Większych zbrodni nie znacie?

Marszałek sejmu Zych Józef zapomniał kiedyś, że przed szczerymi wypowiedziami warto mikrofon wyłączyć i cała sala obrad mogła podziwiać jego dykcję wyrażoną znanym powszechnie warczącym słowem na „k”. Ministerka Fedak z kolei tak się przyzwyczaiła do dziennikarzy, że postanowiła nie fatygować się autocenzurą i swojemu koledze z reżimu zaproponowała, aby oddalił się bardzo szybko („Sp…”). Lech Kaczyński dał kiedyś dowód bliskości z wyborcami, gwarowo nawiązując kontakt z jakimś kloszardem („spieprzaj, dziadu”). Lech potrafił zresztą dostosowywać się do rozmówców, swojego best frienda z Gruzji określił nazwiskiem „Dżugaszwili” – widocznie Saakaszwili kojarzył mu się z wybitnym politykiem.

 

Zresztą, nie ma co przedłużać – klną wszyscy: politycy, dziennikarze, artyści, sportowcy, aktorzy, urzędnicy i tak dalej. Powiedzmy sobie szczerze, większość z nas czasami sobie pofolguje, niektórzy częściej niż czasami. Nie wszystkich jednak uda się usłyszeć i nagrać, dlatego niektórzy pozują na świętszych od papieża i wydają cenzurki.

 

O ile wiadomo („Gazeta Polska” niczego na ten temat jeszcze nie wspominała) urzędujący prezydent wielu przezwisk Komorowski publicznie nie klnie. Okazuje się jednak, że to żadna zaleta – urzędujący prezydent wielu przezwisk jest na bakier z ortografią. Jak się okazuje - zbrodnia to niesłychana.

 

Wysyp na Zalonie wpisów poświęconych temu drobiazgowi wprawił Mła w wielominutowe zdumienie. Po raz drugi zostałem zaskoczony, kiedy Kolega Rolex zbeształ mnie za przypomnienie wpadki Lecha Kaczyńskiego (tej z „Dżugaszwilim”), domagając się taśm, nagrań i dowodów, no, można powiedzieć, domagając się „prawdy”, którą najwyraźniej ukrywam nie podając od razu bibliografii. Swoją napastliwość ubarwił Kolega Rolex obelgami pod moim adresem, chociaż żadnego motywu do takiego zachowania Mu nie dałem. Wszystko to jest zusammen jeszcze bardziej niesamowite niż wygląda na pierwszy rzut oka – otóż dziesiątki tekstów popełnionych ku chwale ortografii i sromocie „idioty” wyprodukowali ludzie, którzy swoje własne wpisy redagują niechlujnie, niegramatycznie, w pogardzie dla interpunkcji i ortografii – ekspertyzy Kolegi Roleta nie wyłączając.

 

Przytomni ludzie delikatnie wskazali recenzentom, że sami mają problemy tam, gdzie pouczają innych. Setki zalonowych notek jest napisanych byle jak, mnożą się błędy wszelkiego rodzaju, nie wspominając o częstym braku sensu. W odpowiedzi padły odpowiedzi, które Mła osobiście wprawiły w bojaźń i drżenie. Otóż blogerowi wolno błędy popełniać choćby w jednoliterowych spójnikach, a prezydentowi nie! Albo też prezydentowi Kaczyńskiemu wolno było napisać „obiat” (obiad), a Komorowskiemu „bul” – nie. Dlatego, że „bul” to błąd gorszy od „obiatu”.

 

Uff.

 

Zdaję sobie sprawę, że urzędujący prezydent wielu przezwisk Komorowski nie jest idolem wielu moich Kolegów-blogerów (to nie wyrzut, to stwierdzenie faktu). Nie jest także moja intencją bronienie pasterza byków Komorowskiego. Chciałbym jedynie delikatnie zwrócić uwagę Koleżeństwu na fakt, że Wasze zarzuty są śmieszne, a natężenie jadu w wypowiedziach szkodliwe dla zdrowia i urody (no i pełne hipokryzji, o ile się tym jeszcze przejmujecie). Jednak robienie z takiego detalu, drobiazgu, rzeczy nieistotnej oskarżenia o „idiotyzm”, „nieuctwo” i traktowanie jako pretekst do impiczmentu to gruba przesada. Szczególnie w zestawieniu z wpadkami Waszego idola.

 

To ostatnie zdanie to nie jest zaproszenie do licytacji. To szklanka lodowatej wody. Proszę się nie krępować, ja stawiam.