Radosław Marciniak Radosław Marciniak
6360
BLOG

Pieprzę czarny protest...

Radosław Marciniak Radosław Marciniak Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 237

Kiedy pewnego październikowego wieczoru zadzwoniła do mnie żona, żebym natychmiast przyjeżdżał do domu, nie miałem bladego pojęcia co też się stało i co wywołało w Niej takie poruszenie. Kiedy pokazała mi test ciążowy, a na nim „wysiusiane” dwa paski, wiedziałem, że w Jej ciele rośnie nam mały Jaś.

Jaś, wtedy może i Małgosia, albo Zosia, a nie żaden płód, nowotwór, zlepek komórek ani też żaden przybysz z kosmosu… tylko najprawdziwszy człowiek, chociaż był to dopiero 3-4 tydzień ciąży. Tak też przez cały okres ciąży traktowaliśmy Jasia, ciesząc się i przygotowując na Jego przyjście. W 7-8 tygodniu zobaczyliśmy wykształcającą się główkę, w 12 płakaliśmy ze szczęścia widząc Jego dalszy rozwój i słysząc Jego galopujące serduszko, choć miało wtedy dopiero kilka milimetrów. Nasz Jaś Fasoliński, jak to nasze mikroskopijne, kilkucentymetrowe szczęście wtedy nazywaliśmy, urodził się zdrowy i nigdy wcześniej między nami nie padło znamienne: co by było gdyby…

Na szczęście nie stanęliśmy w obliczu tego pytania w trakcie ciąży, ale pojawiło się dziś, kiedy podróżowaliśmy do naszych przyjaciół, Jaś spał smacznie w foteliku, a my słuchaliśmy radiowych newsów z czarnych marszy. Zawsze w jakimś stopniu dzielił nas stosunek do pewnych spraw, moje poglądy są dużo bardziej ostre i konserwatywne w wielu kwestiach. Żona powiedziała na głos, chyba prowokując dyskusję między nami, zastanawiam się co ja bym czuła i czy chciałabym urodzić chore dziecko. Zapytałem, przypominając Jej przebyte wspólnie USG, na których poznaliśmy się z Jasiem i te kolejne, co by zrobiła wiedząc, że Cud, na który czekaliśmy 4,5 roku i który nie tylko w sobie czuje, ale i namacalnie widziała wtedy na ekranie, słyszała bicie Jego serca, widziała Jego drobne paluszki, ba nawet struny głosowe, jest  chory? Powiedziała bez wahania: urodziłabym.

Protesty, które odbywają się teraz w Polsce to chyba jedna z niewielu możliwości zmobilizowania elektoratu przeciwko PiSowi. I to jest mówiąc zupełnie uczciwie ABSOLUTNIE JEDYNY powód, dla którego się odbywają. Niech Ci z moich znajomych, którzy wyszli na ulice i Ci którzy powklejali sobie Facebookowe nakładki na zdjęcia dzielnie walcząc z dyktaturą ciemiężącą kobiety, nie mają co do tego żadnych wątpliwości. Właśnie zostaliście kolejny raz ordynarnie wykorzystani do walki politycznej przez określającą się mianem totalnej – opozycję. Tu mała dygresja, gdy zmieniałem zdjęcie profilowe pojawiły się tylko grafiki popierające tzw. czarny protest podpowiadane przez Facebooka, jak widać ten portal ludziom myślącym inaczej nie oferuje równości, o którą tak dzielnie sam rzekomo walczy.

Wracając jednak do meritum: opozycja cynicznie wykorzystała jedną z niewielu możliwości, by pokazać, że jeszcze nie umarła, odgrzewając temat, który od lat dziewięćdziesiątych ZAWSZE rozpala skutecznie emocje obywateli – aborcję. Co więcej opozycja czyni to w kilka miesięcy po tym, jak sam głosami własnych członków wyrzuciła projekt ustawy liberalizujący aborcję, czyli coś, o co dziś ramię w ramię z protestującymi walczy, do kosza, chociaż nawet ten zły dyktator Kaczyński głosował ZA tym by skierować ją do dalszych prac. Nie mniej, nie przeszkodziło to organizatorom protestów iść z politykami, którzy ich zlekceważyli, ramię w ramię pod siedzibę partii, która to wbrew swoim poglądom, głosowała w dużej części za skierowaniem niepopieranego przez siebie projektu do dalszego procedowania z szacunku dla ludzi, przedstawicieli społeczeństwa, którzy się pod tym podpisali. Ot taki mały paradoks. Ale nie jedyny.

Najciekawsze jest to, co już wspomniałem, że to nie jest wcale protest przeciwko projektowi zakazującemu aborcji, ale chęć jej liberalizacji, co wyraża się w głównym, górnolotnym, dumnie akcentowanym haśle tych protestów: „Moja macica, moja sprawa”. Logika tego hasła poza tym, że powala intelektualną głębią, wprost podważa tzw. kompromis aborcyjny, którego naruszenia PiS boi się jak ognia, denerwując tym samym niemałą część swojego elektoratu. I tu pojawia się paradoks następny: to nie maszerujące w czarnym proteście, a PiS jest oskarżany o chęć podważenia tegoż kompromisu. Ot, taka chciałoby się rzec: lewacka logika.

Liczby kłamstw wypowiadanych na temat ewentualnych zmian w prawie przy każdym z czarnych protestów nie sposób jest wymienić, bo parafrazując znaną kwestię z Misia: „Ci ludzie w życiu słowa prawdy nie powiedzieli”. W skrócie bowiem sytuacja wygląda tak: do Sejmu wpłynęły dwa obywatelskie projekty ustawodawcze – jeden ruchów prolife – liczniej podpisany, oraz drugi liberalizujący aborcję – podpisany mniej licznie. Głosami większości parlamentarnej ten pierwszy został skierowany do dalszych prac, drugi nie. To stało się zarzewiem protestów, jakoby rzekomo rząd/ większość parlamentarna/ PiS chciał ustawę aborcyjną zmienić, choć ku ogólnemu rozczarowaniu swoich własnych wyborców, PiS nie ma zamiaru tego robić. Pojawił się również zarzut, że PiS obiecał, że będzie pracował nam projektami obywatelskimi, zmieniając standardy panujące za rządów PO, gdzie niemal każdy znaczący obywatelski projekt ustawodawczy lądował w koszu po pierwszym głosowaniu o skierowanie go do dalszych prac w Komisji (słynne 7,5 miliona podpisów w tym dwa razy, projekt w sprawie przymusowej edukacji 6 latków). Projekt liberalizujący aborcję wpłynął jeszcze raz i tym razem ktoś w Prawie i Sprawiedliwości zreflektował się, że ordynarne wyrzucenie go do kosza, będzie rażąco przypominało praktyki poprzedników, zatem każdy z posłów miał to rozstrzygnąć we własnym sumieniu, dyscypliny partyjnej nie było i kilkudziesięciu członków PiS zasiadających w sejmowych ławach zdecydowało nadać temu projektowi dalszy tok prac. Tym razem jednak to brak głosów opozycji zadecydował, co początkowo zawiedzeni projektodawcy ustawy podkreślali otwarcie, że projekt liberalizujący aborcję i tak wylądował ponownie w koszu. Nic to jednak nie znaczy, bowiem i tak, jak zawsze winny jest PiS i towarzystwo po drugiej stronie musiało przełknąć tę gorzką pigułkę samo zaorania, by finalnie znowu wrócić do swojej starej mantry: złego PiSu chcącego nas wpędzić w jakiś ciemnogród, gdzie ksiądz będzie nam zaglądał po kołdrę, a niedługo to już prezerwatywy będą zakazane, a kobiety za aborcję, nawet tą prawnie usankcjonowaną, będą wsadzane do więzień itd. – steki wierutnych bzdur nie popartych żadnymi argumentami merytorycznymi, wręcz wskazującymi wprost, że nikt z głoszących te hasła nie rozumie i nie wie o czym mówi, bo nie czytał projektu ustawy skierowanej do Sejmu przez działaczy prolife. Ale wiadomo, wszystko co złe to PiS, przekaz w TVN jest jednoznaczny i skoro mówią, że będą zamykać to na pewno będą, a jeden nasz dziennikarz z Wyborczej co się wypastował i jako Murzyn poszedł na Marsz Niepodległości to chociaż nikt mu nic nie powiedział złego i nikt go nie uderzył, to on czuł tą atmosferę nienawiści wobec siebie, więc ogólnie PiS jest zły i bla, bla… od 2005 roku w Faktach nadają ten pseudo religijny przekaz codziennie.

Oczywiście przekaz marszy i protestów wzmacniają nam także i celebryci. Wiadomo bowiem, że Maciek Stuhr zna się na wszystkim tak świetnie, jak na historii Polski, co kiedyś zaprezentował u Wojewódzkiego, i nawet jeśli nie pod Cedynią, a pod Głogowem i nie do tarcz, ale do maszyn oblężniczych i nie my, a Niemcy to i tak wiadomo, że jak Maciek z Mają Ostaszewską powiedzą, że ich wagina to ich sprawa i ogólnie trzeba się cieszyć, bo same najwyższe autorytety tego kraju zeszły na ziemię z wyższego świata i nam szaraczkom mówią, brudząc sobie ręce, uczeniem tego polskiego motłochu, jak trzeba żyć i co myśleć, by być światłym Europejczykiem. Możemy się zatem dowiedzieć, że wstyd jest być Polakiem, a nie daj Boże mieć faceta Polaka, i w ogóle to ona się czuje w Państwie PiS jak Żydzi w czasie Holokaustu (skrót myślowy z wynaturzeń Cieleckiej), że trzeba ogólnie wiadomo bronić karpi przed krwawą tradycją Wigilii i w domyśle zlikwidować tę cholerną tradycję, chociaż dzieci w łonie matki to sprawa Jej macicy i w sumie można zabijać (skrót myślowy z radosnej twórczości malującej twarz w karpia Ostaszewskiej) oraz że jak się ma za małe mieszkanie, a jest się leniwym i nie chce się szukać większego, przenosić tych wszystkich rzeczy, zmieniać otoczenia, to wiadomo mój brzuch i moja wygoda – to moja sprawa i bachora co się nam przytrafił można bez oporów wyskrobać, co z zaciśniętymi z radości kolanami przeczytały wszystkie zwolenniczki niejakiej Pani Przybysz. Tej samej, która niemal na jednym wdechu opowiadając o swojej aborcji, mówiła coś o potrzebie adoptowania pszczół.

Są jeszcze celebryci drugiego szeregu, tacy jak słynna Pani z serduszkiem na głowie, przypominającym ten wycinany zazwyczaj w drzwiach sławojki, którzy mając zresztą za serduszkiem dokładnie taką samą zawartość jak i to co się kryje za serduszkiem sławojki, robią spektakularne rzeczy, po to by zaistnieć w mediach. Spektakularne i pełne poświęceń. Otóż ta Pani zaszczyciła chyba pierwszy raz w życiu, albo pierwszy raz od dawien dawna katolicką świątynię, do której na co dzień nie chodzi, bo nie jest wierząca, ale uczyniła ten heroiczny gest by w świetle kamer postępowych mediów równie heroicznie wyjść z tejże świątyni, i to wszystko w obronie Kobiet przed listem pisowskich biskupów chcących zaostrzenia aborcji.

I tu pojawia się temat kolejny. Kościół Katolicki i Jego wierni. Uwielbiam ludzi, którzy właśnie wrócili z czarnego protestu – marszu na rzecz liberalizacji aborcji, by już jutro pójść z dziećmi z palemką do Kościoła bo tradycja. A jak nawet nie jutro to za tydzień w sobotę ze święconką bo w końcu nie wypada nie być. Ślub oczywiście w kościele, bo w białej sukni i koniecznie z „Ave Maria” i długim wejściem przez cały kościół, no bo jak to w urzędzie? 7 minut i po sprawie? i na video nie będzie ckliwego: ´Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.”, a wszystkie moje psiapsiółki to mają na video i ciocie się zachwycają jak to oglądają. Oczywiście trzeba też dzieci ochrzcić, niech rodzina przywiezie prezenty, no i komunia też musi być, wszak moje dziecko nie gorsze i quada musi dostać, a niech chrzestni się pocą zbierając. Bo tradycja jest najważniejsza. No i obowiązkowo jeszcze kolęd trzeba posłuchać w Wigilię (ale oczywiście karpia „niet”) i to kolęd w wykonaniu, któregoś z naszych ulubionych celebrytów, może Natalia Przybysz zaśpiewa bez mrugnięcia okiem: „Nie było miejsca dla Ciebie”, a my choć sami nie śpiewamy bo to wiocha, będziemy się zachwycać wykonaniem światłej celebrytki.

No i ogólnie wiadomo, księża to straszni faszyści, bo chodzą raz do roku zbierając haracz, chcą kasę za ślub i chrzciny, a co najgorsze bronią głośno z mównicy tego w co sami wierzą, i mają czelność wyrażać swoje faszystowskie, konserwatywne, pisowskie poglądy w kwestiach aborcji, zgodne z doktryną tego samego Kościoła i tej samej wiary, której wyznanie czyniłam podczas mojego ślubu, ale to wiadomo hucpa bo najważniejsze było to, że połowie bab jak mnie w tym kościele w białej sukni zobaczyły to oko zbielało. No więc Ci podli pisowcy bronią tej złej tradycji i nie są nowocześni, chcą nam zaglądać pod kołdry i ogólnie nie powinni się wypowiadać, ale jak Papież powie coś o imigrantach to słuchajcie się „katole” Waszego guru.

Czekam na odważnych Księży. Księży, którzy politykom idącym w czarnych protestach, a potem lansujących się w Kościele powiedzą żegnamy, proszę opuścić Świątynię, nie ma tu dla Was miejsca. Którzy odmówią takim ludziom jak Donald Tusk hucpiarskiego ślubu kościelnego na parę miesięcy przed wyborami, którzy powiedzą z mównicy wprost swoim wiernym nie można być katolikiem i popierać aborcji. Bo nie ma dwóch doktryn i dwóch kościołów: Toruńskiego i Krakowskiego. Nie ma fajnego Kościoła Franciszka i niefajnego Benedykta. Jest jeden Kościół i jedna wiara katolicka, której dogmaty są niezmienne. Niezależnie od tego ilu księży celebrytów będzie starało się złagodzić ten przekaz – dla każdego katolika, który rozumie zasady, w które teoretycznie wierzy – aborcja to zabijanie, bo życie ludzkie trwa od poczęcia do naturalnej śmierci. Amen.

I chociaż po ludzku jestem grzeszny i nie jestem ideałem katolika, to przynajmniej staram się wiedzieć w co wierzę i jakie są zasady kościoła, którego jestem bardzo nieidealnym członkiem. I wciąż czekam na takich Księży!

O co tak naprawdę chodzi. Chodzi o wygodne życie bez kompleksów. O życie, w którym nie warto rozgrzebywać ran, grobów i ruszać historii, o życie w którym najważniejsza jest tradycja, ale jak generał Zambik na Wigilii u pułkownika Molibdena, nie ma sensu robić z tego zagadnienia, podzielimy się jajeczkiem, no i ta tradycja jest nowa, świecka, więc biała suknia tak i kolędy z płyty, ale tylko do 3 kawałka, bo się potem Kevin zaczyna jak to w Święta i trzeba 15 raz obejrzeć, co też już się tradycją stało. No i wolność jest ważna, nie może Ci ksiądz z PiS wiecznie pod łóżkiem siedzieć i moja wagina, moja sprawa ogólnie no!

W USA za sprawą aborcji zabijanych jest 100 razy więcej osób niż za sprawą broni palnej, 500 tysięcy do 5 tysięcy, ale to broń palną trzeba kontrolować. We Francji nie można publikować wizerunków uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa w trosce o dobre samopoczucie matek, które dokonały aborcji, gdyż to „narusza spokój sumienia kobiet, które legalnie dokonały innych osobistych wyborów”. A ponoć już blisko 95% dzieci z zespołem Downa nie ma szans się w tym kraju urodzić, podobnie wyglądają statystyki w Australii i niewiele lepiej w USA.  BTW czy zrzucanie chorych dzieci ze skały, co ponoć miało miejsce w starożytnej Sparcie, moi drodzy hipokryci nie ocenialiście nigdy jako okrutne?

Jeszcze dalej poszła para Włoskich naukowców pracujących dla uniwersytetu w Oksfordzie: noworodki, podobnie jak płód, nie mają jeszcze osobowości, ale jedynie potencjalną osobowość i w związku z tym nie mają moralnego prawa do życia.dzieci np. z wrodzonymi wadami genetycznymi można by po prostu usuwać, o czym decydowali by rodzice. Teorie idą też krok dalej: można zabić nawet zdrowe dziecko, np. w przypadku gdy rodziców nie stać na wychowanie albo gdy malucha po prostu nie chcą. Wychowanie niechcianego dziecka może być zbyt dużym brzemieniem dla rodziny i społeczeństwa. Nie możemy zakazać aborcji tylko dlatego, że płód, a potem urodzone dziecko mają jedynie potencjał, by stać się osobą. Ale to nie są poglądy odosobnione, australijski etyk – Peter Singer mówi wprost, że zabicie takiego dziecko nijak nie można porównać do zabicia osoby, bo nie jest ono jeszcze rozumne, racjonalne, autonomiczne i samoświadome.

Ciekawe kiedy ziści się sen i marzenie Adolfa Hitlera do końca i  w dbałości o czystość rasy, po prostu zabije się wszystkich nieprzystających do odpowiednich ustalonych odgórnie norm. Pomysłodawcy polityki eugenicznej w III Rzeszy nie spodziewali się chyba, że będą mieli tylu godnych naśladowców i to po stronie tak światłej, nowoczesnej barykady!

W całym tym tekście nie mówię Wam, że macie w cokolwiek uwierzyć, albo zmienić poglądy. I don’t give a shit. Jestem po prostu rozczarowany, bo czytam wielu ze swoich znajomych, którzy nie wykonali minimum pracy, by dowiedzieć się o co w ogóle chodzi, a głoszą swoje objawione prawdy z dupy. I dlatego zapałałem chęcią wygłoszenia swoich prawd. A teraz idę popatrzeć na śpiącego za ścianą Jasia i uśmiechnąć się na myśl o tym jak jutro znów rozszerzy swoją autonomię, racjonalność i samoświadomość.

Radosław Marciniak

24.03.2018

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo