oni wystrychną nas na dudka, czy my ich wydudkamy na strychu.
Nie mam wątpliwości, że żyjemy w czasach historycznych, czasach, które już teraz nazywane są epoką Tuska. Czy nie uważacie, że i ta epoka zasługuje na swoje imiona ? Po to by imiona te poniosły w przyszłość prawdę o naszych czasach, tak jak prastare imiona Mścisław, Jaromir, Bożydar czy Bronisław niosą informacje o początkach państwa polskiego, o naszej kulturze, naszej historii i języku. Ogłaszam niniejszym konkurs na najładniejsze imię epoki Tuska, po rozstrzygnięciu konkursu imię zostanie przesłane do MSWiA celem włączenia w urzędowy wykaz imion. Sam bym coś wymyślił, ale nic, poza Żurosław( sławiący żurek ) do głowy mi nie przychodzi.

Inne tematy w dziale Kultura