Do pisania tego tekstu sprowokowała mnie informacja PAP o tym, że polscy piosenkarze doszli do porozumienia z You Tube i będą mieć tantiemy z tego serwisu. Jeden z tych piosenkarzy wyjaśniał, że teksty piosenek pisane przez niego to też robota i należą się pieniądze.
Zacząłem więc myśleć jak ma się do tego poezja, a raczej poeci, do odbioru masowego i do tantiem, inaczej honorariów, pieniędzy. Otóż nijak. Nie będę się powtarzał gdyż pisałem tutaj już ileś razy, że poziom czytelnictwa obecnie jest minimalny (więc poezji nie czyta się wcale) - i twórczość poetów za wyjątkiem tych najbardziej znanych od lat kilkudziesięciu i tych, których czyta się obowiązkowo jako lektury – trafia w próżnię. Stąd i moja propozycja „Akcji 2011 – czytajmy polskich poetów”, może coś z tego będzie.
Wracam do pierwszego akapitu – napisałem tam „sprowokowała”, tak: „sprowokowała” a nie „zainspirowała”. Niestety żyjemy w kraju w którym coraz częściej wiele faktów nas prowokuje a nie inspiruje. A co to „inspiracja” i jak może ona wyglądać pokażę w dalszej części tekstu.
Od 1 stycznia jestem też na bezrobociu, szef zlikwidował firmę i wyprowadził się z miasta gdzie mieszkam, wiedziałem o tym wcześniej, zero zdziwienia. Okres bezrobocia przyda się na konieczne wizyty kontrolne u lekarzy, przede wszystkim wzrok gdyż pracowałem w sieci. Fizjologia organizmu mężczyzny, który pracuje dużo i ciężko po kilkanaście godzin dziennie nawet gdyby to był komputer – wygląda w ten sposób, że w którymś momencie organizm staje i mówi podmiotowi lirycznemu: „Dość, dalej nie idę”. W sytuacji gdy nie udało się zarobić odpowiednią kwotę do tego pięknego dnia abdykacji organizmu z konieczności roboty - podmiot liryczny musi harować dalej, wtedy już „kościami” jak to określam...co widać, słychać i czuć. Ideologów obecnego systemu w Polsce utrzymujących bezrobocie na poziomie 10% niewiele to wzrusza, twierdzą, że niewolnicza praca jest tak pociągająca, że wymaga naszej pracy aż do śmierci. Nie wiedzą ci nieszczęśnicy, że zabrnęli w antyludzką głupotę – odtwarzają u nas system, który pogrążył Amerykanów a datuje się w początkach lat 60-tych XX wieku. Wystarczy poczytać Irvinga Kristola o tamtym okresie w USA.
Temat chory wymaga dużej ilości słów. Więc przerwa na skręta, palę tytoń. Maleńka coffi, szklanka wody mineralnej, rzut oka na konspekt.
„Promocja poezji” – dość dziwne zajęcie
Ktoś z blogerów lub blogerek napisał w komentarzu pod którąś z moich notek, że LC „Poetry & Paratheatre” jest promocją poezji. Mam do siebie dystans i zawsze nie przeceniam swojego stanowiska, postanowiłem poprowadzić takie czasopismo mając nadzieję, że za dwa-trzy lata osiągnie jakiś pełny wyraz i odpowie na pytania: jak takie czasopismo w sieci powinno wyglądać, czy jest sens pewnego wysiłku. Ale powiedzmy, przyjmijmy hipotetycznie że jest promocją poezji. Czy nie jest dziwne, że 20 lat po tzw. ‘okrągłym stole’ poezja musi być promowana, czyli mówiąc lepiej: propagowana, reklamowana. Czyżby jeszcze był analfabetyzm, ludzie nie umieli czytać?
Poezja jest tak stara, że w pierwszym tekście filozoficznym w historii naszej cywilizacji indyjskich Wedach z przed 4.000 lat znajduje się pytanie: co było pierwsze w procesie ludzkiego poznania – „rytm czy nucenie?”.
Ale wracając do naszych polskich kontekstów: czy nie jest dziwne, że nawet ludzie wykształceni potrafią zacytować z pamięci co powiedział celebryta. A nie potrafią wymienić choćby jednego tytułu tomu Laureata Nobla Czesława Miłosza? Albo kandydata do Nobla Adama Zagajewskiego?
Blackout, przerywnik w tekście. Z dedykacją dla blogerki „Prowincjałki”: dziś są moje urodziny, kolejne...Trochę subiektywnych, pseudoironicznych i pseudoautoironicznych refleksji
Życie mija moja droga polska i nie-polska młodzieży bardzo szybko. Taka nasza uroda. Ze śmiercią nie wygrano. Więc popełniono błąd, mimo że nauka ma wiele technologicznych cacuszek – niestety: Triumfujemy, My – Krytycy Uniwersyteckiej Katedry, Czarni Filozofowie. A jak wyglądamy? Napisałem o tym wiersz, o naszej estetyce – opublikuję go kiedyś, jeszcze coś w nim brakuje:)

za: romoldbooks.org /The Raven-Corvus-Corax/
Czy jednak nie wymyślono pewnych procedur przeciw śmierci, Filozofia ma przecież ponad 6.000 lat – co jest najwcześniejszą datacją, minimum żywieniowym. Jeśli nie kilkaset tysięcy lat – co jest równoznaczne ze ścisłym postem. Postem tak ostrym, że blednie przy nim Święty Pancernik – jegomość ze średniowiecznej Italii obwieszony kłódkami i innym żelastwem, który jadł raz w tygodniu chleb i zupę z kopru włoskiego. Za dużo Pancerniku, za dużo, na tym obrusiku o dwa emblematy za dużo.
A czy wymyślono a czy nie wymyślono – a kto to wie? A nawet jak wie to nie powie!
„krato smara krtam smara” /Śri Iśopanisat/
Takie urodziny jak moje dzisiaj nie polegają na patrzeniu w przeszłość, podsumowaniu życia – odwrotnie: na realizacji planów na najbliższe dni, tygodnie i lata. Maleńka coffi, butelka wody mineralnej i do roboty:) Przeszłości zresztą nie ma. Popatrz, zobaczysz sam: nie ma.
Dni takie jak swoje urodziny czy imieniny zawsze lubię uczcić na dwa sposoby. Jeden kawiarniany: kawa, lampka Martini, dwie lampki, więcej nie trzeba, jakiś wiersz pisać, notatki do wiersza. A drugi - polski tradycyjny: prosto a mocno! Kolacyjka: wędliny, może być dobra kiełbasa wonna np. jałowcowa, extra mocny chrzan, smakowity chleb z masłem, no i kilka kieliszeczków wódki, czystej oczywiście, może być „Wyborowa”. Dziś wyłącznie filozoficznie: kawa, woda mineralna, tytoń, kilka zdań.
W „Apokalipsie św. Jana” jest wiele ciekawych rzeczy. Nie wiem czego ludzie boją się jej czytać jakby tam były same „strasliwe diabełecki” z ogonami i różkami:) A nawet jak czytają to prostują się im włosy na głowie z przerażenia:) Więc jak przezwyciężyć taki lęk? Normalnie – ściąć włosy i nie ma stracha! I wtedy można poczytać o pięknej przyrodzie, drzewach, fontannach, rzekach i innych wspaniałościach. Tak, życie ma jednak smak. A wygląda jak jeden dzień. I już blogerka „Prowincjałka” powinna się domyślić ile ja mam lat:))
Dla tych którzy mnie nie znają powiem, że włosy mam teraz takie jak wokalista „Kipelowa”: )) - „Put Na Wierch”, tak, droga jest zawsze w górę. Przy okazji próba czy się wklei filmik, podobno są jakieś problemy na You Tube:
za: user You Tube „pawach”
Poezja jako “nie – pop music”
Nie oszukujmy się: poezja w Polsce nie ścina ludziom głów, nie dostarcza rozrywki, fascynacji chwilowej i na tyle mocnej, żeby się w niej bez reszty zanurzyć. Tomy nie ukazują się w masowych nakładach a poetyckie orzeczenia, frazy, metafory nie są omawiane w mediach. Tak więc nie ma z poetyckiej roboty i trudu grosza. Honoraria za druk są nikłe, poezja jest tym drugim uprawianym zawodem – dla którego poświęca się życie. Zawodem nie dla utrzymania się przy życiu. Marian Grześczak, wybitny polski poeta, powiedział na początku XXI wieku, że gdyby Homer przyjechał do Polski umarłby z głodu. Jest to prawda.
Cykl produkcyjny wiersza, inaczej: jego pisanie, trwa nieraz kilkadziesiąt lat. Nieraz powstaje od ręki, częściej trzeba nad nim pracować tygodniami lub miesiącami. Ale są takie, które leżą już od lat 20, 30, 40 i czekają na swoją poprawkę, korektę. Czekają cierpliwie. Pożółkłe już karty formatu A4 posiadają historię tych poprawek, bardzo gęstą. No i co – opublikujesz taką harówę 20-letnią i dostaniesz 100 złotych:)!
Są jeszcze okresy historii, w których poeci się nie pokazują: nie drukują, lub wydają wiersze w podziemiu. Takim okresem był u nas stan wojenny – wielu poetów nie drukowało wtedy od 1982-1989. A więc nie miało honorariów. A polscy piosenkarze – pewnie, że też nie wszyscy – grali jak trzeba wtedy, no i mieli honoraria. Tak....OK...La la la la...
Dwa typy kultury: z pieniędzmi i bez pieniędzy
Tak więc są dwa typy kultury: z pieniędzmi i dla pieniędzy, oraz bez pieniędzy
Sztuka bez pieniędzy: parateatr „Warsztatu” TA KUL 1975-1978
Dam teraz przykład tej drugiej. I zacznę w ten sposób powoli pisać o filozofii parateatralnego zespołu „Warsztat” Teatru Akademickiego KUL z lat 1975-1978.
Jak twierdził jeden z uczestników stażów u Jerzego Grotowskiego w Teatrze Laboratorium na sesji teatrologicznej w 1983 roku w KUL – parateatralny zespół „Warszatu” swoją filozofią zaproponowaną przez jego reżysera, wyprzedził Jerzego Grotowskiego w poszukiwaniach parateatralnych o 1,5 roku. Skoro wyprzedził – jakie były składowe tej filozofii?
Jedną z nich było zrezygnowanie z biletowania spektaklu parateatralnego z 1976 z marca pod nazwą „oddech i sen”. Drugą z nich było całkowite wpuszczenie widza do akcji parateatralnej – w akcjach tych rozpoczętych w maju 1976 i trwających do 1978 każdy mógł uczestniczyć bez żadnych warunków wstępnych. Żadnych wstępnych rozmów – jak w przypadku stażów u Grotowskiego. Każdy mógł w nich uczestniczyć ile chciał – a trwały nieraz 6-8 godzin bez przerwy.
Tak więc został całkowicie odrzucony ekskluzywizm nawet tak szczątkowy – ale bardzo ważny dla wejścia w parateatr – jak wstępne rozmowy przed stażami typowe dla zespołu Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego.
Za takim podejściem do widza – całkowicie otwartym - leży mniej więcej taka filozofia: sztuka nie jest na sprzedaż.
Zespół „warsztatu” bez pieniędzy, bez etatów od 1975-1978 miał regularnie dwie próby w tygodniu trwające 3-4 godziny. Wszyscy członkowie zespołu przed próbami wynosili z sal akademickich kilkadziesiąt ciężkich ław, krzesła i ustawiali na korytarzu w swoiste stosy. Po próbie było podobnie. Przed próbą przez 3 piętra budynku uniwersyteckiego wynosili na swoich barkach całe oprzyrządowanie „warsztatu”: ciężkie zasłony uszyte z worków z juty, dwie pary ciężkich drewnianych szczudeł, bębny, stosy świec, trąbki, flety, mandolinę, świstałki i inne przeszkadzajki, kadzidła i inne:)
Efekt takiej harówki polegał w sztuce „warsztatu” i filozofii tej sztuki na tym, że pewnych rzeczy nie da rady i nie wolno pokazać. Część sztuki jest nie do pokazania. A ta druga część „pokazana” nie może podlegać „ocenie” finansowej. Jest tak ciężka w treningu i pokazie, że o pieniądzach absolutnie nie wolno nawet pomyśleć.
Dalej: przy poważnym i całkowicie zdyscyplinowanym podporządkowaniu się sztuce, poszukiwaniach rozwiązań formalnych, wierności wybranej drogi, po wielu miesiącach treningu następuje finał: można go określić jako „Zrozumienie Sztuki”. Poznanie sztuki i jej zrozumienie, fakt genialny sam w sobie: patrzenie jak jej prawidła się wyjaśniają we własnej robocie – jest tak bezcenne, że nie można tego faktu wymienić na pieniądze. Taka droga nie istnieje.
Wynika z tego, że trening w tym gatunku sztuki uprawianym przez „warsztat”, osiągnięcie na jego podstawie zrozumienia sztuki, jej prawideł, jej reguł, granic i barier, odkrycie w tym roli człowieka, podmiotu treningu – jest niematerialne w samej swojej istocie.
Inne
Mam nadzieję, że Czytelnik wybaczy subiektywne partie materiału, ale autor doszedł do wniosku, że w takim dniu świętowaniu swoich urodzin może trochę napisać śmiesznych i wesołych rzeczy, a nawet pokazać swoją długość włosów. Ta ostatnia jak wiadomo nie ma znaczenia: byle było zdrowie i ciąg do życia.
O ciągu do życia i o Michelu Foucault. Foucaulta dobrze czytać, w swojej „Historii szaleństwa...” przedstawia się jako „stylista”. W „Archeologii wiedzy” pokazuje dialog z nauką. W jednym z wywiadów opublikowanych w „Odrze” znajduje się jednak wspaniały passus: F. opowiada jak odkrył dla siebie centrum greckiej filozofii jaką było „tekhne” – techniki siebie, dbałość o siebie. Więc nie o wielkie rzeczy szło greckim filozofom, a o tę „tekhne”. Hm...szkoda, że nie powiedział, którym filozofom, wszyscy dbali o kuchnię (mieszkali przeważnie po dwóch w jednej willi). Hm...chyba mówił o filozoficznej szkole zwanej „Ogrodem” Epikura.
W zasadzie za samą „Historię szaleństwa...” powinien dostać Nobla.
O filozofii i demografii
Czy do Greków należy się odnosić jak do Delfijskiej wyroczni? Nie. Ateny w szczytowym okresie filozofii miały 25 tysięcy ludzi. Dziś każde rozumowanie należy odnosić – o ile istnieje taka potrzeba – do populacji w której się żyje. Lub – o której się pisze, rozważa.
Pitagoras był wegetarianinem.
Platon zmarł na wszawicę.
Heraklit żył w biedzie.
Arystoteles nosił drogie pierścienie.
Empedokles miał złote buty.
Krates jadł raz dziennie.
Antystenes pierwszy nosił kij podróżny i płaszcz wędrowny.
Wszyscy filozofowie sporządzali szczegółowe testamenty.
Talerz nie jest po to aby się najeść – talerz jest dziełem sztuki.
„Człowiek to brzmi dumnie” – powiedział Maksym Gorki.
A potem zmarł.
Itd. Itp.
Inne tematy w dziale Kultura