Jaki znak twój? Dozór stały.
Gdzie ty mieszkasz? Tu, w kacecie.
W jakim kraju? Gdzieś na świecie.
Czem ta ziemia? Mą arendą.
Czem zdobyta? W urzędzie mam krewną.
Czy ją kochasz? Tak mi kazali.
A w co wierzysz? W kraty ze stali.
Coś ty dla niej? Wdzięczne dziecię.
Coś jej winien? Oddać życie.
Prawie trzydzieści milionów Polaków przestaje być niezaradnymi ofermami o skłonnościach samobójczych przeciętnie raz na dwa lata. Średnio bowiem co dwa lata zarządzane są wybory powszechne lub samorządowe – z tej specjalnej okazji ludzie, których na co dzień należy administracyjnie musztrować przymusowymi pasami bezpieczeństwa w autach, obowiązkiem posyłania własnych dzieci do szkół lub zakazywać posiadania broni palnej bo inaczej by zgłupieli, nagle przestają tracić głowę i są zdolni bez pomocy urzędnika dokonać światłego, rozważnego, przemyślanego wyboru, wpływającego nie tylko na ich życie, lecz funkcjonowanie całego, sporego przecież, państwa. Skąd się biorą te cykliczne przebłyski świadomości? Znikąd. Świadomość pozostaje bez zmian, to poganiacze niewolników organizują dyskotekę w Auschwitz, aby formalnie uzasadnić nazywanie ustroju totalitarnego „demokracją”. Porządek w papierach musi być.
Otrzeźwienia nie ma co oczekiwać. Był sobie kiedyś jakiś Korwin-Mikke, który protestował przeciw nakazowemu krępowaniu kierowców i pasażerów kajdanami (nie)bezpieczeństwa, naraził się jedynie na szyderstwa i potępienie. Wiadomo: JKM to pajac. A kto by tam słuchał błazna o kiepskiej dykcji? Kazali zakładać pasy, to nie należy pyskować i się zastanawiać, lecz je karnie założyć. Przecież w razie wypadku koszt akcji ratowniczej i leczenia obciąża całe społeczeństwo. JKM w tym momencie zauważał, że w takim razie człowiek nie jest wolną jednostką, lecz własnością państwa. Hola, hola! Po pierwsze – JKM wielkim pajacem jest, po drugie nie żyjemy na bezludnej wyspie, mamy zobowiązania i powinności wobec innych, a po trzecie tak gadać mogą tylko ci, co to tylko chcą brać, a niczego nie dawać. Znaczy margines etyczny i zwyrodnieni indywidualiści.
No to chyba nikt (poza elementami aspołecznymi) nie będzie kontestował najnowszego pomysłu Ministerstwa Infrastruktury? MinInfra rozważa wprowadzenie w życie kolejnego rozporządzenia poprawiającego bezpieczeństwo na drogach (Projekt rozporządzenia Ministra Inrastruktury w sprawie szczegółowych wymagań określających obowiązki kierowców wykonujących przewóz drogowy oraz pasażerski). Onet:
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji kodeksu drogowego, w którym chce wprowadzić zakaz używania przez kierowców podczas prowadzenia pojazdu urządzeń odtwarzających muzykę, czyli popularnych odtwarzaczy plików MP3. Nowy przepis dotyczyłby zarówno zawodowych kierowców świadczących usługi przewozowe, jak i kierujących pojazdami osobowymi. Wkrótce projektem zajmie się rząd.
Według resortu infrastruktury, kierowca ze słuchawkami na uszach traci czujność, ma gorszy refleks, jest zdezorientowany przestrzennie. Jego reakcje są bardziej upośledzone niż podczas prowadzenia rozmowy telefonicznej przez zestaw głośnomówiący. Zdaniem ministerstwa taka sytuacja stwarza niebezpieczeństwo w ruchu drogowym i powinna zostać wyeliminowana wyraźnym przepisem.
Pomysł zakazu używania empetrójek przez kierowców popiera policja. Jak powiedział rzecznik wydziału Ruchu Drogowego KSP, komisarz Andrzej Piętka, słuchanie muzyki rozprasza, skłania do zachowań ryzykownych i tym samym przekłada się na wzrost zagrożenia na drodze, choć przyznał jednocześnie, że nie istnieją żadne statystyki, które potwierdzałyby taką korelację. „Wszystkie działania zmierzające do poprawienia bezpieczeństwa w ruchu drogowym są warte wprowadzenia, nawet jeśli nie ma bezpośrednich dowodów statystycznych potwierdzających występowanie danego zjawiska. Nie spędzamy przecież za kierownicą życia, możemy posłuchać piosenek w domu” – stwierdził kom. Piętka. „Wnosiliśmy także o rozciągnięcie sankcji na słuchanie głośnej muzyki z odtwarzaczy magnetofonowych i dyskowych, niestety ministerstwo nie znalazło zrozumienia dla tego postulatu” – dodał.
Według resortu infrastruktury pomysł zakazu słuchania głośnej muzyki w samochodach jest wart wprowadzenia, na przeszkodzie stoją jednak względy natury prawnej, trudno byłoby określić dopuszczalny poziom hałasu.
Jednym słowem – na razie można jeszcze słuchać w samochodzie radia oraz kłócić się podniesionym głosem z małżonką. Ze słuchaniem empetrójek w autach może być gorzej, ponieważ na cel wziął je także ZAIKS:
Odtwarzanie utworów muzycznych na nośnikach nieoryginalnych jest procederem uprawianym przez wiele osób. Mało kto zdaje sobie sprawę z licznych prawnych uwarunkowań korzystania z takich piosenek. Przede wszystkim piosenka z punktu widzenia prawa (art.1 ust.2 pkt.7 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych), jest utworem uważanym za utwór autorski. Oznacza to, że dokonanie konwersji piosenki na format inny od oryginalnego nie jest objęte prawem zakazowym, czyli że każdy może sobie formatować piosenki bez pytania o zgodę jej twórców. Nie oznacza to jednak, że może tak uzyskany utwór dowolnie eksploatować. Zgodnie z art.2 ww ustawy korzystanie z piosenki wymaga zezwolenia autora utworu pierwotnego. Przeformatowanie oryginalnego zapisu piosenki jest ingerencją w prawa autora (autorów) piosenki. Wiele osób wychodzi z błędnego założenia, że jeśli wzięto oryginalny plik i zmieniono format odpowiedni dla nośnika innego typu, to nie mamy do czynienia z jej opracowaniem i nikogo nie trzeba pytać o zgodę. O tym jednak mają prawo decydować twórcy oryginalnej wersji piosenki lub jej producent, gdy nabył prawa zależne. […] Prawo autorskie jest obszarem prawa prywatnego. Autorowi musi się chcieć lub musi mieć w tym jakiś interes aby pozywać do sądu. Nie oznacza to jednak, że z punktu widzenia przepisów prawa autorskiego jest wszystko w porządku. Poza tym należy pamiętać, że tak przerobiona piosenka może nie spodobać się twórcom oryginału i odwołując się do ochrony swoich osobistych praw autorskich (art.16 i 78 ustawy) podejmą akcję ochronną, żądając zadośćuczynienia lub nawet występując z wnioskiem karnym (art.115 i 116 ustawy).
Wygląda na to, że jak nie kijem go, to pałką. Waaaadza i jej kolaboranci znajdą wkrótce sposób na to, by pozbawić nas przyjemności i jeszcze na tym zarobić. Protestów jednak nie będzie słychać, no bo kto by chciał być uznany za kontestatora bezpiecznego podróżowania samochodem lub złodzieja, okradającego przymierających głodem artystów? Miłego słuchania (w domu) muzyki (po uiszczeniu haraczu).
Inne tematy w dziale Polityka