Chłopaki-poprawniaki mają nowy problem:
Paradne, prawda? Miejscowa ludność skorzystała ze swego obywatelskiego obowiązku – i zamiast otrzymać pochwałę demotfukraci załamują ręce, sugerując Niderlandczykom przymusową wizytę na OIOMie. Dzieje się straszna zbrodnia – szef PVV Geert Wilders chce ograniczenia napływu islamskich imigrantów! Wciórności!
Demotfukraci krytykują demotfukrację i w tym histerycznym jazgocie ginie kontekst. A kontekst mieni się ciemnymi barwami: Holandia zamieniła się w koczowisko dla całych społeczności z Afryki północnej i Bliskiego Wschodu. Samo w sobie nie jest to nic złego, niemniej tubylcy z niejakim zdumieniem zauważyli, że ze strony imigrantów zamiast wdzięczności słychać jedynie ultymatywne pokrzykiwania. Pokrzykiwania zamieniające się czasem w całkiem wymierne akty przemocy: Theo van Goch i Pim Fortuyn ponieśli śmierć z rąk kolorowych pieszczoszków politpoprawniaków. Kapłanów politycznej poprawności przykłady te niczego nie nauczyły, nadal wolą przyzwalać na prowokacyjne żądania muzułmanów niż chronić tradycyjne wartości.
Ostoja wolności osobistych – Wielka Brytania – pod wpływem kamrata Tońcia Blaira, Lorda Ahmeda, odmówiła Geert Wildersowi prawa wjazdu. Nazir Ahmed (personalia nie są przypadkowe, ów jegomość reklamował się jako muzułmanin) zagroził strasznymi konsekwencjami, jakimiś nieokreślonymi rozruchami wielotysięcznych tłumów i rząd Jej Królewskiej Mości haniebnie ustąpił szantażyście. Towarzysz Blair zapalił zielone światło dla nietolerancji i łamania wolności słowa, uniemożliwiając Wildersowi swobodne wyrażenie własnej opinii na temat islamistów.
Przed kim stchórzył reżim Tońcia Blaira okazało się już po miesiącu – 25 grudnia 2007 roku wzorowy muzułmanin Lord Ahmed gnał autostradą znajdując się pod wpływem alkoholu (prowadzenie auta urozmaicając sobie dodatkowo zabawą telefonem komórkowym). Rajd Jej Lordowskiej Mości znalazł finał na tyle poprzedzającego go pojazdu; niewierny kierowca staranowanego samochodu zginął na miejscu. Na szczęście dla sprawiedliwości na wysokości zadania stanął Sąd Apelacyjny, który 12 marca 2009 roku uwolnił Lorda od odpowiedzialności za wypadek. Jedyną realną karą za zabójstwo drogowe było wydalenie Jego Lordowskiej Mości z Partii Pracy.
W takich paneuropejskich dekoracjach politycznych rozkręciła się kariera Geerta Wildersa. Trudne do zniesienia warunki narzucane przez agresywną mniejszość powodują zrozumiałą reakcję coraz bardziej zniecierpliwionych i rozczarowanych wobec kapitulanckiego rządu obywateli Holandii. Wyborcy postanowili wyrazić swoje zdanie, powodując popłoch w kręgach politporawnościowych. Kręgach, które są genetycznie niezdolne do postawienia tamy rozwydrzonym imigrantom. Próg wytrzymałości wobec prowokacji muzułmanów oraz ich oddanych mecenasów z klasy rządzących został przekroczony, o czym świadczy wyborczy wynik PVV.
Dla chłopaków-poprawniaków jest to, jak wspomniano, problem. Natomiast żadnego problemu kolesie nie widzą w tym:
Skrajna lewica i komuniści: 34 mandaty.
Przedstawiciele najbardziej morderczej w dziejach świata ideologii dostali (wg szacunków) 34 miejsca w europarlamencie – i pretorianów demotfukracji to nie razi. Gdyby podobny wynik uzyskali ideologiczni (aczkolwiek mniej krwawi) koledzy komuchów, czyli neonaziści, to ryk oburzenia zagłuszyłby wszystko inne. A tak – wsio w pariadkie, niczewo, tawariszczi. Zagrożeniem nie są dziedzice ludojadów Lenina i Stalina, lecz jakiś prowincjonalny polityk, co to chce na 5 lat zakazać wstępu muzułmanom w granice Europy..
Inne tematy w dziale Polityka