Daliśmy się zwariować izolacji i modzie na pustkę. Włoska plaża w Rimini - bez nadziei czeka na pełnię sezonu turystycznego, fot. K. Radwańska
Daliśmy się zwariować izolacji i modzie na pustkę. Włoska plaża w Rimini - bez nadziei czeka na pełnię sezonu turystycznego, fot. K. Radwańska
Katarzyna Radwańska Katarzyna Radwańska
2455
BLOG

Państwo w państwie - jak społeczeństwo nie radzi sobie z epidemią

Katarzyna Radwańska Katarzyna Radwańska Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 86

Pielęgniarki wysyła się na przymusowe urlopy, a pracownicy po 30 dniach przebywania na zwolnieniu lekarskim są proszeni o zaświadczenie o zdolności do wykonywania pracy, z gabinetu medycyny pracy. Szkopuł w tym, że niemal wszystkie są zamknięte. 

Można się śmiać, można rzucić się w puch poduszki i płakać. Większość panikuje, a mało kto zostaje przy zdrowych zmysłach. Epidemia pokonuje nawet najsilniejszych i nie pozwala działać w pełni racjonalnie. A już na pewno nie sprzyja podejmowaniu decyzji. 

Iść czy nie iść? 

Do szpitala. Andrzej mierzył się z tym dylematem 2 dni. Ostatecznie nie przeżył podjętej decyzji. Był Wielki Piątek, jak co roku asystował w nabożeństwie tego dnia. Odśpiewał Mękę Pańską, też, jak co roku. Nie adorował krzyża zbyt długo. W skupieniu wrócił do domu. Nazajutrz przeprosił księdza, że źle się czuje i nie przyjdzie na uroczystą, choć oblaną w epidemiczną skromność, uroczystość wigilii paschalnej. Nie chciał pogotowia. Żona nie zadzwoniła wbrew jego woli, choć w niedzielę Zmartwychwstania już wybierała 999. W poniedziałek pogotowie przyjechało. Ale mężczyzny nie udało się uratować. Pacjent zmarł. Podobno pękły wrzody na żołądku. Tylko, który wrzód rozlał się dalej. Nie był to przypadkiem ten, któremu na imię panika? Nikomu nic do osądzania, robił co czuł. Są ulice jednokierunkowe, gdzie zawrócić już nie można. Tylko ilu jeszcze zabłądzi. Tego trochę szkoda. Pod płaszczem informacyjnej ochrony, umierają nieświadomi. 

3 pacjentów na wewnętrznym 

W szpitalu, gdzie kilkukrotnie przyjęto pacjentów z koronawirusem na oddział wewnętrzny, teraz są pustki. Przeprowadzono dezynfekcję. Przebadano personel, ale fama poszła. 'Ludzie boją się iść do szpitala' tak mówi się w kuluarach. Dyrektor placówki rozkłada ręce i wysyła personel medyczny na przymusowe urlopy, co łączy się z wypłacaniem 60% miesięcznego wynagrodzenia.

Cisza jak makiem zasiał 

Kilkaset metrów dalej, w drugim budynku tego samego szpitala. Wieczorny SMS - wracaj już do pracy, może atmosfera kiepska - cisza jak makiem zasiał. Tylko te spoty z kolorowymi celebrytami wkurzają. Zostać w domu może i by się chciało, a do pracy iść trzeba. Na przykład na oddział odwykowy. Separacja pacjentów, odzież ochronna. Spirytus do dezynfekcji jeszcze jest, choć kierownictwo okiem wielkiego brata patrzy na każdy ruch. Zręby komuny, gdzie publiczne była niczyje czyli wszystkich - powoli konają. Atmosfera mimo, że kiedyś była niezła, teraz jakby sztuczna. Pielęgniarka na koleżankę patrzy z byka. Lekarz już nie wpada po obchodzie. Dystans między personelem wyraźnie się wydłuża. Ten koleżeński również. Spojrzenie nie zwiastuje już uśmiechu czy kolejnego żartu, ale pytanie - retoryczne? - czy on/ona jest zdrowy/a. 

po 30 dniach nie łatwo wrócić

Na tym samym oddziale. Kierownik największej firmy sprzątającej, obsługującej polskie szpitale prosi rozpisuje dyżury na kolejny miesiąc. Dzwoni do pracownika, który ma wrócić po 36 dniach zwolnienia, spowodowanego zapaleniem oskrzeli. Ten potwierdza gotowość powrotu do pracy. W rozmowie wywiązuje się problem. Przełożony żąda potwierdzenia gotowości wydanego przez lekarza medycyny pracy. Nie chce słuchać odmowy, mimo że takie gabinety ze względu na stan epidemiczny są zamknięte. Pracownik dzwoni na infolinię do stolicy, zostaje przekierowany do wojewódzkiego oddziału, a stamtąd do właściwego miasta, gdzie taki gabinet w normalnych warunkach funkcjonuje. Podczas rozmowy dowiaduje się, że gabinet zawiesza działalność na czas nieokreślony. Jednak na linii słyszy zapewnienie, że nie będzie to problemu dla pracodawcy, bo ustawa z 2 marca 2020 roku precyzuje, że ze względu na epidemię i zamknięcie części gabinetów, badanie kontrolne i zaświadczenie o zdolności do wykonywania obowiązków pracy może wystawić inny lekarz. Dopiero po 'powrocie do normalności' i odwołaniu przez rząd ograniczeń zobowiązuje pracownika do uzyskania takiego zaświadczenia w okresie 30 dni, z właściwego gabinetu medycyny pracy. 

Kierownik nadal nie chce słyszeć o takim rozwiązaniu. Odkłada słuchawkę, a na próbę wytłumaczenia pracownika reaguje natychmiastowym "do widzenia". Po chwili przesyła numer do prywatnego gabinetu i nakaz przedstawienia takiego zaświadczenia w dniu powrotu do pracy. Pracownik odmawia, argumentując, że nie jest zobowiązany do pokrywania kosztów badania kontrolnego, przemieszczania się do innego miasta, szczególnie gdy inne rozwiązanie, zgodne z legislatywą, jest możliwe. Przełożony po odczytaniu wiadomości, odbija piłeczkę, nie przyjmując nieznajomości przepisów przez samego siebie. Wyszukuje gabinet w innym mieście na terenie województwa, gdzie takie badanie jest możliwe za darmo. Sęk w tym, że gabinet pomimo iż teoretycznie jest otwarty, nie przyjmie pacjenta, gdyż nie ma innych chętnych. Dodatkowo to tydzień weekendu majowego. Znowu na tarczy. Kolejne pocałowanie klamki online. 

Przedstawiciel pracodawcy nie rezygnuje ze swoich oczekiwań i po raz kolejny odmawia przyjęcia zaświadczenia od lekarza prowadzącego. W furii daje ultimatum, proszę wykonać badanie lub iść na kolejne zwolnienie. Słuchawka rzucona. Kości jeszcze trochę odpoczną. 

Na usta aż się ciśnie pytanie, jak w państwie, może działać inne państwo, pod dyktando tych na wyższych stanowiskach? Często ograniczonych do utartych formułek. Bez chęci znowelizowania metod pracy, i traktowania podwładnych. Gdzie ta serdeczność i wyrozumiałość, gdzie empatia. A wystarczyłoby tylko doczytać i uznać rację pracownika. W państwie znów metody podwójnych standardów. Przepisy, przepisami, ale wciąż to ludzie muszą je respektować..

'Ta stara' i absentyzm 

"Znowu wyszła po 12" ;  "Po co plącze się po sklepie" ;  "Nie mogła kogoś poprosić". Są i gorsze komentarze. Twitter wrzy. Internet szydzi. Na seniorów, których rzekomo wszyscy chcą chronić, wylewa się rzeka hejtu. Największy dotyczy robienia zakupów w innych niż między 10, a 12 godziną. Ale komentarze sięgają też seniorów, którzy chcą wyjść na spacer, choć na kilka minut porozmawiać z sąsiadką pod osiedlowym. Najgorzej jak się zagadają. Nie inaczej gdy pójdą do kościoła, czy na cmentarz w odwiedziny drugiej połówki. 

Reklamówki pokazują tylko tę lepszą stronę rzeczywistości. Uśmiechnięte babcie, które opanowały skajpaje. Nawet ikonka kamerki i odpowiedniego skonfigurowania mikrofonu nie są problemem. I w ogóle, doświadczona jesienią życia dama, ma trwałą, jakby wyszła z salonu. Rzeczywistość bywa różna, odwrotna nawet w 180 stopniach. Seniorzy, po których tak płaczą Włosi i Hiszpanie, w warunkach izolacji, zostali odcięci od rzeczywistości. Dotyka ich absentyzm w przestrzeni społecznej. Wokół proszą by zostali w domu. A na każdą próbę opuszczenia czterech ścian, inni reagują nieprzychylnym komentarzem. Trzeba pamiętać, że sędziwi w wieku, też mają uczucia. Przeżywają świat inaczej. Często dziecinnieją. I o ile zdrowie dopisuje, chcą cokolwiek robić. Już nie martwią się o kolejne 10 lat, ale chcą w spokoju realizować carpe diem. Czy trzeba ich tak brutalnie karać? 

Upadek dziennikarstwa, które tak jak inne gałęzie życia nie było przygotowane na życie po śmierci globalnego świata, negatywnie wpłynął na styl życia i relacji międzyludzkich w polskim społeczeństwie. Przed wybuchem epidemii nasza mentalność towarzyska "na zewnątrz" raczkowała lub przeżywała renesans. I coś znów wbiło nóż w plecy, tylko dlaczego tak łatwo daliśmy się pokonać szaleństwu strachu. Szczególnie, że wróg, patrząc holistycznie niż to co przekazują media, nie pokona nas tak łatwo. 

Wnioski, aż się proszą o wyciągnięcie. Ale, by zostawić pole do dyskusji.. Choć orka na ugorze, nie zaorzę. 

* Przedstawione historie są prawdziwe, ale imiona zostały zmienione. Brak nazw i danych personalnych stosuje się na prośbę bohaterów.

Polka z kosmopolitycznymi zapędami na przyszłość. Córka, której w domu coraz mniej. Absolwentka Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Magister dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz licencjonowana turystka religijna z dyplomem Wydziału Teologicznego. W świecie nauki nie powiedziała ostatniego słowa. Dumna beneficjentka programu Erasmus+ (Włochy, Portugalia, Turcja). Zapalona wolontariuszka. Aktywistka i liderka w katolickich grupach młodzieżowych. Kocha sport, w każdej wolnej chwili podróżuje i nigdy nie stroni od polityki. Pracowita, wygadana, a na scenie lew. Poglądowo, konserwatystka, choć z podziwem odkrywająca wszystko, co inne. Lub prawie wszystko. Pracowita, z przebłyskami geniuszu, ale potrzebuje nieustannej motywacji. Uwielbia zadawać pytania, a chociaż nie musi wiedzieć, lepiej jak wie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo