W rzeczywistości świat nie ocknął się jeszcze z osłupienia; wciąż od nowa międlone są “znane i lubiane” truizmy o imperialnych ciągotach rosyjskich na przestrzeni dziejów. Prawdę mówiąc, zamiast tego wolałbym się dowiedzieć, ilu właściwie ludzi zginęło w czasie “pięciodniówki”, bo ten sympatyczny szczegół umknął jakoś powszechnej uwadze.
Rosja nie tyle wygrała, co Gruzja przegrała; ponad 100 tysięcy ludzi pozbawionych jest dachu nad głową. Izraelscy korespondenci w Gori podają, że Rosjanie prowadzą tam od rana akcję masowych aresztowań, rabując przy okazji co się da. To oczywiście nie jest zwiastunem uspokojenia, pomimo optymistycznych zapewnień mediatorów UE.
Nawiasem mówiąc, dosyć ciekawe są w tym wszystkim migawki z Putinem i Miedwiediewem, którzy najwyraźniej podzielili się rolami na złego i dobrego policjanta. Pierwszy w skądinąd nowiutkiej kamizelce kuloodpornej wizytował żołnierzy we Władykaukazie, podczas gdy ten drugi w opalizującym garniturku wygłaszał przemówienia na Kremlu.
Zanim rozwieją się dymy…nad pomnikiem Stalina w Gori (palą osty, czy jak?), wojna w Gruzji rozstrzygnęła już jeden z najważniejszych dylematów: czy Rosja może być stategicznym partnerem wolnego świata. Oczywista odpowiedź brzmi “niet”, choć nie jest wcale jednoznaczna dla negocjatorów UE - pomimo tych wszystkich czarnych dymków.
x
Z ostatniej chwili: CNN i BBC podają, że rosyjska kolumna pancerna kieruje się z Gorni w stronę Tbilisi. Podobno chcą zająć jakąś opuszczoną bazę..., ale sołdaty wywijają rosyjskimi flagami, wrzeszcząć "Tbilisi". W rosyjskich mediach ani słowa o tym.