kelkeszos kelkeszos
456
BLOG

Rok 1812. O wojnach światowych

kelkeszos kelkeszos Kultura Obserwuj notkę 24

W oczekiwaniu nieuchronnej kolejnej wojny światowej, winniśmy uporządkować numerację poprzednich. W powszechnej świadomości funkcjonują dwie, zapewne jednak tylko dlatego, że konflikt z roku 1812 zmieścił się w pojęciu "wojen napoleońskich", przez co utracił prymat w kategorii wojen światowych, na rzecz tej, wybuchłej w sierpniu 1914r. Niesłusznie, bo zdając się na relację naocznego i wielce świadomego świadka wydarzeń, jakim był Julian Ursyn Niemcewicz, możemy sobie uzmysłowić skalę zjawiska, którego najważniejszym elementem była inwazja Napoleona na Rosję. Oto pod datą 17 sierpnia 1812r. w pamiętnikach tego niezwykłego człowieka znajdujemy taki oto wpis:

" Amerykanie wypowiedzieli wojnę Anglikom; prędzej się w tem radzili rozjątrzenia swego , jak uwagi. Daj Boże by dobrze wyszli. W Hiszpanji nie nadto pomyślnie Francuzom wiedzie się. Świat zewsząd goreje".

W samej rzeczy to była wojna światowa, a status ten uzyskała po przekroczeniu Niemna przez napoleońską zbieraninę, w której reprezentowane były chyba wszystkie europejskie nacje. Nieuchronna w zaistniałych warunkach klęska "boga wojny" zmieniła układ sił w Europie, dając jej blisko wiek względnego spokoju, przerywanego lokalnymi konfliktami, o dość dużym czasem natężeniu, ale jednak ograniczonym zasięgu. Do czasu.

Przy słabości statystyki z początków wieku XIX nie możemy określić skali strat ludzkich i materialnych , wywołanych powszechnym konfliktem, z pewnością jednak musiały być ogromne, skoro małe Księstwo Warszawskie wystawiło blisko stutysięczną armię, stanowiącą mniej więcej 1/30 całej populacji kraju, a po kilku miesiącach rosyjskiej kampanii w szeregach pozostało ok. 10 tysięcy żołnierzy. Spróbujmy to sobie wyobrazić w dzisiejszej skali - w czerwcu wystawiamy milionową armie, z której w grudniu zostaje 100 tysięcy. A do tego potworne zniszczenia materialne, bo przecież cała ta napoleońska potęga przeszła przez Księstwo zmierzając ku  Rosji, konfiskując i rabując po drodze co się da.

W tym zakresie trzeźwe pamiętniki Niemcewicza to rzecz porażająca, pozycja mieszcząca się w kategorii "lektur obowiązkowych" dla każdego Polaka, chcącego zrozumieć coś ze swojej historii i wyciągnąć należyte wnioski. Dlaczego tak nie jest i autora znamy raczej z błahej komedyjki, a nie z tego wstrząsającego dokumentu? Nie wiem, choć zapewne właściwym tropem jest precyzja, z jaką Niemcewicz opisuje stosunki społeczne i gospodarcze panujące w Polsce, czego przykładem niech będzie taki oto fragment:

"Żydzi , wierni przyjaciele, wspólnicy wszystkich kradzieży moskiewskich, służą im za donosicielów, doradców i szpiegów. Oni donoszą o obrotach wojska, wymieniają obywateli, którzy gorliwi, którzy się do konfederacji pisali. Zrabowali ze szczętem braci moich".

Nie szczędzi Niemcewicz razów i swoim współrodakom i dlatego poznawanie jego zapisów jest zajęciem niosącym wiele goryczy, ale też ostrzeżeń związanych z nauką płynącą z historii. Jedno bowiem ma w niej swoją gorzką powtarzalność. Załamanie równowagi politycznej w Europie środkowej, a zwłaszcza tu u nas nad Wisłą, zawsze jest preludium do światowego konfliktu i pierwsze ofiary zawsze padają w Polsce. Oczywiście w przypadku roku 1812 nie wiemy kto otworzył listę zabitych, symbolicznie możemy przyjąć, że był to żołnierz westfalskiej hałastry Hieronima Bonaparte, która ciągnąc ku Rosji dopuszczała się w Księstwie, a zwłaszcza jego stolicy wielkiego bezprawia, rabując i gwałcąc, co najlepiej oddaje wpis Niemcewicza z dnia 15 czerwca:

"Jeżeli pobyt Westfalczyków był uciążliwym miastu i krajowi, wychód ich z Warszawy ledwie otwartego nie sprawił buntu. Rozgniewani, że bić się idą, odurzeni trunkiem, zaczęli się rzucać na wszystkie pojazdy, wozy piwowarskie etc. i konie z nich pod tłomoczki wyprzęgać, rabowali stragany przekupek. Lud nasz, acz powolny i dobry, obelgi jednak nie zcierpi. Zaczęła się kryja po wszystkich ulicach, rozruch przez cały dzień i noc. Przyszło do boju. Kilku z obu stron skaleczonych, jeden Westfalczyk zabity.  Pobiegłem do gubernatora miasta , jen. Du Taillis; rozesłał z ułanów naszych patrole, te powściągnęły dalsze zabójstwa".

Z takimi sojusznikami szli bracia Bonaparte przeciw Rosji, tratując po drodze Polskę. 

W kolejnej wielkiej wojnie, też pierwszą ofiarą był Niemiec i też zginął na naszym terenie, a konkretnie we wsi Starokrzepice koło Kłobucka, gdy 02 sierpnia 1914r. patrol 11 pułku strzelców konnych przekroczył granicę Królestwa Polskiego. Z wieży kościoła padł strzał, trafiający w strzelca Paula Gruna, który tym samym stał się pierwszą spośród kilku milionów ofiar zaczętej właśnie wojny.

Kto jako pierwszy zginął w tej rozpoczętej we wrześniu 1939r. nie wiemy, choć wiemy że znowu w Polsce. Może to był ktoś z załogi Westerplatte, albo Poczty Polskiej w Gdańsku, choć najpewniej pierwszą ofiarę II wojny znaleźlibyśmy pośród zabitych w nalocie na Wieluń. Tego ustalić się nie da i w sumie do oceny sytuacji dane personalne nie są nam niezbędne. Wystarczy obserwacja, że zawsze zaczyna się w Polsce.

Gdy zatem słyszymy o "bogach wojny" , "tytanach strategii" i "mistrzach geopolityki", bądźmy czujni i przypomnijmy sobie recenzję jaką Napoleonowi Wielkiemu i jego geniuszowi wystawił "kusica jeden mazowiecki" ( "kusica", od "kusy", to podówczas określenie młodego sprytnego chłopaka ) , w tych słowach zwracający się do Niemcewicza: "głowa nasa na Moskwie, a w zakasany i opuscony zadek, Moskale batogiem walą".

C.D.N.




kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura