Chińsko – Amerykańskie negocjacje handlowe to dyplomatyczny majstersztyk
Te negocjacje przejdą do historii wojen handlowych, to nie toporna polityka kanonierek, to wyrafinowane stosowanie różnych dźwigni...
Zarówno chińscy jak i amerykańscy dyplomaci zasługują na szacunek. Chiny zastosowały kombinację sprawdzonych "nieformalnych" instrumentów przymusu, takich jak nieprzejrzyste ograniczenia importowe i selektywne egzekwowanie krajowych przepisów technicznych, oraz nowszych "formalnych" narzędzi, takich jak oficjalne listy sankcji przeciwko amerykańskim firmom z branży obronnej, a także kontrola eksportu surowców krytycznych. Wiele z tych restrykcji zostało wdrożonych w ramach elastycznej dwuetapowej metody – najpierw ustanawiając podstawy prawne do eskalacji, a następnie aktywując je, gdy będzie to strategicznie stosowne. Śmiałe użycie przez Pekin środków przymusu mogło pomóc w szybkim wepchnięciu Waszyngtonu do stołu negocjacyjnego na początku maja. Coraz powszechniejsze stosowanie formalnych sankcji, bardziej zbliżonych do zachodnich narzędzi prawnych do nakładania sankcji, mogło dostarczyć bardziej zrozumiałego i wiarygodnego zagrożenia dla amerykańskich urzędników i firm, pomagając w uświadomieniu sobie, że konfrontacja gospodarcza z Chinami może wiązać się z wysokimi i pewnymi kosztami. Pomimo początkowego ostrzeżenia Trumpa, że odwet za jego globalne "wzajemne cła" będzie karany, możliwe jest, że odwetowa reakcja Chin dała im raczej więcej niż mniej nacisku niż powstrzymanie się od środków zaradczych. Restrykcje wprowadzone przez Chiny stanowią również wyzwanie dla stron trzecich. Chociaż powszechnie interpretowane jako odwet wymierzony w Stany Zjednoczone, nowe chińskie procedury licencjonowania eksportu metali ziem rzadkich opóźniły dostawy kluczowych surowców na inne rynki, w tym w Europie, gdzie niektóre firmy zostały zmuszone do wstrzymania produkcji. Mógł to być nie przypadkowy efekt uboczny, lecz celowe ostrzeżenie dla UE i innych podmiotów, aby nie nakładały dalszych ograniczeń gospodarczych na Chiny ani nie koordynowały działań handlowych z Waszyngtonem.
W miarę jak zbliżamy się do narzuconego przez administrację Trumpa 90-dniowego terminu zawierania umów handlowych, rynki zaczynają spekulować na temat tego, co będzie dalej.
Im dłużej niepewność utrzymuje się na wysokim poziomie, tym bardziej negatywny jest jej wpływ na gospodarkę.
Być może strategia polega na utrzymaniu 30-procentowych ceł na Chiny i 10-procentowych ceł na wszystkie inne kraje, a następnie danie wszystkim krajom 12 miesięcy na obniżenie barier pozataryfowych i otwarcie swoich gospodarek na handel.
Przedłużenie tego terminu o rok dałoby krajom i amerykańskim przedsiębiorstwom czas na dostosowanie się do nowego świata z trwale wyższymi cłami, a także spowodowałoby natychmiastowy spadek niepewności, co byłoby pozytywne dla planowania biznesowego, zatrudnienia i rynków finansowych.
Wydawałoby się to zwycięstwem świata, a jednak przyniosłoby to amerykańskim podatnikom 400 miliardów dolarów rocznego dochodu. Partnerzy handlowi będą zadowoleni tylko z 10-procentowych ceł, a dochody podatkowe USA wzrosną. Być może administracja Trumpa przechytrzyła wszystkich. Choć Xi ugrał to co chciał.
Reakcja Pekinu na drugą wojnę handlową w pierwszej połowie 2025 r. charakteryzowała się bardziej zdecydowanym odwetem w porównaniu z pierwszą amerykańsko-chińską wojną handlową w latach 2018–2020. Chiny nie tylko dorównały podwyżkom ceł w USA do poziomu, który praktycznie zerwałby więzi gospodarcze, ale także eskalowały przy użyciu szeregu narzędzi sankcji, demonstrując zdolność do nałożenia poważnych kosztów na konkretne amerykańskie firmy i branże.
To dobry kompromis, wilk jest syty, a owca jest cała.
...
Inne tematy w dziale Gospodarka