Eli Barbur Eli Barbur
240
BLOG

ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (2)

Eli Barbur Eli Barbur Kultura Obserwuj notkę 30

 

ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (2)
 
Zawsze gdzieś na świecie
jest już po godzinie 17.
               (napis w barze)
 
Więc potem w podziemnej dyskotece Dobrowit na drabinie nastawiał reflektory pod sklepionym sufitem i umówiliśmy się za parę dni w miasteczku Sitges - z dwie godziny jazdy na południe od Barcelony. Faceci i kobitki z grupy Dobrowita, w długich deszczowcach z parasolami, tańczyli pod muzyczkę z filmów Felliniego, zagłuszając jakieś przemówienie 1-majowe. Zobaczyłem dziewczynę na najwyższym stopniu schodów prześwietloną słońcem; cyc luzem pod t-shirtem bez koncesji na rzecz frajerów i leniwym gestem odgarniała włosy z twarzy.
 
Miała na imię Iga i półleżąc na barze okręcała kosmyk włosów, przygryzając wargi, i to nie było całkiem złe. Faceci w koszulkach FIFA, oparci o konsolę, opowiadali, jak zszywali plastikowy dach stadionu na pasie startowym lotniska w  LaCoruñie  nad Atlantykiem.  Zobaczyłem samolot  na małej wysokości przez kolorowe szybki w oknach, które miały ten sam odcień, co likiery do koktajli.
 
Więc potem pociągiem pełnym kobiet z czarnymi koronkowymi wachlarzami skoczyłem do Sitges z trzech stron otoczonego górami, a z czwartej miałeś Morze Śródziemne. Był tam klasztor na wysokim brzegu ze skalistymi rozpadlinami z piaszczystymi plażami, do których prowadziły łożyska suchych strumieni, i w nocy tubylcy łowili ryby nad punkowcami uprawiającymi seks.  
 
Na drugi dzień siedziałem w głównej uliczce z knajpami, schodzącej do morza i wiatr gnał jakieś chmury, i popijałem Vino Fino z bukłaka, które wytaczali ci prosto z beczki. Zaczął padać ciepły deszcz i srebrny balonik miotał się pod szklanym dachem. W telewizorze włączyli światła na 100-tysięczniku i zobaczyłem mgłę nad boiskiem; w przerwie jakieś psy sczepiły się na polu karnym i kibice z najbliższego sektora dopingowali je skandowanym ole, i potem nagle w telewizorze poleciały migawki z blokady morskiej Falklandów.
 
Za przystanią było w prawo i były światła; stare lampowe radio grało na ladzie i sklepikarz zawinął mi suchą kiełbasę w pergamin; chłopak szedł ostro na fali ślizgową dechą na granicy słońca i cienia. Na plaży faceci grali w nogę i słychać było dudnienie, gdy biegali po mokrym piachu. Dzwoniły wanty i jękliwie szczekał jakiś pies; poczułem słodkawy zapach gotowanej kukurydzy i poczułem, jak słońce wali między chmurami. Santana grał Europę.
 
Przypomniałem sobie nagle, jak po wojnie Sądnego Dnia siedzieliśmy w Afryce po drugiej stronie Kanału Sueskiego i stada dzikich psów podchodziły nam nocami pod obóz. Całymi nocami słyszałeś wycie i w spalonym gaju pomarańczowym znaleźliśmy wojskową cysternę z winem, które mogło być zatrute, bo Arabowie tego nie piją.  Na próbę spiliśmy indyki w kuchni, które potem chciały dołączyć do kluczy bocianów lecących z Europy do Afryki.  
 
Ściągnąłem wytartą kurtkę jeansową; fale załamywały słońce w krótkie tęcze; szedłem po płytkiej wodzie i słońce znowu zaszło za chmurę. Plaża była szeroko ubita przez fale. Gruby, długowłosy przystaniowy stoczył po schodach wielką karbowaną oponę buldożera. Wiatr okręcał na kotwicy jacht pełnomorski ze spuszczonymi szmatami i dużą flagą Wuja Sama. Na końcu falochronu ludzie stali pod kioskiem z dwiema dziurawymi  markizami szarpiącymi na wietrze.
 
Przystaniowy zjechał wózkiem z łajbą 420 po betonowej pochylni, przytrzymując majdan z tyłu, żeby nie nabrał szybkości i pomógł mi zdjąć łajbę i postawić ją na wodzie. Odwinąłem żagiel z masztu i półsiedząc na rufie odpychałem się nogami od płytkiego dna, i potem spuściłem miecz, wychodząc na głębszą wodę. Żagiel szarpnął na wietrze; słońce oświetlało kolorowe dechy z żaglami latające po zatoce i ludzi z małymi harpunami, nurkujących pod falochronem.
 
Więc ostatnie, co widziałem w tym momencie: szara furgonetka Żuk z plandeką na końcu falochronu i ludzie Dobrowita machający do mnie rękami; ogromne poczucie wolności, jakby skończyła się wojna, lub kiedyś w dzieciństwie na wakacjach z matką w Polsce, i nigdy już potem nie widziałeś takiego ogromu zieleni, poprzecinanej potokami wypływającymi z gór.       Cdn
@
Opowiadanie Ziemia Królowej Maud pierwotnie ukazało się w izraelskim roczniku literackim „Akcenty-1990” i w 1996 roku w Polsce w tomie opowiadań pt. TEN ZA NIM. Obecna wersja jest nieco przeredagowana, eb.
@
http://www.youtube.com/watch?v=nTiWLLWdUeU&feature=related
 
 
 
 
 
 
 
Eli Barbur
O mnie Eli Barbur

STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY. Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach.  “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima. FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Kultura