Zbiegają się niemal w czasie dwie cholernie ważne rocznice, które tylko pozornie nie mają ze soba nic wspólnego. W tym tygodniu minęło 50 lat od odpalenia pierwszego, historycznego longa Beatlesów „Please Please Me”, startującego żywiołowo wykrzyczaną odliczanką: One, Two, Three, Four!
Jak tylko czwórka tych chłopaków z Liverpoolu zaczynała grać i śpiewać - czuliśmy się autentycznie wyzwoleni, nie zdając sobie z tego sprawy i nie umiejąc wyrazić tego słowami. Tak było; te klimaty wracają do mnie za każdym razem, gdy skądś nagle dobiegają do mnie ich wczesne utwory.
To był start do nowej epoki nie tylko na Zachodzie, lecz także dla nas - na codzień tkwiących w magmie komuny. Pamiętam; jak tylko na prywatach rozlegały się dźwięki Beatlesów - z całym niesamowitym zawartym w nich ładunkiem młodzieńczości - wypełniało nas poczucie wielkiego szczęścia.
Druga ważna rocznica to przypadające w kwietniu 70-lecie pierwszej edycji „Małego Księcia” - świetnego pisarza francuskiego Antoine de Saint-Exupéry.To objawienie - z podobnym jak potem u Beatlesów ładunkiem młodzieńczości - też obiegło świat, stając się częścią naszej cywilizacji.
@
Tu jest trochę tych klimatów z lat 60. w Polsce, tak jak zapisałem je w autobiograficznej powieści pt. GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU.
"Pamiętam, jak zaczęli wyświetlać w Warszawie pierwszy film Beatlesów „Hard Days Night” i co rano lecieliśmy na pierwszy seans do kina Moskwa, gdzie spotykaliśmy się pod którymś z kamiennych lwów przed wejściem i zawsze chciałem cholernie zobaczyć, jak Beatle grają na żywo, bo mogłeś ich tylko słuchać na cały regulator, i potem znajome dziewczyny pytały, co za sens oglądać jeden film tyle razy, i były rozmowy, że niektórzy wolą Stonesów”...
"Miałem ciągle do załatwienia jakieś sprawy i w momencie największych zgrzytów na wydziale z gościnnymi występami przybyli do Waszawy Rolling Stonesi, i odbyła się pierwsza w moim życiu zadyma pod gołym niebem – na „największym placu Europy” - wtenczas jak z ciężarówek PIECZYWO wyskoczyli nagle mendziarze z pałami i broniliśmy pozycji pod obeliskiem z odlegościami do wszystkich stolic Europy. Pamiętam, jak potem w Sali Kongresowej Stonesi ładowali „Satisfaction” i mendy z pałami i paskami na brodach łazili między rzędami, i w prześwietlonych kłębach dymu papierosowego nad widownią latały balony z kondonów, i coraz to ktoś zrywał się z wrzaskiem, wywijając marynarą nad głowami w ciemności - po tym jak Mick Jagger rzucił na widownię swoją srebrną marynarkę”.
"Nie zastanawiałem się jeszcze wtedy, na ile dostęp do zachodniej kultury pop odsuwał nas od doraźnego zainteresowania komunizmem, ale mogę teraz powiedzieć z całą pewnością, że wtenczas w drugiej połowie lat 60. komuchy już naprawdę zaczynali grać na krótką metę i nawet nie myśleli, co będzie potem, jak cała ta młodzież wychowana ponad ich głowami na mentalności zachodniej - nie będzie już w ogóle wiedziała, o czym oni gadają tyle lat”.
STARAM SIĘ GADAĆ DO RZECZY.
Opublikowałem powieści „ GRUPY NA WOLNYM POWIETRZU ” (Świat Literacki, W-wa 1995 i 1999) i „ STREFA EJLAT ” (Sic!, W-wa 2005); tom opowiadań ” TEN ZA NIM ” (Świat Literacki, W-wa 1996); ” WZGÓRZA KRZYKU” (Świat Literacki, W-wa 1998) - zbiór reportaży i wywiadów zamieszczanych w latach 90. w GW i tygodniku Wprost; „WŁAŚNIE IZRAEL” (Sic!, W-wa 2006) - wywiad-rzeka o Izraelczykach. “ TSUNAMI ZA FRAJER. Izrael - Polska - Media” (wyd. Sic!, W-wa 2008) - zbiór felietonów blogowych, zamieszczanych w portalach: wirtualnemedia.pl i salon24.pl.; פולין דווקא (Właśnie Polska)- reportażowa opowieść o Polsce z rozmowami o kulturze - Jedijot Sfarim, Tel Awiw 2009; WARSZAWSKI BEDUIN (Aspra-Jr, W-wa 2012)- biografia Romana Kesslera. @ ZDZICHU: WITH A LITTLE HELP OF HUMAN SHIELDS. Spiro Agnew: The bastards changed the rules and didn’t tell me. I LOVE THE SMELL OF NAPALM IN THE MORNING (Apokalipsa teraz). "Trzeba, żeby pokój, w którym się siedzi, miał coś z kawiarenki" (Proust). MacArthur: Old soldiers never die; they just fade away. Colombo: Just give me the facts. "Fuck the Cola, Fuck the Pizza, all we need is Slivovica". Viola Wein: Lokomotywa na Dworcu Gdańskim nie miała nic wspólnego z wierszem Juliana Tuwima.
FUCK IT! AND RELAX (John C. Parkin)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka