W Warszawie, w biały dzień, w pobliżu centrum handlowego, dwóch młodocianych degeneratów zabiło nożem policjanta. Dwa dni później w programie „Dzień dobry z TVN” zameldowali się dwaj koledzy poległego funkcjonariusza. Po rutynowych wyrazach żalu policjanci przystąpili do dawania cywilom dobrych rad.
Co zatem należy robić, kiedy zobaczy się dwóch zdeterminowanych bandytów zakłuwających półmetrową kosą przechodnia? Zdaniem Wujków Dobre Rady – należy interweniować: zwrócić nożownikom uwagę na niestosowność ich postępowania, pogrozić palcem i obiecać, że się zadzwoni na komendę, wlepić wzrok prosto w ich oczy (a propos – kynolodzy twierdzą, że wyzywające spojrzenie w ślepia psa to proszenie się o przegryzienie szyi; ta zasada najwyraźniej nie działa w przypadku uzbrojonych gangsterów, wystarczy takiemu popatrzeć bez mrużenia powiek w źrenice i ów od razu truchleje) i tym podobne.
Jest tylko mały problem, zwany potocznie „pierwszy odważny”, obserwowalny łatwo codziennie np. na drogach, których jeden z pasów ruchu okupuje bus-pas. Dopóki „pierwszy odważny” nie wjedzie na teren zakazany, dopóty wszystkie pojazdy wloką się pozostałymi pasami. Wystarczy ów pierwszy odważny, by na bus-pas wlał się strumień ośmielonych zachowaniem lidera naśladowców. Panowie policjanci apelują do społeczeństwa, aby każdy z osobna był takim „pierwszym odważnym” i interweniował w obronie szlachtowanego bliźniego. Wszystko bardzo ładnie o ile bus-pasa nie pilnuje patrol – żadnych odważnych wówczas nie ma, są jedynie niedowidzące gapy, no a na takie ofermy przecież liczyć nie można. Nożownik w amoku to właśnie taki patrol przy bus-pasie odbierający odwagę wszystkim innym.
Panowie policjanci więc albo sobie żartowali, albo bezdusznie kpili z cywilów. Dowcipkowanie nad otwartym grobem raczej odpada, pozostaje zatem druga ewentualność – chłopaki robili sobie z nas jaja. Doświadczony, posiadający 15-letni staż policjant wydziału operacyjnego nie dał sobie rady z dwoma chwastami, a kolebiąca się na cienkich nóżkach starowinka ma reagować jako „pierwsza odważna”? Czym, parasolka czy torebką? Astmatycznym dyszkantem wzywać pomocy? Zresztą, co tam babcia – dorosły facet może się zawahać, kiedy przed oczami stanie mu żona i dzieci… Pozostaje jedynie z bezpiecznej odległości zadzwonić na 112, tyle że to i tak nic nie zmienia – na miejscu bójki pozostają tylko dymiące zwłoki, bo chwasty już zdążyły uciec.
Ja panom dowcipnisiom z policji mogę złożyć przyrzeczenie: chętnie zostanę „pierwszym odważnym” pod warunkiem, że przestaniecie lobbować na rzecz rozbrajania społeczeństwa. Mając klamkę pod pachą stanę w obronie każdego nieuzbrojonego policjanta zaatakowanego przez bandytów. W razie czego zastrzelę napastnika, mając świadomość, że prawie na pewno będę mógł liczyć na wsparcie ogniowe innych uzbrojonych obywateli. Umowa stoi? Wy przestaniecie pomiatać ludźmi swoimi barbarzyńskimi radami, my w rewanżu będziemy rzadziej wam zawracać głowę.
Narzekaliście, panowie, że „nikt” nie odważył się interweniować, że mamy takie ciemne społeczeństwo, że nie umiemy się zachować. A przyszło Wam do głowy, że Wy przynajmniej za podejmowane ryzyko dostajecie pensję i szybką emeryturę, a my musimy „dostosowywać środki obronne do sytuacji zagrożenia”, jak mniej więcej głosi nieludzki przepis definiujący obronę konieczną? Wasz kolega zginął w Warszawie, w biały dzień, w pobliżu centrum handlowego - jakie szanse ma ktoś mieszkający na odludziu? Powszechny dostęp do broni palnej dla niekaranych, zdrowych psychicznie ludzi to najprostsze i najbardziej uczciwe rozwiązanie. Chwasta może to z noża nie rozbroi, niemniej z całą pewnością odbierze mu poczucie siły i bezkarności.
Inne tematy w dziale Polityka