Ponoć jedna czwarta aktywnych seksualnie Polek nie stosuje żadnej metody antykoncepcji. Innymi słowy – działa bez zabezpieczenia. Aktywni umysłowo Polacy z pewnością potrafią sobie wyobrazić następstwa tego szczególnego ryzyka. A wszystko przez brak edukacji ergo ciemnotę i niechęć do ubezpieczeń.
Pan prezydent Kaczyński (nie wiem który, ciągle mi się mylą – w każdym razie brat swojego bliźniaka, mówiąc językiem komentatorów sportowych) oświadczył był zdecydowanie, że nie podpisze ratyfikacji traktatu Ribben… sorry… lizbońskiego, jako że po odrzuceniu go przez Irlandczyków jest to bezprzedmiotowe. Pan prezydent nie jest twarzą, która widnieje na obrazku wiszącym nad moim łóżkiem, niemniej obiektywnie należy przyznać, iż logicznie rzecz biorąc ma rację. Mumia Europejska logiką się jednak nie kieruje, stąd wypowiedź Kaczyńskiego wstrząsnęła Europą, jak ze zgrozą donosi prasa. W następstwie decyzji pana prezydenta jakoweś przerażające paroksyzmy zagrażają Europie, gorsze nawet od następstw wysokich cen paliw…
A całe to zamieszanie wywołane jest przez brak odpowiedniego zabezpieczenia. Po prostu – gdyby Komisja Europejska ubezpieczała swój dyktat… sorry… swoje ustalenia od następstw nieszczęśliwych decyzji niedojrzałych dostatecznie narodów lub narowistych głów państw, to problem nie byłby aż tak poważny. Ot, jakiś tam Kaczyński coś zmalował? Nie szkodzi, wkracza ubezpieczyciel i pokrywa szkody, a traktat żyje dalej swoim zombiaczym życiem. Irlandia zgłosiła weto? Nieważne, polisa to pokryje. Brak takich zabezpieczeń dowodzi wyraźnie, że Mumia Europejska jest organizacją zbyt mało zbiurokratyzowaną i zetatyzowaną.
Nie to, co III RP. Pod władzą liberałów Tuska Donalda sprawy idą we właściwym kierunku. Nasi liberałowie nie ustają w biurokratyzowaniu i etatyzowaniu rzeczywistości. Oto w MinZdrow pojawił się pomysł wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej dla rowerzystów. Natura nie znosi próżni – puste miejsce po zniesionych przez naganną nieuwagę parę lat temu kart rowerowych urzędasy administrujące zdrowiem wypełnią polisami OC. Nie powinienem tego chyba pisać, lecz karty pływackie także zostały jakiś czas temu zlikwidowane…
Skąd MinZdrow bierze natchnienie? Z roku na rok przybywa rowerzystów. Szacuje się, że w Polsce ponad 20 mln ludzi przynajmniej raz na jakiś czas wsiada na rower. 20 milionów kieszeni do obrobienia – czyż urzędasy mogą taką okazję przepuścić? Tym bardziej, że inni amatorzy łatwego zarobku raczej nie podołają dodatkowym obowiązkom: Andrzej Maciążek, członek zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń, ocenia, że pomysł może jest i dobry, ale trudno będzie taki obowiązek wyegzekwować. Jedynym sposobem byłaby policyjna kontrola. W większych miastach mogłoby to zadziałać, ale w małych miejscowościach już byłby problem. Mnie się wydaje, że problem byłby odwrotny, jednak nie w tym rzecz (zresztą święcie w pomysłowość międzyresortową wierzę, na pewno z problemem by sobie poradzili tak, że cały świat biłby brawo z zachwytu). Chodzi oczywiście o ideę ubezpieczania wszystkiego, co tylko się da. Kiedy już wszystko zostanie zabezpieczone polisami, to wówczas nie tylko stłuczka na ścieżce rowerowej przestanie być problemem, ale i problemem przestanie być nawet prezydent Kaczyński. A rozchodzi się przecież o to, by wszystkim żyło się lepiej i dostatniej.
Bo czyż nie będzie nam lepiej, jeśli liberałowie przymusowo ubezpieczą nas od następstw czynności kuchennych? Ileż jest wypadków podczas krojenia chleba lub smażenia kotletów schabowych? No i poślizgnąć się zdarza na wylanym oleju… Albo prace w ogródku lub na działce – narzędzia są ostre, środki ochrony roślin trujące, na głowę może coś spaść… A spożywanie potraw? Codziennie komuś przytrafia się czkawka, niestrawność, potrawa nie smakuje, zadławienie grozi… Drobna opłata ubezpieczająca następstwa codziennych działań problemy wszelkie elegancko rozwiąże.
No i wtedy nie tylko przestaniemy martwić Europę, lecz i udowodnimy, że zasłużyliśmy na uczestnictwo w strukturach.
Inne tematy w dziale Polityka