kelkeszos kelkeszos
2210
BLOG

San Domingo. Polacy na wojnach zastępczych

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 91

"Biedni Polacy!  Francuzi Was uwiedli, kazali Wam szukać ojczyzny Waszej  pod skwarnem niebem , usługi Wasze niewdzięcznością odpłacając" tak pisał "Wolny murzyn do wolnego polskiego narodu", czyli czarny generał Paul Louverture do Kazimierza Małachowskiego, późniejszego generała, chwilowego naczelnego wodza armii polskiej w 1831r. List się nie zachował, bo po odczytaniu , z obawy aby nie wpadł w ręce Francuzów, został przez adresata zniszczony.

Napoleońska wojna o San Domingo, perłę w koronie zamorskich posiadłości Francji, stała się jedną z największych katastrof jej armii. Dwuletnia niespełna wyprawa kosztowała życie przeszło 40 tysięcy ludzi po stronie francuskiej, w tym kilku tysięcy polskich legionistów, wyprawionych tam już jednak jako żołnierzy 113 i 114 półbrygady armii Bonapartego. Z sześciu tysięcy Polaków biorących udział w ekspedycji, do Europy wróciło trzydziestu oficerów i niespełna trzystu podoficerów i żołnierzy. Czterystu, po przejściu na stronę murzyńskich powstańców, pozostało na Haiti. Nielicznym udało się przedostać do posiadłości hiszpańskich, lub do Ameryki, w tym Ignacemu Blumerowi, którego tylko oficjalny życiorys przykrywa karkołomnością wszelkie fantazje filmowych scenarzystów. Kilkuset Brytyjczycy wcielili do swoich wojsk kolonialnych na Jamajce. Reszta wyginęła w wyniku koszmarnie krwawych i bezwzględnych walk, lub padła ofiarą "żółtej febry". Najbardziej symboliczna była samobójcza śmierć Ignacego Jasińskiego ( młodszego brata Jakuba - poety i obrońcy Pragi z 1794.) , który odcięty w blokhauzie La Cloche, przerobionym z fabryki cukru, napisał do głównodowodzącego generała Fressineta, takie słowa: "Generale! Pierwszy konsul waleczne legiony polskie , które tyle krwi w sprawie francuskiej wylały i niezaprzeczone nawet od jej wrogów dowody męstwa złożyły, w nagrodę do San Domingo wysłał. Lecz i tu, walcząc z narodem dzikim i barbarzyńskim, okazali Polacy niewdzięcznej Francji , że pełnią swoje obowiązki. Widząc się otoczonym przez przeszło 3000 murzynów, nie jestem w stanie obronienia się z tak małym oddziałem. A nie chcąc wpaść w ręce zdziczałego ludu, walczącego za wolność swoją , życie sobie odbieram".

Zaiste, czarni mieszkańcy San Domingo w istocie walczyli o swoją wolność, bo wysłana przez Napoleona armia , rzeczywiście miała im ją odebrać. Niewolnictwo zostało zniesione zaraz na początku rewolucji francuskiej, co nie zostało przyjęte do wiadomości przez francuskich plantatorów w koloniach. Bez darmowej siły roboczej ich przedsiębiorstwa nie miały szans na zyski, dlatego wielce wpływowe i bogate środowiska ( z których wywodziła się także kreolskiego pochodzenia Józefina ) czyniły wszystko, a co najważniejsze skutecznie, aby nakłonić Bonapartego, wtedy już będącego Pierwszym Konsulem, aby niewolnictwo przywrócić. To geneza rozpoczętej pod koniec listopada 1801r. wielkiej wyprawy, której celem było ( jak zakomunikował Talleyrand Anglikom ) zniszczenie rządów czarnych na San Domingo, stanowiących pogwałcenie zasad cywilizacji i grożących ustanowieniem "drugiego Algieru" w Ameryce. W tym akurat wypadku, Brytyjczycy mieli z Francuzami zbieżne interesy, ponieważ szerzenie abolicjonizmu uderzało także w ich kolonie, a ponieważ wcześniej ponieśli sromotną klęskę w wyprawie przeciw owym murzynom, postanowili sprawę załatwić francuskimi rękoma. I mimo, że w momencie, gdy głównodowodzący armią ekspedycyjną generał Leclerc, mąż Pauliny Bonaparte, ukochanej siostry Napoleona, wypływał z Brestu, Anglia i Francja pozostawały w  stanie wojny ( kończący ją pokój w Amiens został zawarty cztery miesiące później ), flota brytyjska nie czyniła francuskiej żadnych trudności w dostarczaniu wojska na San Domingo.

Przytłaczająca większość uczestników ekspedycji traktowała ją jak wyprawę po "złote runo". Przewidywano wielki sukces i wielkie zyski, o dowództwo dobijali się najważniejsi towarzysze Bonapartego - Lannes, Murat, Massena i Ney. Pierwszy Konsul powierzył jednak tę funkcję swojemu szwagrowi ( ten zmarł potem na "żółtą febrę" ) w 1803r. Nikt nie przewidywał koszmaru jakim stanie się to przedsięwzięcie.

W pierwszej turze popłynęli też stacjonujący we Włoszech Polacy z dawnej Legii Naddunajskiej, przekształconej w 113 półbrygadę francuskiej piechoty liniowej. Wybierali się dobrowolnie, a nawet z chęcią, choćby dlatego, że dostawali regularny żołd, trzy razy wyższy od dotychczasowego. Z tych nie przeżył prawie nikt, łącznie z ich dowódcą, czarnym generałem Władysławem Jabłonowskim. Rok potem popłynęła druga Legia Włoska i ta, mimo koszmarnych strat miała nieco więcej szczęścia, jako że murzyńscy powstańcy nauczyli się już odróżniać Polaków od Francuzów.

Opór rebeliantów nie miałby żadnych szans powodzenia ( sam Leclerc  przywiódł na San Domingo ponad 20 tysięcy wyborowego wojska ), gdyby nie Anglicy i przede wszystkim Amerykanie. Ci pierwsi podsycali wojnę zaopatrując czarną ludność we wszystko co jest potrzebne do jej prowadzenia, kierując się jasnym interesem - maksymalnego osłabiania Francji, gdzie się da. Zresztą, w maju 1803r. wypowiedzieli traktat pokojowy i gdy ekspedycja francuska dogorywała, dobili ją bezwzględnie. Jaki jednak interes mieli Amerykanie? Część wspierając walkę niewolników o oswobodzenie z pewnością kierowała się pobudkami ideowymi, ale to raczej margines. Prawdziwym interesem Stanów Zjednoczonych było spowodowanie kolonialnej klęski Francji, aby bez konieczności wdawania się z nią w wojnę, zająć Luizjanę. Przy czym ówczesną Luizjanę kilkunastokrotnie większą od terytorium współczesnego Stanu o tej nazwie. Ówczesna posiadłość francuska rozciągała się od Kanady po Zatokę Meksykańską, według dzisiejszego podziału terytorialnego zajmowała w całości bądź w części obszar 14 Stanów. W wyniku klęski na San Domingo, Napoleon sprzedał ten gigantyczny teren za równowartość 80 milionów ówczesnych franków , a więc mniej więcej 40% kosztów jakie wygenerowała dwuletnia katastrofalna ekspedycja. Kredytu Amerykanom udzielił oczywiście bank angielski - słynny Barings. To najlepszy interes jaki kiedykolwiek zrobił jakikolwiek kraj. Nie dający się w najmniejszym nawet stopniu porównać do późniejszego zakupu Alaski.

Dzięki zastępczej wojnie, Stany nie tylko nie skłóciły się ze swoim wiernym sojusznikiem, czyli Francją, ale zyskały jej kosztem kolosalną przewagę na kontynencie amerykańskim nad pozostałymi rywalami - Anglią i Hiszpanią. Dla Polaków korzyść była tylko taka, że jak wspominał Niemcewicz, przebywający podówczas w Ameryce i goszczony nawet przez trzy tygodnie w osobistej posiadłości Jerzego Waszyngtona - wolnomularskie kontakty pozwoliły na przekazanie wojującym Murzynom, aby Polaków traktowali inaczej niż Francuzów, co też się stało. Dobre i to na cudzej wojnie.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura