Tak przynajmniej twierdzi dyplomata, długoletni pracowniki MSZ i wykładowca w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu dr. Witold Rybczyński, odpowiadając na naprowadzające pytanie obiektywnego, bezstronnego dziennikarza:
Prezydent Lech Kaczyński powiedział we wczorajszych "Sygnałach dnia": "Byłem przeciwnikiem powołania Kazimierza Marcinkiewicza na premiera. Mogę powiedzieć: nigdy nie kazałem go podsłuchiwać. Natomiast wyrzucić go kazałem, to jest prawda". Czy takie brutalne sformułowania są na miejscu w ustach głowy państwa?
- Jestem zaskoczony, że prezydent używa takiego języka. To bardzo dziwne słowa. Nawet nie chodzi o to, że to język niedyplomatyczny. Jak ktokolwiek uważający się za osobę kulturalną może mówić o drugim człowieku: "kazałem go wyrzucić"? Takiego języka nie powinien używać żaden kulturalny człowiek. Zwłaszcza gdy jest profesorem. To są sformułowania niegodne prezydenta jakiegokolwiek państwa. Zwłaszcza Polski - kraju, który dopiero buduje swój status.
Dyplomatą nie jestem, zatem sięgam po ściągawkę:
wyrzucić — wyrzucać
1. «pozbyć się czegoś niepotrzebnego»
2. «rzuciwszy, spowodować ruch czegoś w jakimś kierunku»
3. «wysunąć gwałtownie ręce lub nogi do przodu lub w górę»
4. «zmusić kogoś do opuszczenia jakiegoś miejsca lub usunąć skądś»
5. wyrzucać «robić komuś wyrzuty z jakiegoś powodu»
Na razie nic podejrzanego. Może należy odwołać się do jakiejś starszej xięgi, tak dla porównania? Proszę:
A Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających i kupujących w świątyni; powywracał stoły zmieniających pieniądze oraz ławki tych, którzy sprzedawali gołębie. I rzekł do nich: «Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców» /Mt 21, 12-13/
Wyjaśnianie, który z tych obu dżentelmenów jest większym chuliganem wydaje się być ryzykowne, skupmy się zatem na zachowaniach godnych prezydenta. Według długoletniego dyplomaty szef Polski, kraju, który dopiero buduje swój status, nie powinien się pochopnie odzywać. Przypomnijmy niekulturalnemu Kaczyńskiemu dokonania jego wielkiego poprzednika, Kwaśniewskiego Aleksandra. Ten nie używał wątpliwych zwrotów, milczał i z godnością się chwiał na wszystkie strony – a zatem potrafił się zachować lepiej od profesora, choć sam był tylko prawie magistrem. Wywiadu ciąg dalszy:
Jakie konsekwencje mogą mieć takie słowa?
- Mogą obniżyć znaczenie naszego państwa na arenie międzynarodowej. W gabinetach wielu polityków na świecie po takich słowach zapaliły się czerwone światełka. Teraz mogą się obawiać, że i na ich temat mogą paść podobne słowa.
Tak jest. W rzeczy samej – cały świat w napięciu ogląda „Sygnały dnia”, z niepokojem czekając na pryncypialne słowa prezydenta średniej wielkości kraju w Europie. Bez trudu można wyobrazić sobie drżącą o swój los, obgryzającą paznokcie Angelę Merkel: „Wyrzuci mnie dzisiaj z bundesurzędu Kaczyński czy nie?” Albo tego wieśniaka z Teksasu, Jerzego Dablju Busza: „O rany, czy ja ostatnio nie nadepnąłem Mr. Katchynsky’emu na odcisk? Bo jeśli tak, to marny mój los!” I tak dalej. Co prawda jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby na znaczeniu tracił kraj, którego prezydenta boja się pod każdą szerokością i długością geograficzną, no ale nie jestem długoletnim dyplomatą i wykładowcą, wolno mi takich rzeczy nie wiedzieć.
Może coś dla rozluźnienia atmosfery – to samo nieocenione Metro donosi wielkim tytułem:Licealiści ocalili Ziemię. W jaki sposób? A taki:
Dzięki ich obserwacjom z listy Virtual Impactors, czyli tzw. killerów, skreślona została planetoida 2008GA110, o której dotąd myślano, że może kiedyś zderzyć się z Ziemią. Uczniowie obliczyli, że to niemożliwe.
No, panie Brusie Łilis, latasz pan bez sensu po całym kosmosie z bombami atomowymi, a tu proszę, małolaty wykonały robotę za pana nawet nie wstając od stołu. Powiedzmy sobie szczerze – za taki obsuw w przyszłym tygodniu na bank Kaczyński każe pana wyrzucić.
Inne tematy w dziale Polityka