ZIEMIA KRÓLOWEJ MAUD (2)
Zawsze gdzieś na świecie
jest już po godzinie 17.
(napis w barze)
Więc potem w podziemnej dyskotece Dobrowit na drabinie nastawiał reflektory pod sklepionym sufitem i umówiliśmy się za parę dni w miasteczku Sitges - z dwie godziny jazdy na południe od Barcelony. Faceci i kobitki z grupy Dobrowita, w długich deszczowcach z parasolami, tańczyli pod muzyczkę z filmów Felliniego, zagłuszając jakieś przemówienie 1-majowe. Zobaczyłem dziewczynę na najwyższym stopniu schodów prześwietloną słońcem; cyc luzem pod t-shirtem bez koncesji na rzecz frajerów i leniwym gestem odgarniała włosy z twarzy.
Miała na imię Iga i półleżąc na barze okręcała kosmyk włosów, przygryzając wargi, i to nie było całkiem złe. Faceci w koszulkach FIFA, oparci o konsolę, opowiadali, jak zszywali plastikowy dach stadionu na pasie startowym lotniska w LaCoruñie nad Atlantykiem. Zobaczyłem samolot na małej wysokości przez kolorowe szybki w oknach, które miały ten sam odcień, co likiery do koktajli.
Więc potem pociągiem pełnym kobiet z czarnymi koronkowymi wachlarzami skoczyłem do Sitges z trzech stron otoczonego górami, a z czwartej miałeś Morze Śródziemne. Był tam klasztor na wysokim brzegu ze skalistymi rozpadlinami z piaszczystymi plażami, do których prowadziły łożyska suchych strumieni, i w nocy tubylcy łowili ryby nad punkowcami uprawiającymi seks.
Na drugi dzień siedziałem w głównej uliczce z knajpami, schodzącej do morza i wiatr gnał jakieś chmury, i popijałem Vino Fino z bukłaka, które wytaczali ci prosto z beczki. Zaczął padać ciepły deszcz i srebrny balonik miotał się pod szklanym dachem. W telewizorze włączyli światła na 100-tysięczniku i zobaczyłem mgłę nad boiskiem; w przerwie jakieś psy sczepiły się na polu karnym i kibice z najbliższego sektora dopingowali je skandowanym ole, i potem nagle w telewizorze poleciały migawki z blokady morskiej Falklandów.
Za przystanią było w prawo i były światła; stare lampowe radio grało na ladzie i sklepikarz zawinął mi suchą kiełbasę w pergamin; chłopak szedł ostro na fali ślizgową dechą na granicy słońca i cienia. Na plaży faceci grali w nogę i słychać było dudnienie, gdy biegali po mokrym piachu. Dzwoniły wanty i jękliwie szczekał jakiś pies; poczułem słodkawy zapach gotowanej kukurydzy i poczułem, jak słońce wali między chmurami. Santana grał Europę.
Przypomniałem sobie nagle, jak po wojnie Sądnego Dnia siedzieliśmy w Afryce po drugiej stronie Kanału Sueskiego i stada dzikich psów podchodziły nam nocami pod obóz. Całymi nocami słyszałeś wycie i w spalonym gaju pomarańczowym znaleźliśmy wojskową cysternę z winem, które mogło być zatrute, bo Arabowie tego nie piją. Na próbę spiliśmy indyki w kuchni, które potem chciały dołączyć do kluczy bocianów lecących z Europy do Afryki.
Ściągnąłem wytartą kurtkę jeansową; fale załamywały słońce w krótkie tęcze; szedłem po płytkiej wodzie i słońce znowu zaszło za chmurę. Plaża była szeroko ubita przez fale. Gruby, długowłosy przystaniowy stoczył po schodach wielką karbowaną oponę buldożera. Wiatr okręcał na kotwicy jacht pełnomorski ze spuszczonymi szmatami i dużą flagą Wuja Sama. Na końcu falochronu ludzie stali pod kioskiem z dwiema dziurawymi markizami szarpiącymi na wietrze.
Przystaniowy zjechał wózkiem z łajbą 420 po betonowej pochylni, przytrzymując majdan z tyłu, żeby nie nabrał szybkości i pomógł mi zdjąć łajbę i postawić ją na wodzie. Odwinąłem żagiel z masztu i półsiedząc na rufie odpychałem się nogami od płytkiego dna, i potem spuściłem miecz, wychodząc na głębszą wodę. Żagiel szarpnął na wietrze; słońce oświetlało kolorowe dechy z żaglami latające po zatoce i ludzi z małymi harpunami, nurkujących pod falochronem.
Więc ostatnie, co widziałem w tym momencie: szara furgonetka Żuk z plandeką na końcu falochronu i ludzie Dobrowita machający do mnie rękami; ogromne poczucie wolności, jakby skończyła się wojna, lub kiedyś w dzieciństwie na wakacjach z matką w Polsce, i nigdy już potem nie widziałeś takiego ogromu zieleni, poprzecinanej potokami wypływającymi z gór. Cdn
@
Opowiadanie Ziemia Królowej Maud pierwotnie ukazało się w izraelskim roczniku literackim „Akcenty-1990” i w 1996 roku w Polsce w tomie opowiadań pt. TEN ZA NIM. Obecna wersja jest nieco przeredagowana, eb.
@
http://www.youtube.com/watch?v=nTiWLLWdUeU&feature=related
STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY.
Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach. “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima.
FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura