Radecki Radecki
393
BLOG

Solidarność według Słownika PWN

Radecki Radecki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Według “Słownika języka polskiego” PWN solidarność to:
1. poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów oraz dążeń
2. odpowiedzialność zbiorowa i indywidualna określonej grupy osób za całość wspólnego zobowiązania


“Solidarność” roku 1980 była niewątpliwie organizacją, która wyrosła na fundamencie opisywanym przez pierwsze znaczenie tego słowa.
Czy także przez to drugie?
Wątpię.

Spoiwem “Solidarności” była… solidarność.
Autentyczna wspólnota i współodpowiedzialność wynikająca ze zgodności poglądów i dążeń ludzi, którzy mieli dość opresyjnego, narzuconego siłą, obcego i idiotycznego systemu władzy.
Mało odkrywczy jestem?
Być może.

Dlaczego “Solidarność” roku 1980 przyjęła formę niezależnego związku zawodowego?
Przyczyny były dwie.

1. Każda inna forma organizacji z miejsca zostałaby przez ówczesne władze rozbita w pył.
A tak, powstała największa chyba w polskiej historii zorganizowana grupa ludzi!
10 milionów ludzi.
Potęga.
Nawet supermasowa, komunistyczna partia władzy, w apogeum swojej działalności osiągnęła raptem 3 miliony.
Taki mniej więcej był stosunek sił.
10:3

2. Główną siłą tamtej “Solidarności” rzeczywiście były autentyczne związki zawodowe, czyli “organizacje zrzeszająca pracowników w celu reprezentowania i obrony ich praw”.
Dodać należy, że “pracownicy” to byli robotnicy w sensie wielkoprzemysłowej klasy robotniczej.
Z państwowych stoczni, hut, kopalń i fabryk.
Wielkich fabryk.
Bo tylko zatrzymanie pracy wielkiej fabryki było w stanie spowodować skutki znaczące dla całego kraju.
Strajk nawet znaczącej, ale rozproszonej grupy zawodowej (nauczyciele, lekarze) łatwo było spacyfikować.
Wystarczyło odciąć przepływ informacji.
Dziecinnie łatwe.
Wszak nie było w owych czasach ni komórek, ni Internetu.

Co ma wspólnego “Solidarność” z roku 1980 z “NSZZ Solidarność” z roku 2010?
A ma.
I to dużo.
Cały punkt 2 mianowicie.
Dalej reprezentuje interesy “wielkoprzemysłowej klasy robotniczej”.
Grupy, której już prawie nie ma.
A skoro grupy nie ma, a jest tylko jej reprezentacja, to ta reprezentacja reprezentuje interesy tejże reprezentacji.
Sporo jest takich organizacji.
W Polsce.
I gdzie indziej też.

Czy w Polsce potrzebne są związki zawodowe?
Oczywiście!
Ale na pewno nie takie.
Nie o takim modelu finansowania (z naszych podatków i haraczu od pracodawców).
Nie o takiej strukturze (terytorialnej – jak partia polityczna).
Nie z takimi liderami (co traktują swoje stanowiska jak trampolinę do polityki).
A jakie?

Nie wiem, jakie powinny być, ale…
Finansowanie muszą mieć niezależne i dobrowolne (ze składek i darowizn swoich członków).
Organizację sieciową (jak Facebook).
Liderów osadzonych w swoim środowisku (jak Linus Benedict Torvalds).
I pewnie jeszcze dużo więcej.

A co takie związki mogłyby mieć wspólnego z “Solidarnością” z 1980r.
A mogłyby.


Ducha!

Radecki
O mnie Radecki

W zakresie odpowiednio szeroko pojętej normy wszyscy jesteśmy normalni. Nawet ja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura