kelkeszos kelkeszos
2142
BLOG

Najwyższy Czas. Korwin osobisty.

kelkeszos kelkeszos Konfederacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 164

Dla licznych ludzi z mojego pokolenia Janusz Korwin - Mikke to postać światopoglądowo znacząca. Wielu z nas ideowo wychowało się na Korwinie i innych autorach z pierwszych, "kultowych" lat Najwyższego Czasu. Mimo, że nigdy nie należał do głównego nurtu opozycji , chodził swoimi ścieżkami, rzadko krzyżującymi się z zainteresowaniami i możliwościami percepcyjnymi młodych ludzi schyłkowej PRL, to jednak jakoś wielu z nich na Korwina trafiło.

Chodziłem do liceum którego był absolwentem, więc jakiś głuchy pomruk w murach tej zacnej szkoły był słyszalny. Nic konkretnego ale jednak. Na studiach jacyś ekscentrycy przynosili konserwatywną bibułę, ale wobec miażdżącej przewagi środowisk lewicowych, zwłaszcza pochodzących od Michnika, Kuronia, Modzelewskiego, Lipskiego - traktowani byli jak kosmici. A zatem nie droga NZS i samorządu studenckiego , a tym bardziej nie idee panujące wśród grona dydaktycznego Wydziału Prawa i Administracji UW, pozwoliły mi na poznanie dorobku konserwatywnych liberałów. 

Wyścigi konne w latach osiemdziesiątych to był tygiel kultur, subkultur, środowisk i pokoleń, niespotykany nigdzie indziej w granicach PRL. Inny świat za murem służewieckiego toru. Bardzo silną grupę bywalców stanowili profesjonalni brydżyści, o międzynarodowej renomie, ludzie znający świat, majętni ( grywali w parach z arabskimi szejkami ) i zupełnie oderwani od ideowych schematów. W tym środowisku Janusz Korwin - Mikke był postacią istotną.  I to właśnie dzięki tym ludziom zdobyłem pierwsze konkretne informacje o publicystyce "Prezesa" jak był nazywany. Potem poszło szybko i gładko. Życie uczuciowe głównie i w nieco mniejszym stopniu towarzyskie, spowodowało, że Najwyższy Czas stał się dla mnie lekturą obowiązkową, a tacy ludzie jak sam Korwin, Rafał Ziemkiewicz, Stanisław Michalkiewicz, Marek Arpad Kowalski, Marian Miszalski - najważniejszymi autorami w dziedzinie politycznej i społecznej publicystyki.

Wychowując się na Służewcu, gdzie reguły wolności gospodarczej obowiązywały jak gdyby socjalistyczny świat na zewnątrz w ogóle nie istniał, gdzie weryfikacja była natychmiastowa i jednoznaczna i albo się wychodziło w "złotych butach", albo nie miało na bilet, a wszyscy ze sobą bezwzględnie rywalizowali o pieniądze, miałem inne spojrzenie na ludzkie motywacje i mechanizmy regulujące zachowania społeczne. Korwin w to trafiał idealnie i to nie dlatego, że tworzył jakąś doktrynę, ale dlatego, że po prostu te mechanizmy rejestrował, nazywał i pokazywał, że są nieusuwalne. Inni nie będziemy i albo tej energii pozwalamy działać, w ramach indywidualnej wolności, albo tłumimy tą aktywność pod pozorem walki z negatywnymi skutkami, zawalając tym samym cały system i sprowadzając ludzi do roli niewolników biurokratycznego molocha. 

Na tle powszechnej wtedy dominacji ideowej środowisk "Gazety Wyborczej", "Polityki", czy "Nie", czyli spadkobierców PRL, którzy wprost ukradli rewolucję, a w coraz bardziej oczywisty sposób, zwłaszcza po "lewym czerwcowym", kradli nam wolność, tradycję i narodową dumę, "Najwyższy Czas" nie tylko był oazą świeżego ideowego powietrza, ale pokazywał ogromny potencjał myśli i pojęć. Główny nurt już u zarania III RP wykazywał intelektualną impotencję i widać było, że efekt tej dominacji będzie w perspektywie łatwy do przewidzenia. Wychowanie tłumu klakierów, potakiwaczy, niesamodzielnych przeżuwaczy prawd objawianych z centrali na Czerskiej, spętanych postronkami ignorantów z tytułami naukowymi. Widać to teraz jak kraj długi i szeroki w postaci pokolenia wychowanego przez tych ludzi, co do zasady infantylnego i pozbawionego możliwości poznawczych.

Konsekwencją czytania publicystyki autorów "Najwyższego Czasu" były też jednoznaczne wybory polityczne, przez długie lata wiążące się z bezkompromisowym głosowaniem na UPR, niezależnie od szans wyborczych i ostatecznych rezultatów. Każdą elekcję jako wyborca przegrywałem, choć bez poczucia zmarnowania głosu. Przeciwnie z tamtych swoich decyzji nadal jestem zadowolony.

Nie wiem czy tłumaczyć to czynnikami osobistymi, czy jednak jakąś nieusuwalną dysfunkcją Korwina, ale zaczął mnie irytować. Przypominał mi znajomego z wyścigów, o ksywce "pornograf". Człowiek miał niesamowite koncepcje. Wyłapywał konie pozornie bez szans, na które nikt nie zwracał uwagi. Jego zagrania określano mianem "wyścigowej pornografii", a jednak często miał rację. I tylko zawsze na koniec marnował ten wysiłek jakimś absurdalnym lapsusem, jakimś obrażaniem się na bitego faworyta, który nie mógł przegrać. Trafiał w kombinacji konie płacące po 20:1, 30:1, aby za chwilę wylecieć w kosmos na  "słupie" płacącym 1,2 : 1.  I taki był Korwin. Nie potrafił tworzyć stałych struktur, tkwił w permanentnym konflikcie ze wszystkimi, jakby to była istota polityki. Zrażał wielu słownymi szarżami, do przyjęcia w wąskim gronie, choć nieakceptowalnymi dla szerszej publiczności. Zachowywał się jak szachista poświęcający partię dla efektownego ruchu, zachwycającego dla fachowców, ale dla postronnych obserwatorów po prostu głupiego.

Korwin się nie starzeje, ale cyklicznie starzeją się jego zwolennicy. Wychował pokolenia ludzi, mogących o sobie śmiało mówić, jako o niezależnych intelektualnie, bo swoimi prowokacjami zawsze zmuszał do myślenia, a szczególnie nie cierpiał schematyzmu i konformizmu, tak przecież powszechnych. Nie zawodził w budowaniu indywidualnej bazy polskiego konserwatyzmu na gruncie wolnościowych idei, gdy jednak wymagały one oparcia w materii, Korwin się gubił. Dopingowałem zawsze każde nowe inicjatywy "Prezesa", czy "Króla" i dalej nie umiem o nich myśleć bez sympatii, ale czy kiedykolwiek jeszcze oddam swój głos na Korwina, lub jego następców? Nie wiem, świat wolności gwałtownie się kurczy. Wiem, że Morawiecki go nie obroni, bo coś mi podpowiada, że niekoniecznie chce. O tych po drugiej stronie nawet nie chce mi się myśleć. Wodorosty i pasożyty, że odwołam się do tytułu z "Kapitana Żbika". Wiem jedno, kto za młodu nie był korwinistą, ten najprawdopodobniej na starość będzie Józefem Grzybem.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka