Mój ogląd sytuacji jest prosty.
Włodarze z PIS-u, w najgorszym dla zdrowia publicznego momencie, pod osłoną obostrzeń dotyczących epidemii, rozpoczęli światopoglądową krucjatę. Złamane zostało porozumienie z 1993 roku, które nie satysfakcjonowało żadnej ze stron. Taka już natura wszelkich kompromisów.
Bezrefleksyjny wniosek części posłów PIS oraz Konfederacji, doprowadził do absurdalnego wyroku, który zaserwował nam Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem J.Przyłębskiej.
Z wypowiedzi komentatorów i polityków z PIS-u, ślepo brnących w jednym kierunku, wyciągnąłem jeden wniosek: przez 27 lat żyliśmy w jakimś konstytucyjno-aborcyjnym obłędzie. Co gorsze, we wczorajszym wypowiedzich premiera Morawieckiego oraz wicepremiera Kaczyńskiego, nie znalazłem żadnych sygnałów, które byłyby próbą załagodzenia sytuacji.
Nie rozumiem, dlaczego PIS nie sprecyzował tak ważnego społecznie tematu w swoim programie wyborczym? Czyżby wyborcy byli jedynie tępym instrumentem, który umożliwia dojście do władzy w tym kraju?
Dlaczego rządzący nie przeprowadzili społecznych konsultacji?
Dlaczego neguje się osiągnięcia medycyny XXI wieku?
Powyższy sposób postępowania wywołał, łatwe zresztą do przewidzenia, oburzenie i społeczne veto.
Niestety, na fali, słusznych zresztą protestów, płyną wszelkie bezideowe szumowiny, których celem jest li wyłącznie zadyma, burdy oraz eskalcja konfliktu, prowadząca do fizycznej konfrontacji, skierowanej przeciw katolikom, lub do dewastacji miejsc ich kultu.
Bandyterka i chuligaństwo. Znaczna cześć opozycji wydaje się celowo sprzyjać takiemu rozwojowi sytuacji. Nagłaśniany przez posłów opozycji język ulicy, to nowa "szkoła polskiej demokracji". Nie dacie rady, droga opozycjo, w ten sposób przejąć władzy w tym kraju, jedynie powodujecie chwilową destabilizację.
Z tej wygenerowanej przez PIS (i podgrzewanej przez opozycję) zadymy, wyjdziemy jako społeczeństwo tylko: bardziej poobijani, bardziej skonfliktowani, bardziej wątpiący w sens i powodzenie rządów demokracji w naszym kraju.
Dzisiaj usłyszałem magiczne słowo: referendum.
W świetle konstytucji, wynik referendum, w żaden sposób, nie obliguje rządu i sejmu do działania.
Jednakże kompromis to referendum, a wynik referendum to kompromis.
=====
12:45
Dodam, choć nie jestem pewny czy powinienem, bo już sporo komnetarzy pod notką:
kompromis nigdy nie zadowala żadnej ze stron konfliktu, respektujemy go bo nie ma innej drogi.
pzdr komentujących i przepraszam, to zdanie powinno jednak wybrzmieć
=====
ps.
Oczywiście rząd, TK, PIS, sejm, opozycja może się z tym rozwiązaniem nie zgadzać. W tym przypadku politycy skierują w stronę swoich wyborców jeden przekaz (a brzmi on jak poniżej). Sądzę, że my, wyborcy, podziękujemy Wam przy okazji najbliższych wyborów. Nie widzę innego rozwiązania, jak postawić przy odpowienim y-ku x.
