Zanosi się znowu na eskalację z Hamasem. W zeszłym tygodniu islamiści wystrzelili ponad 20 pocisków rakietowych i moździerzowych w kierunku płd. Izraela (większość spadła w Strefie Gazy, ale napięcie i tak wzrosło gwałtownie). Wczoraj izraelski dron zabił trzech terrorystów w Dir el-Balah (centrum Strefy), którzy szykowali się do odpalenia rakiet.
Izraelskie służby Szin-Bet twierdzą, że sprawcami ataków są Dżihad Islamski i pomniejsze grupy ekstremistów, które jednak nie mogłyby działać bez cichej zgody Hamasu. Ten, mając w pamięci Płynny Ołów sprzed roku, woli - przynajmniej na razie - uniknąć otwartej konfrontacji z Izraelem. Dopóki nie dostanie polecenia z Teheranu lub Damaszku.
Dziś min. obrony Izraela Barak upomniał hamasowców, żeby wystrzegali się dalszych prowokacji, bo utoną we łzach. Wygląda na to, że ostateczna rozprawa z Hamasem rządzącym Strefą od 2007 r. zbliża się nieuchronnie. Kraczą już o tym wszystkie bliskowschodnie gawrony; w powietrzu, jak mówią oficerowie izraelscy, unoszą się opary benzyny.
W najbliższych miesiącach Strefa zostanie całkowicie odcięta od świata - Egipt kończy budowę podziemnej żelaznej kurtyny, która uniemożliwi przemyt podkopami. Izrael też niedługo odgrodzi się zasiekami granicznymi od egipskiego Synaju, przez który Hamas, al-Kaida etc. docierały okrężnie ze Strefy Gazy na Zachodni Brzeg (via Synaj).
Hamas będzie musiał, albo podzielić się władzą z umiarkowaną ekipą Fatahu w Ramallah (Zach. Brzeg) wspieraną przez Izrael i USA, albo ...Płynny Ołów nr 2. W tej chwili druga opcja zdaje się przeważać.