Wprawdzie konstytucja naszego państwa wprowadza rozdział państwa i Kościoła, ustanawiając zasadę, iż zarówno państwo, jak i Kościół są względem siebie autonomiczne, ale nie oznacza to nawet ukrytej intencji usuwania religii i jej symboli z terenu publicznego. Przeciwnie – artykuł 25 ust. 2 konstytucji stanowi, że władze publiczne zachowują w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych bezstronność, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Ta swoboda nie jest formalnie ograniczona jakimiś zakazami, zatem należy przyjąć, iż jedynym jej ograniczeniem jest uprawnienie innych obywateli do swobody wyrażania swoich przekonań w życiu publicznym. Inaczej mówiąc, niedozwolone byłyby jedynie takie manifestacje przekonań, które prowadziłyby do zmuszania innych do rezygnacji z przekonań własnych, bądź do odstąpienia od ich publicznego wyrażania. Krótko mówiąc – niedopuszczalna jest przemoc. I tak właśnie stawia sprawę art. 53 ust. 5 konstytucji stanowiący, że wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. Przemoc stosowana na własną rękę może zagrażać bezpieczeństwu państwa, gdy przybiera postać gwałtownych rozruchów na wielkim obszarze, a zawsze zagraża porządkowi publicznemu, zdrowiu i moralności, zaś skierowana jest przeciwko wolności i prawom innych osób.
Po zdumiewającym wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu uznającego za niedopuszczalne zawieszenie krzyża na ścianie sali w publicznej szkole, rozgorzała w Europie dyskusja z jednej strony nad zakresem swobody publicznego manifestowania przekonań religijnych, a z drugiej – nad zakresem uprawnień władzy publicznej. Dyskusja ta zaostrza się również w Polsce, gdzie akcję występowania ze skargami do sadów zapowiedziała organizacja Młodych Socjalistów, nie ukrywających, iż jej celem ma być przeforsowanie zakazu umieszczania krzyży w budynkach publicznych. Młodzi Socjaliści, za panią matką, w osobie posłanki do Parlamentu Europejskiego Joanny Senyszyn powtarzają, że obecność krzyży w takich miejscach, jak np. szkoły, krępuje swobodę wyrażania ich przekonań światopoglądowych i filozoficznych.
Nie można zgodzić się z tym stanowiskiem z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze – Młodzi Socjaliści uważają rezygnację katolików, czy w ogóle – chrześcijan ze swobody publicznego wyrażania swoich przekonań religijnych za konieczny warunek swobody własnej. Tego rodzaju aroganckie żądanie jest całkowicie sprzeczne z gwarancjami wynikającymi z art. 25 ust. 2 konstytucji, którego intencją jest unikanie przemocy wobec jakiejkolwiek grupy światopoglądowej. Tymczasem żądanie Młodych Socjalistów oznacza, że władze państwowe powinny chrześcijanom zabronić publicznego manifestowania swoich religijnych postaw, a więc – że w tym celu władze zastosują wobec nich przemoc. Przysłowie mówi, że nie dał Pan Bóg świni rogów, bo by ludzi bodła. Dzisiaj socjaliści – zarówno starzy, jak i młodzi, póki co zostali rogów pozbawieni, więc liczą na to, że przy pomocy arogancji uda im się skorzystać z rogów państwowych. Miejmy nadzieję, że to są rachuby pozbawione wszelkich podstaw. Po drugie – warto zwrócić uwagę na gwarancję wynikającą z art. 48 konstytucji. Mówi on, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, a ograniczenia w tym zakresie mogą nastąpić tylko w przypadkach przewidzianych w ustawie i tylko na mocy wyroku sądowego – w każdym przypadku – indywidualnie. Otóż proces wychowawczy, jak wiadomo, odbywa się nie tylko w domu rodzicielskim, ale również w szkole.
Mamy zatem do czynienia z jednością procesu wychowawczego, bez względu na to, w jakim miejscu poszczególne zabiegi wychowawcze są wobec dzieci podejmowane i bez względu na to, kto je podejmuje – czy rodzice, czy nauczyciele. Inaczej mówiąc – prawo rodziców do wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami ani nie ustaje, ani nie ulega zawieszeniu, podczas pobierania przez dzieci nauki w szkole. Jak wiadomo, ważnym elementem wychowania religijnego jest wpajanie dzieciom szacunku do religijnych symboli, wśród których krzyż pełni szczególną funkcję i ma szczególnie wysoką rangę. Chrześcijańscy rodzice mają zatem prawo oczekiwania, że wpajanie szacunku dla religijnych symboli będzie wobec ich dzieci kontynuowane również w publicznej szkole, którą, jako podatnicy, utrzymują. Najmniej, że tak powiem „inwazyjną” wobec ludzi o innych przekonaniach formą tego szacunku jest obecność religijnych symboli w miejscach uważanych przez wszystkich za ważne lub czcigodne. Dlatego z tego punktu widzenia obecność krzyży w salach szkolnych wydaje się nie tylko możliwa, ale nawet pożądana. Wydaje się też, że na gruncie konstytucji brak jest podstaw do pozbawienia chrześcijańskich rodziców tego ich uprawnienia, bo ewentualna ustawa stałaby w oczywistej sprzeczności z art. 48 ust. 1 konstytucji, zaś wyrok sądowy, na jaki liczą socjaliści, może dotyczyć wyłącznie indywidualnego przypadku, a nie całej grupy społecznej, wyodrębnionej na podstawie przynależności religijnej. I dlatego art. 53 ust. 5 nawet takiej możliwości nie przewiduje. Stanisław Michalkiewicz
Czy nie jest to poprawne rozumowanie? Czy S24 z góry zakłada, że niektórzy prawnicy (spoza głównego nurtu) nigdy nie mogą mieć racji i nie trzeba z nimi nawet polemizować?