Posłowie chcą uruchomienia kilkuset nowych fotoradarów. Proponują, by za przekroczenie prędkości kierowcy nie dostawali punktów karnych, ale płacili nawet 2 tysiące złotych mandatu. Na początku liczba fotoradarów ma być podwojona do ponad 300, a docelowo w ciągu kilku lat będzie ich 1000.
Uzasadnienie? A jakże, cóż by innego – bezpieczeństwo. Kto jest autorem tego faszystowskiego szwindlu? A któż by inny, jak nie liberalna (łac. liberalis = wolnościowy) partia Peło? Ta sama Peło, co to z przytupem zapowiadała rozluźnienie biurokratycznych kajdanów, likwidację durnych przepisów i ograniczenie wytrysków legislacyjnych…
Cóż więc wolnościowcy wykombinowali? To:
Nowością jest też zlikwidowanie punktów karnych dla kierowców przekraczających prędkość, a także zastąpienie mandatów karami administracyjnymi. Będą one znacznie surowsze niż obecnie. – Kierowca, który przekroczy dopuszczalną prędkość o 50 km w obszarze zabudowanym, zapłaci za to 1000 zł, jeżeli okaże się recydywistą – 2000 zł – tłumaczy mł. insp. Mariusz Wasiak, radca w Biurze Ruchu Drogowego KGP.
Podsumujmy: towarzysze liberałowie chcą wkopać w pobocza 1000 fotoradarów, aby „poprawić bezpieczeństwo na drogach”. Jeleni, których uda się sfotografować, puści się z torbami. Będzie bezpieczniej?
To niewłaściwie postawione pytanie, nie uwzględniające właściwych kontekstów. Otóż wartość inwestycji radarowej mierzy się w inny sposób. Tak, pretekstem jest „bezpieczeństwo”, lecz wymierne rezultaty przelicza się na co innego:
Chcemy wprowadzić standardy, które od lat sprawdzają się w krajach Europy Zachodniej – tłumaczy poseł Zbigniew Rynasiewicz, przewodniczący Komisji.
Bardzo ładnie, towarzyszu pośle. O jakie „standardy”, tak znakomicie sprawdzające się w krajach Europy Zachodniej chodzi? O takie:
We Francji, gdzie podobny system działa od 2002 r., nakłady zwróciły się już po ośmiu miesiącach. Dziś utrzymanie ok. 1500 fotoradarów kosztuje tam ok. 40 mln euro, wpływy z tego tytułu sięgają ponad 300 mln euro rocznie.
Widać wyraźnie? Nie chodzi o żadne tam bezpieczeństwo, to mowa trawa dla naiwnych uzasadniająca faszyzowanie rzeczywistości, prawdziwym celem są wpływy (słownie: wpływy). Nie przelicza się ilości postawionych radarów na ilość wypadków, lecz na wpływy.
Jedno jest pocieszające – wolnościowcy z Peło uważają, że na razie społeczeństwo nie jest gotowe przełknąć nowych podatków, dlatego wprowadzają je kuchennymi drzwiami pod perfidnie odwołującymi się do uczuć pretekstami. Gdyby sądzili, że mogą totalitarne porządki wprowadzić ot tak, bez uzasadnienia – to by je wprowadzili. Choć marna to pociecha – lud jest już złamany, podpiłowywać masztów na radary przecież nie będzie, ludzie położą uszy po sobie, najbardziej niepokorne jednostki kupią sobie co najwyżej antyradar.
Będzie bezpieczniej. I liberalniej…
405d862db49b754d37ae0727b9719894
Inne tematy w dziale Polityka