Żyjemy w kraju w którym wydarzenia incydentalne nabierają jakiegoś guliwerowego kształtu jakby je ktoś dmuchał i dmuchał a fakty podstawowe dla kondycji społeczeństwa znikają jak efemerydy.
Do tych ostatnich należy bez wątpienia śmierć Henryka Mikołaja Góreckiego kompozytora, który odniósł największy sukces płytowy ze wszystkich naszych kompozytorów - a tych mamy niemałą i świetną galerię. Napisałem kiedyś, że w ostatnim 20-leciu największy sukces jeśli idzie o Polskę odniosła polska poezja - nie politycy, nie sportowcy - była nim Literacka Nagroda Nobla dla Wisławy Szymborskiej. Dzisiaj media zamiast rozważać szanse kolejnego Nobla Literackiego w roku 2011 da Adama Zagajewskiego - rozważają raczej nieco drobniejsze szanse w innych dziedzinach, które nie przyniosły nam splendoru.
Byłby to miły dla oczu widok gdyby czołowi przedstawiciele mejnstrimu toczyli żywe kłótnie w telewizorze na akcentowe stopy Zagajewskiego i metafory znakomitego Poety. Ale na co komu liczyć akcentowe stopy lub zastanawiać się czy one w ogóle tam są....lepiej liczyć huk nóg na Krakowskim Przedmieściu. Albo po co komu metafory wygłaszać w TV - mógłby język zawiązać się na supeł. Na chwałę spokoju społecznego w Polsce i uspokojenia bezrobotnych.
Nie mamy szczęścia do świętowania narodowych trofeów: w 1983 i 1985 UNESCO ogłosiło lata Witkacego i Szymanowskiego, niestety był stan wojenny. Stan wojenny przerwał też rozwój poszukiwań Jerzego Grotowskiego i jego I i II Zespołu Teatralnego oraz jego uczniów i stażystów. Wielu nie publikowało w stanie wojennym. Do dziś odrabiają zaległości.
Wojna zabiera czas jak lichwa, kradnie lub niszczy bezpowrotnie wszelkie możliwości.
Międzynarodowy sukces H.M. Góreckiego i prestiż oraz Order Orła Białego, który otrzymał przed śmiercią mógłby być wygodnym pretekstem do rozmowy o wartościach sztuki i bezsensie wojny. Sztuka nie może odprowadzać na kolejne metropolie kolejnych pokoleń - zabraknie słów, nut i obrazów. Prawie wszystkie chyba już były. No może zostało jeszcze kilka.
Niestety w naszym kalendarzu ciągle brakuje dni na takie rozmowy: jakby ktoś ciągle się wtrącał ze swoją drobną walutą i chciał, żebyśmy ciągle o nim mówili i o jego kolegach. Za darmo oczywiście mamy mówić.
"Symfonia pieśni żałosnych" jest alegorią o przerywaniu życia, o udaremnianiu egzystencji. Przedłuża je w innej - niebiologicznej przestrzeni.
Inne tematy w dziale Kultura