Ależ było euforycznie, ileż mściwej satysfakcji towarzyszyło upokorzeniu Rosji poprzez oderwanie od Serbii zbuntowanej prowincji. Antyrosyjskie fobie przeważały nad chłodną oceną sytuacji, obcinanie macek Kremla na Bałkanach było ważniejsze od uzasadnionych obaw co do tolerowania muzułmańsko-narkotykowego wrzodu w centrum Europy oraz tworzenia niebezpiecznego precedensu, polegającego na siłowym wytyczaniu nowych granic. I oto są pierwsze efekty tej krótkowzrocznej polityki: wy nam Kosowo, to my wam Osetię.
W tym przypadku dodatkowym czynnikiem jest hałaśliwa hipokryzja Zachodu i jego łańcuchowych piesków z megafonami pod ruskimi ambasadami: to, co podczas Anszlusu Kosowa było cnotą, teraz okazuje się być naruszaniem integralności terytorialnej, agresją i interwencją na obcym terytorium. Sam prezydent Kaczyński Lech z powagą wygłosił tragikomiczne oświadczenie: Osetia Płd. i Abchazja są częścią Gruzji i nic tego nie zmieni. Przypomina się, że celem Rosji jest ropa, co jest ponoć bezprzykładną zbrodnią, zapominając jednocześnie o powodach obecności Amerykanów w Iraku.
Zadziwiające: upokarzanie Rosji jest wporzo, jej przeciwdziałanie takim afrontom czynem nagannym – najwyraźniej symetria w tym przypadku nie ma prawa mieć zastosowania. Dlaczego właściwie? Bo… bo nie. Po prostu – możemy się zapewniać, nawzajem, że my jesteśmy cacy, a Rosja be, niemniej argumentów Zachód/NATO nie ma, bo wcześniej pozbawił się dziewictwa naruszając integralność terytorialną i interweniując na obcym terytorium Serbii.
Wygląda na to, że obecnie największą wartością moralną jest obłuda.
Inne tematy w dziale Polityka