"Zbliża się sierpień, obfitujący, jak wiadomo, w ważne rocznice. 1 sierpnia przypada kolejna, 66 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Trwało ono 63 dni i zakończyło się kapitulacją oraz zniszczeniem miasta już bez potrzeby wojskowej – co znakomicie dokumentuje komputerowa rekonstrukcja. Z kolei 14 sierpnia przypada 30 rocznica rozpoczęcia strajku w Stoczni Gdańskiej, który stał się sygnałem do ogólnonarodowego buntu przeciwko PZPR. Warto przy tej okazji przypomnieć, że bunt ten doprowadził do powstania organizacji, która pod nazwą „Solidarność” przyjęła formę związku zawodowego – ale tak naprawdę była alternatywną organizacją polityczną społeczeństwa. Najważniejszym aktem tej pierwszej „Solidarności” było przeprowadzenie wyborów, w których wzięło udział co najmniej 15 milionów ludzi (10 milionów liczyła „Solidarność” pracownicza, około 3 milionów – rolnicza i około 2 milionów – rzemieślnicza) – a więc zdecydowana większość dorosłych obywateli. Wyłonili oni jesienią 1981 roku alternatywną wobec komuny reprezentację polityczną narodu i ta okoliczność przesądziła o wprowadzeniu przez komunistyczną soldateskę stanu wojennego. Jak pamiętamy, jedną z pierwszych decyzji WRON była delegalizacja „Solidarności”. W roku 1989 reaktywowano pod tą samą nazwą całkiem inną organizację, na czele której postawiony został Lech Wałęsa.
Z kolei 15 sierpnia przypada 90 rocznica bitwy warszawskiej, jednej z 18 decydujących bitew w dziejach świata, która stanowiła przełom w wojnie polsko-bolszewickiej. Z tej okazji urządzane są państwowe uroczystości z udziałem dygnitarzy piastujących zewnętrzne znamiona władzy. Takie uroczystości zostaną z pewnością zorganizowane również i w tym roku, a dygnitarze obdarzeni najwyższymi godnościami, z miedzianym czołem będą wygłaszali peany na cześć tamtego zwycięstwa w sytuacji, gdy dzisiaj sami, na polecenie Sił Wyższych, nie odważyli się skorzystać z polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 roku w sprawie badania katastrof lotniczych, wskutek czego polska prokuratura może tylko nieudolnie markować śledztwo i do spółki z przedstawicielami rządu dezinformować opinię publiczną w sprawie katastrofy, w której zginął prezydent państwa, dowódcy armii, parlamentarzyści, ministrowie stanu, wybitni przedstawiciele duchowieństwa oraz reprezentanci patriotycznych organizacji. Nie ma chyba na świecie państwa, którego rząd w podobnej sytuacji wykazałby się takim zagadkowym tchórzostwem.
Wreszcie 31 sierpnia obchodzona będzie 30 rocznica podpisania porozumień z rządem. Sam fakt podpisania tych porozumień jest wystarczającym dowodem, iż przynajmniej ta część społeczeństwa, która identyfikowała się ze strajkującymi, nie uznawała już prawomocności władzy komunistycznej. Z perspektywy 30 lat wygląda to trochę inaczej, bo w 1989 roku komunistyczny wywiad wojskowy, przy pomocy swoich konfidentów oraz garstki pożytecznych idiotów, przeprowadził skuteczną mistyfikację w postaci umowy o podziale władzy NAD narodem polskim. Z tej politycznej sodomii narodziła się III Rzeczpospolita, której dygnitarze skaczą z gałęzi na gałąź nie tylko przed Naszą Złotą Panią Anielą i jej strategicznym partnerem Putinem, ale również przed swymi przełożonymi z razwiedki. W tej sytuacji znowu musimy wrócić do pielęgnowania polskości w sercach i pamięci w nadziei na zmianę koniunktur i lepsze czasy.
I dlatego właśnie chciałbym przypomnieć jeszcze jedną sierpniową rocznicę, do niedawna całkowicie zapomnianą – a ostatnio przypomnianą dzięki książce zatytułowanej „Rozstrzelać Polaków”, którą opracował Tomasz Sommer. Jest to chronologicznie ułożony zbiór oryginalnych i przetłumaczonych na język polski dokumentów ilustrujących przygotowanie i przeprowadzenie ludobójstwa Polaków przebywających lub schwytanych na terenie Związku Sowieckiego. Wprawdzie w latach 30-tych Związek Sowiecki stał się areną masowej zagłady ludzi określanych jako kontrrewolucjoniści, ale przedstawione w książce Tomasza Sommera dokumenty wskazują, że nawet w tej sytuacji terror wobec Polaków był szczególnie nasilony. Dokument numer 7, bardzo lakoniczny, datowany na 9 sierpnia 1937 roku, przedstawia decyzję Biura Politycznego KC WKP (b) o zatwierdzeniu projektu rozkazu Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Mikołaja Jeżowa „o likwidacji polskich grup dywersyjno-szpiegowskich”. Na podstawie tej decyzji projekt ów stał się „rozkazem operacyjnym Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR Mikołaja Jeżowa numer 00485”, datowanym na 11 sierpnia 1937 roku. Wyrażając niezadowolenie ze „skrajnie niewystarczającego” dotychczasowego tempa i skali „rozgramiania” Polaków, Jeżow „rozkazuje” m.in. w ciągu 3 miesięcy doprowadzić do aresztowania wszystkich „elementów antysowieckich i nacjonalistycznych z polskich rejonów”, zaś aresztowanych podzielić na dwie kategorie: przeznaczonych do rozstrzelania, i do zamknięcia w łagrach z wyrokami od 5 do 10 lat.
Rozkaz ten zapoczątkował masową zagładę Polaków znajdujących się po wschodniej stronie granicy polsko-sowieckiej. Według zachowanych dokumentów, spośród 143 810 aresztowanych, 139 835 zostało skazanych, w tym 111 091 – rozstrzelanych. Doktor Sommer zwraca jednak uwagę, że te liczby nie mówią wszystkiego. Jeśli bowiem aresztowany został ojciec rodziny, to żona wkrótce dzieliła jego los, zaś dzieci trafiały do domów dziecka na wynarodowienie. Mienie takiej rodziny było w całości konfiskowane – co oznaczało katastrofę również dla pozostałych krewnych, na przykład dziadków. Dlatego doktor Sommer uważa, że liczba ofiar tej fali represji mogła sięgnąć nawet 250 tysięcy Polaków. Było wśród nich oczywiście trochę zbiegłych z Polski do cudnego raju komunistów, którym się to słusznie należało, ale zasadniczy trzon ofiar stanowili zwykli Polacy, których jedynym nieszczęściem było to, że byli Polakami.
Czuwał zaś nad tym wszystkim osobiście sam Ojciec Narodów, Chorąży Pokoju, czyli Józef Stalin – a wspominam o tym również dlatego, że ówczesny Jasnogród absolutnie nie dawał wiary pogłoskom o sowieckim ludobójstwie. Nie tylko nie dawał wiary, ale każdego, kto o tym ludobójstwie opowiadał, albo przynajmniej podawał w wątpliwość szlachetność i łagodność Ojca Narodów, szkalował jako „oszołoma” i zoologicznego zwolennika teorii spiskowej. Zupełnie tak samo, jak dzisiaj – co pokazuje, że łajdactwo, głupotę, arogancję i ślepotę być może dziedziczy się po rodzicach – albo nasiąka nimi na skutek przebywania w nieodpowiednim towarzystwie – czego przykładu dostarczają młodzi współpracownicy „Gazety Wyborczej”."Stanisław Michalkiewicz
Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura