W ostatnim czasie Poznań miał okazję gościć dwie, nadzwyczajne, masowe imprezy. Piszę „nadzwyczajne”, bo do odbywających się systematycznie imprez targowych Poznańczycy są przyzwyczajeni i nie robią na nikim większego wrażenia.
Te dwie imprezy to Szczyt Klimatyczny i Spotkanie Młodych Chrześcijan na zaproszenie wspólnoty z Taize.
Poznańscy handlowcy, a zwłaszcza gastronomia lubią takie imprezy – obroty w tym czasie wzrastają znacząco.
Tym razem było jednak inaczej niż się spodziewano.
Organizacja szczytu klimatycznego sterroryzowała Poznań – tereny wokół Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie odbywały się obrady zostały zamknięte (bo „tierroristy”), na okolicznych ulicach wytyczono specjalne pasy ruchu: tylko dla uczestników szczytu. I w ogóle zrobiono, bombastyczną imprezę i to z takim zadęciem, że większość poznańczyków unikała, w tym czasie, centrum jak diabeł święconej wody.
Na klimatyczny jubel przywieziono z całego świata osiem tysięcy… oberwańców. Jaja z nimi były od samego początku. Przypominam, że szczyt odbywał się w grudniu a wtedy w Polsce jest zwykle chłodnawo. Znaczna część uczestników szczytu nie miała o tym zielonego pojęcia i pojawiła się ubrana w buty typu „japonki” i jedną koszulinę na grzbiecie. Krzyż Pański mieli z nimi hotelarze, bo musieli organizować dla nich jakieś cieplejsze ciuchy i to za taniochę, bo to całe towarzystwo groszem nie śmierdziało i przywieziony ich do Poznania na koszt podatnika. Niektóre grupy wyglądały naprawdę malowniczo – jak wycieczki… kloszardów.
Nadzieje handlu i gastronomi też wzięły w łeb – “klimatariusze” nie jedli, nie pili i nie imprezowali, to była kompletna biedota. Chodzili po sklepach i gapili się na wszystko z rozdziawionymi gębami. Nawet trudno było się z nimi porozumieć – mało, który coś dukał po angielsku lub niemiecku. Klęska, katastrofa.
Jakiś czas potem pojawili się, na zaproszenie Wspólnoty z Taize młodzi chrześcijanie. Nikt nie blokował miasta, nie zamykał ulic itp. A zjechało ich z całego świata ponad trzydzieści tysięcy! Blisko cztery razy więcej niż „klimatariuszy”! I co to byli za ludzie! Wszyscy schludni, grzeczni, bardzo weseli, uprzejmi i mówiący językami. Jedli, pili i świetnie się bawili. Przyjechali na własny koszt i jeszcze stać ich było na przekąski i wypitki. „Tezeusze” zrobili na Poznańczykach znakomite wrażenie. Zapraszamy serdecznie ponownie – jak najczęściej.
Natomiast „klimatariuszy” prosimy nam więcej do grodu Przemysła nie przysłać. Nie chcemy ich tu. Trzymajcie ich u siebie. Najlepiej w rezerwatach…
autorem tej obserwacji jest pan M. Waszak
Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura