
Jarosław pożegnał w zawodników swojego ukochanego Lokomotiwu, jednego z najlepszych klubów hokejowych w Rosji, którzy zginęli w katastrofie samolotu pasażerskiego Jak-42 nieopodal tego miasta.
Na pokładzie maszyny znajdowało się 45 osób: ośmiu członków załogi i 37 pasażerów. Pasażerami byli hokeiści, trenerzy, lekarze i pracownicy techniczni jarosławskiego Lokomotiwu.. Drużyna leciała do Mińska na mecz pierwszej kolejki Kontynentalnej Ligi Hokejowej (KHL) z tamtejszym Dynamem. Zginęły 43 osoby, a dwie zostały ciężko ranne.

fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV
Do wypadku doszło o godz. 16.05 czasu moskiewskiego (14.05 czasu polskiego). Jak -42 spadł wkrótce po starcie. Samolot nie zdołał nabrać wysokości, zawadził o antenę lotniskowej radiolatarni, rozpadł się na kilka części i runął na ziemię. Część kadłuba wpadła do Wołgi.
Dziesiątki tysięcy mieszkańców Jarosławia i innych miast Rosji przyszły do hali sportowej Arena-2000, aby oddać hołd tragicznie zmarłym. To właśnie tam Lokomotiw rozgrywał swoje mecze. Teraz w tej hali na widok publiczny wystawiono zamknięte trumny z ciałami 24 ofiar tragedii. Na środku areny umieszczono fotografie wszystkich 43 osób, które poniosły śmierć w tej katastrofie.
W uroczystości żałobnej uczestniczyli hokeiści kilku innych klubów KHL, w tym Dynama Mińsk, CSKA Moskwa, Spartaka Moskwa, Dynama Moskwa, Atlant Obwód Moskiewski i Ak Bars Kazań.
Rano w miejscowym Soborze Uspieńskim odprawiono panichidę w intencji ofiar katastrofy. W nabożeństwie wzięli udział bliscy i przyjaciele zmarłych.
Pierwsze pogrzeby ofiar tragedii
Również w sobotę odbędą się pierwsze pogrzeby ofiar tragedii. W Jarosławiu, na cmentarzu miejskim, pochowanych zostanie siedmiu hokeistów: Michaił Bałandin, Jurij Uryczew, Aleksandr Wasiunow, Andriej Kiriuchin, Paweł Snurnicyn, Iwan Tkaczenko i Artiom Jarczuk.
W Togliatti w ostatnią drogę odprowadzony zostanie Marat Kalimulin, w Czelabińsku - Aleksandr Kalanin, a w Magnitogorsku - Giennadij Czuriłow.
W Omsku pochowany zostanie drugi bramkarz zespołu, obywatel Ukrainy Oleksandr Wjuchin, zaś w Kijowie dwaj jego rodacy - Daniił Sobczenko i Witalij Anikiejenko.
Natomiast w Mińsku odbędą się pogrzeby dwóch reprezentantów Białorusi - Rusłana Saleja i Siarhieja Astapczuka, a także drugiego trenera Lokomotiwu, Mikałaja Krywanosaua.
W wypadku śmierć ponieśli też reprezentanci pięciu innych krajów: Czech - Karel Rachunek, Josef Vasziczek i Jan Marek, Słowacji - Pavol Demitra, Łotwy - Karlis Skrastins, Niemiec - Robert Dietrich oraz Szwecji - urodzony w Polsce jako Patryk Śliż bramkarz Stefan Liv. Zginął również kanadyjski trener zespołu Brad McCrimmon.
Tymczasem lekarze w Moskwie, dokąd przetransportowani zostali dwaj ocaleni z katastrofy pasażerowie - napastnik reprezentacji Rosji Aleksandr Galimow i inżynier pokładowy Aleksandr Sizow - walczą o ich życie. Stan obu określają jako stabilny, ale bardzo ciężki.
Galimow ma poparzone 90% powierzchni ciała, w tym górne drogi oddechowe. Wkrótce ma być poddany przeszczepowi tchawicy. Z kolei Sizow ma poparzone 15 proc. powierzchni ciała. Doznał wielu złamań, ma pękniętą podstawę czaszki. W jego przypadku lekarze dają pozytywne rokowania.
Co było przyczyną katastrofy?
Za przyczynę katastrofy wstępnie uznano niesprawność techniczną Jaka-42, błąd załogi lub uchybienie ze strony służb naziemnych. Niektórzy eksperci nie wykluczają, że wypadek mogła spowodować niewłaściwa jakość paliwa lotniczego.
Federalna Służba ds. nadzoru w sferze transportu (Rostransnadzor) w piątek zawiesiła eksploatację 8 z 57 samolotów Jak-42 użytkowanych przez rosyjskich przewoźników.
Ostatnia Podróż Mistrzów

Była środa, 7 września. Ekipa Lokomotiwu wybierała się na mecz pierwszej kolejki KHL, rosyjskiej ligi hokejowej, z Dynamem Mińsk. O godz. 16.05 czasu moskiewskiego (godz. 14.05 polskiego) wyczarterowany przez klub samolot, tuż po starcie, dwa kilometry za lotniskiem Tunoszna, runął. Na miejscu zginęło 35 zawodników, trenerów i działaczy jarosławskiej drużyny. Wśród nich były wielkie sławy hokeja, medaliści mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, reprezentanci wielu krajów: m.in. Czesi - Karel Rachunek, Josef Vasicek i Jan Marek, Słowak Pavol Demitra, Szwed Stefan Liv czy szkoleniowiec z Kanady, Brad McCrimmon. - Gdy usłyszałem o tej tragedii, byłem wstrząśnięty. Wielu z tych graczy znałem osobiście, z wieloma rywalizowałem. Z Pavolem Demitrą grałem w 2000 r. w tradycyjnym meczu Gwiazd Ligi NHL w drużynie Reszty Świata. Był nie tylko świetnym graczem, ale po prostu dobrym człowiekiem. Wielokrotnie walczyłem z Rusłanem Salejem, Białorusinem, doskonałym, twardym obrońcą, który jak mógł, utrudniał życie na tafli, a poza nią był świetnym, wiecznie uśmiechniętym mężczyzną. Współpracowałem również z Bradem McCrimmonen.
W czasach gdy występowałem w Nowym Jorku, pełnił tam funkcję asystenta trenera. Pamiętam go jako bardzo spokojną osobę, skorą do żartów, ale też niezwykle wymagającą. Miał za sobą bogatą karierę w NHL, rozegrał wiele meczów na najwyższym poziomie, posiadał dzięki temu mnóstwo doświadczenia, które nam przekazywał - opowiada w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Mariusz Czerkawski, były reprezentant Polski i zawodnik klubów NHL. - Tak naprawdę mógłbym wymieniać bez końca, a choć od środy minęło kilka dni, nadal mocno przeżywam tę tragedię. Wielkie kondolencje dla rodzin, to niesamowite, co muszą teraz przeżywać najbliżsi - dodaje. Czerkawski znał również dobrze Liva. Jeden z najlepszych bramkarzy świata urodził się 21 grudnia 1980 roku w Gdyni. Trafił do domu dziecka, a w wieku niespełna dwóch lat został adoptowany przez szwedzkie małżeństwo.
W nowej ojczyźnie stał się jednym ze sportowych bohaterów, ale nie zapomniał o polskich korzeniach. - Wielokrotnie spotykałem się z nim i rozmawiałem jeszcze w czasach, gdy występowałem w lidze szwedzkiej. Często mówił o swoich biologicznych rodzicach, jednym z jego największych marzeń było poznanie ich. Wspominał zwłaszcza matkę, która mimo wszystko i wbrew wszystkiemu była dla niego kimś niezwykle ważnym. A przy okazji lubił podkreślać, skąd pochodzi - mówi Czerkawski. To marzenie Liva się wreszcie ziściło. Przed kilkoma laty udzielił w Detroit wywiadu jednej z polskich gazet, który przeczytała jego biologiczna mama. Niedługo później zadzwoniła do syna, przez jakiś czas korespondowali przez internet, w końcu się spotkali. - Dowiedziałem się wszystkiego, co chciałem wiedzieć - przyznaje hokeista. Mistrz świata i mistrz olimpijski 9 lipca się ożenił. W dniu katastrofy podpisał umowę na większe mieszkanie, do którego miała się wprowadzić jego rodzina...
Katastrofa Jaka-42 wstrząsnęła sportowym światem. Wstrząsnęła Rosjanami, którzy przerwali milczenie i zaczęli głośno mówić o stanie powietrznej floty. - Na każdy wyjazdowy mecz lecimy jak na ostatni - mówi Jurij Biełous, prezydent piłkarskiego klubu FK Rostów. Drużyny czarterują samoloty, co wiąże się z kosztem od miliona do ponad półtora miliona rubli. - Wiadomo, że więcej kosztują nowsze i teoretycznie bezpieczniejsze maszyny, ale w żadnym z tych przypadków nie mamy gwarancji, że dotrzemy cali na miejsce - dodaje Biełous. Z jaka, który rozbił się pod Jarosławiem, korzystali m.in. piłkarze Spartaka Moskwa, z którym Legia Warszawa toczyła niedawno zwycięskie boje w czwartej rundzie kwalifikacji Ligi Europejskiej. - Tak naprawdę na miejscu hokeistów z Jarosławia mógł się znaleźć każdy z nas - zauważa Jewgienij Kałakucki, prezes futbolowego Dynama Brańsk. - Latamy tymi samymi samolotami, Jakami 40 i 42 oraz Tu-134. Wybór jest niewielki, a maszyny po dziesięciu czy nawet dwudziestu latach eksploatacji ciągle uważane są za nowe - dodaje.
Dramat spod Jarosławia nie był pierwszym wypadkiem lotniczym z udziałem wielkich sportowców. 4 maja 1949 roku pod Turynem zginęło 18 piłkarzy AC Torino, 6 lutego 1958 r. w Monachium śmierć poniosło ośmiu zawodników Manchesteru United, 11 października 1972 r. w Chile zginęło 30 urugwajskich rugbystów, a 14 marca 1980 r. w Warszawie 14 amerykańskich bokserów. To tylko przykłady. Na wiadomość o tragedii pięknie zareagowały rosyjskie kluby, które postanowiły pomóc w odbudowie Lokomotiwu. Każda z drużyn będzie mogła przekazać do Jarosławia jednego zawodnika, a wolę przejścia wyraziło już prawie czterdziestu. - Teraz najważniejsze, by pięknie pożegnać zmarłych, ale to istotne, że Lokomotiw przetrwa. Hokejowe środowisko jest skonsolidowane, pomaga sobie w potrzebie. To męska gra, ale z zasadami. W Jarosławiu są wspaniałe tradycje, które trzeba zachować, także po to, by upamiętnić tych, którzy zginęli - podkreśla Czerkawski.
Piotr Skrobisz
źródło Nasz Dziennik , PAP
W mojej pracy zawodowej i społecznej spotykam się z wieloma problemami. Staram się dostrzegać je i pomagać w ich rozwiązaniu.Jestem Przewodniczącym Komisji Kultury Sportu i Turystyki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości