Każdy, kto przebywał nad naszym modrym Bałtykiem, zapewne zaobserwował jegomościów przeczesujących plażę za pomocą wykrywaczy metalu. Czy także każdemu wpadło do głowy, iż przygląda się p r a w i e przestępcy?
Prawdziwym natomiast przestępcą jest każdy działkowiec lub właściciel piędzi ziemi, który podczas przekopywania chwastów wydobył szpadlem na światło dzienne stary karabin, pieniądz lub inną ruchomość będącą dziełem człowieka i faktu tego nie zgłosił gdzie trzeba. Zamiast tego wydobytego szmajsera, dukata lub inną ruchomość będącą dziełem człowieka umieścił nad kominkiem w domu jako prehistoryczne kuriozum, nie racząc poinformować nadzorców (czyli urzędasów) o swoim epokowym odkryciu.
Przykładem zatwardziałego kryminalisty i wandala jest z kolei każdy, kto hasa po lesie z wykrywaczem metalu w intencji znalezienia dowolnych militariów bez zezwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków. Tak stanowi art. 36 ustawy o ochronie zabytków (Dz. U. z 2003 r. nr 162 poz. 1568). A kto „narusza” ten faszystowski przepis podlega – a jakże – karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. No i oczywiście przepadkowi ulegają narzędzia i przedmioty (wykrywacz i łopata), którymi dokonano „wykroczenia”. Dlaczego? Ano dlatego, że wszystko, co znajduje się pod ziemią należy do skarbu państwa, nawet jeśli ten skarb o istnieniu zabytku nie miał urzędniczego pojęcia.
Dzięki entuzjastom militariów ocalono od zjedzenia przez rdzę setki pamiątek, w tym nawet tak spore obiekty jak działa szturmowe czy samoloty. Tysiące drobiazgów zasiliło muzea oraz – owszem, co tu ukrywać – prywatne kolekcje. Z punktu widzenia skarbu państwa mamy do czynienia z wykroczeniem. A z normalnego punktu widzenia?
Działkowiec, który po raz dziesiąty wygrzebie z gruntu przedmiot, który budzi podejrzenia, iż jest zabytkiem, najpewniej zamiast wstrzymać roboty i powiadomić konserwatora zabytków (co wiąże się ze stratą czasu i nerwów), po prostu ciśnie wykopalisko w krzaki. Rezultat zatem będzie identyczny, jak w przypadku nie wydobycia owej rzeczy – ulegnie zardzewieniu na śmierć. Podobny efekt daje kryminalizacja eksploracji dokonywanych przez miłośników broni: ilość ekshumowanych obiektów się zmniejszy. Czy o to chodzi w zagadnieniu o nazwie „ochrona zabytków”?
No tak, lecz co by było, gdyby tak każdy zabierał do domu wykopane zabytki? Odpowiedź: dobrze by było! Znalazca wyręczałby państwo w trudzie konserwacji i opieki wykopaliska wyrwanego nieubłaganej naturze. Miłośnicy militariów chuchaliby i pieścili swoje odkrycia i to na własny koszt. Znalezisk byłoby więcej. Owszem, niekoniecznie stawałyby się dobrem dostępnym dla ogółu, lecz, po pierwsze, ogół się średnio interesuje stg 44, a po drugie kolekcjonerzy nie żyją wiecznie, w końcu i tak część ich zasobów znajdzie się w muzeach. Nachalność i terror ze strony państwa jest więc przejawem niecierpliwego totalitaryzmu. Czyli działalnością zbędną i szkodliwą.
Inne tematy w dziale Polityka