Rok temu pojawiła się i nadal czasami jest przywoływana kwota 46 mld zł. Miała by być to wartość należnego podatku CIT niepłaconego przez firmy z kapitałem zagranicznym. Taka kwota mogła by powstać w momencie wygenerowania zysku równego ok. 240 mld zł. W jaki sposób firmy miały by ukrywać ten zysk? Odpowiedz jest jedna: zakupując fikcyjne usługi u spółek matek w krajach o mniejszym opodatkowaniu. I tutaj dochodzimy do absurdalnej konkluzji, że 1/3 polskiego importu (który wynosi ok 800 mld zł) to jedna wielka fikcja.
To jeszcze nie koniec paranoi. 800 mld zł to wartość całego importu, lecz import usług to 100 mld zł z czego połowa zawiera się w kategorii podróże i hotele, a konsulting i doradztwo prawne to w przybliżeniu 25% całej kwoty. Oznacza to że przyjmując dosyć śmiałe założenie, że wszystkie zakupywane usługi są jednym wielkim oszustwem otrzymujemy kwotę 25-30 mld zł. Przypominam że mamy uzyskać 240 mld zł, aby podana kwota 46 mld zł była prawdziwa. Powracając do naszej teorii wielkiego oszustwa, przy uwzględnieniu, że cały import usług jest fikcyjny otrzymujemy (w przybliżeniu) trochę ponad 5 mld zł nie zapłaconego podatku.
To jeszcze nie koniec historii, która już teraz wydaje się trzeszczeć w szwach. Jako główne miejsce przekrętów podatkowych podaje się Cypr. Przy takiej narracji, myślę że jest zaskakująca jest wartość całkowitego importu usług do Polski z tego kraju - wynosi ona ok. 1,5 mld zł. Trochę mało jeśli przyrównamy to do oczekiwanej kwoty 240 mld fikcyjnego importu.
Jest jeszcze jedna możliwość. Koncerny i sieci handlowe pakują te gigantyczne sumy pieniędzy (których oczywiście wcześniej jakimś magicznym sposobem nie zaksięgowali) do ciężarówek i wysyłają takie tajne konwoje, przemycając pieniądze przez granicę. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
Oczywistym jest, że Polska boryka się z różnymi problemami gospodarczymi i nie jest tak dobrze jakby każdy z nas chciał. Mimo to nie zrzucajmy winy za problemy na kozłów ofiarnych, którzy się do tego mniej lub bardziej nadają. Jeżeli chcemy naprawdę coś zmienić musimy zlokalizować prawdziwe problemy i zająć się ich naprawą. Nie możemy tracić czasu na walkę z wiatrakami.
Oprócz zarzutu o wyciekanie pieniędzy spod systemu opodatkowania pojawia się jeszcze jeden - zagraniczne firmy nie inwestują w Polsce. Absurdalności temu zarzutowi przydaje kolejny, stosowany równocześnie z pierwszym. Mianowicie mamy za złe, że zagraniczne instytucje przejmują polski rynek. Czysta niekonsekwencja. Zdecydujmy się czego oczekujemy
Co tak na prawdę może zrobić przedsiębiorca z dochodem jaki osiągnął w Polsce? W zasadzie tylko cztery rzeczy: reinwestować go, zakupić usługi lub towary w Polsce, schować do skarpety lub wymienić złotówki na inną walutę - czyli to słynne wywożenie kapitału (już opodatkowanego). Przeanalizujmy to na spokojnie. Co to oznacza? Taka wymiana jest normalną transakcją handlową i zwiększa ona popyt na naszą walutę, zmniejszając tym kurs złotego. Kiedy wartość waluty spada pobudza to eksport, co jest (mam nadzieję że się ze mną zgadzasz) dobroczynne dla gospodarki kraju. Inaczej mówiąc - nawet jeżeli firma nie inwestuje w Polsce i wycofuje swój kapitał to tym samym pobudza polski eksport.
Oczywiście, zgadzam się że pojawiają się różnego rodzaju przekręty i oszustwa, lecz prawie zawsze są one paradoksalnie zgodne z prawem. Opierają się one na prostym mechanizmie. Rząd udziela ulg podatkowych, przywilejów, zwolnień, dofinansowań, itp. wybranym firmom. Jednak przecież rząd nie będzie walczył sam z sobą. Dlatego łatwiej jest szukać mitycznego El Dorado 46 mld zł, a do profilu winowajcy bardziej przecież pasuje zagraniczna firma niż skorumpowany polityk.
Komentarze