Rafał Osiński Rafał Osiński
180
BLOG

Odwala "charyzmatykom"! Czyli nie tylko o księdzu Chmielewskim

Rafał Osiński Rafał Osiński Społeczeństwo Obserwuj notkę 2
Ks. Dominik Chmielewski był autorytetem. Dla części wiernych jest nadal, gdyż nie potrafią (a raczej nie chcą) uwierzyć, że „ksiądz ze świecznika” spadł tak nisko. Bo wiele wskazuje, że nie była to jednorazowa słabość do kobiety (bez bagatelizowania takich przypadków), ale powtarzalny sposób zachowania. Wykorzystywanie zależności formalnych i nieformalnych stanowi częste zjawisko w bardzo różnych środowiskach, ale jeśli ksiądz „odwali numer”, to mocniej komentuje się. Bo fakty, ile na przykład aktorzy przelecieli partnerów czy partnerek, nie bulwersują. Wobec ludzi w korporacjach też bywamy dość wyrozumiali, choć mniej pobłażamy niż artystom.

Podobnie jak oblat, który organizował przez wiele lat super akcje dla młodzieży, podbijał Internet i miał być „cool”, a wiosną tego roku zakon odsunął go od wszelkiej działalności publicznej w reakcji na seksualną relację z dorosłą kobietą, salezjanin ks. Dominik nie wydawał się przestępcą w świetle prawa krajowego – mimo że złamał zasady moralne dotyczące duchowych w poważnym zakresie i to niejednokrotnie. Jednak prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie „wykorzystania stosunku zależności” wobec założyciela „Wojowników Maryi”.

Są jeszcze przykłady z innych zakonów czy księży diecezjalnych. Szczególnie mocnym wydaje się kaznodzieja dominikański, który m.in. we Wrocławiu był przed laty uwielbiany przez rzesze wiernych; potrafił uwieść nie tylko kobiety świeckie, ale też zakonnicę włączoną do praktyk BDSM z wątkiem sakralnym. Natomiast dobrze prawił w kościołach i na spotkaniach, jak teraz wielu „charyzmatycznych” księży czy świeckich. To był jednak ewidentny sprawca przemocy – i nie chodzi o samo BDSM (bo zależy co kogo kręci), lecz o sposoby pozyskiwania ofiar (czyli podstęp). Wreszcie mamy w różnych regionach Polski co najmniej kilku duchownych już od dawna suspendowanych – czyli wykluczonych z możliwości sprawowania czynności kapłańskich – którzy kary kościelne mają gdzieś, a grupy wiernych cały czas przyjeżdżają do ich prywatnych świątyń, samozwańczych pustelni itp. I im ufają. To zaufanie zdobywali, bo tyle organizowali…. A teraz tworzą sekty. I chyba dobrze im z tym.

Jeśli jakiś ksiądz lub inny lider wspólnoty chrześcijańskiej (bo problem wcale nie dotyczy tylko katolicyzmu) ma czelność powiedzieć drugiemu człowiekowi, czego dokładnie chce od tego człowieka sam Bóg – czyli jakie decyzje ma życiu podjąć: gdzie uczyć się lub podjąć pracę, z kim wziąć ślub, itd., a zarazem wokół takiego guru zbiera się grono zaślepionych klakierów z uwielbiającym zachwytem dziękujący za każde jego słowo, to wiadomo, iż to ksiądz bądź świecki, któremu już odbiło albo zaraz to nastąpi.

Obecnie celibat utrzymać duchownym naprawdę o wiele trudniej niż w poprzednich wiekach. Bo nie chodzi tylko o popęd seksualny, ale społecznie wszechobecną erotykę. To wyjaśnia kontekst, lecz nie usprawiedliwia. Irytuje, że ks. Dominik jako założyciel męskiego ruchu „Wojownicy Mary” działającego pod hasłem „Walczymy na kolanach o życie wieczne…” , który ogłaszał, iż postanowił zostać księdzem po osobistym quasi mistycznym doświadczeniu, odwalił już nie jeden numer. No ale przecież jest znany i wiele lat podziwiany prawie jak gwiazdor.

Wszędzie, gdzie w Kościele zaczyna się gwiazdorstwo, za chwilę piętrzą się problemy. Bo sukcesy takie napędzają nieuchronnie pychę i chce się coraz więcej. Łatwiejszy jest również dostęp do „tego i owego”…, lecz nawet nie zawsze chodzi o seks; bywa że wystarcza upojenie poczuciem władzy.

Celowo w tytule wpisałem „charyzmatycy” w cudzysłowie. Bo nie dotyczy to tylko grup skupionych na modlitwach o uzdrowienie, w których niekiedy księża albo świeccy liderzy łatwo wchodzą na piedestał wyroczni, lecz charyzmatyków w szerokim tego słowa znaczeniu: ludzi uważanych w środowiskach kościelnych stopniowo za „nadludzi”.

Jeśli namiętnie klikasz w Internecie jednego jakiegoś księdza czy lidera, jeżeli na spotkaniach wciąż rozpływasz się w podziękowaniach i podziwach, kiedy wszystko co poza nim przestaje mieć znaczenie w Twojej religijności, stajesz się otumanionym baranem albo głupią owieczką.

Zamiast straty mnóstwa godzin na przesadne zaangażowanie w dzieła jednego księdza, warto pójść czasem na zwykłą mszę, a co kilka dni tylko do przedsionka kościoła w ciągu dnia (gdy jest pusty) i pomodlić się formułkami ze starej bądź nowszej zwykłej książeczki do nabożeństwa albo własnymi słowami ... byle nie pod dyktando wskazówek guru. Co polecam też sobie, nade wszystko zaś liderom kościelnym świeckim i duchownym, aby modlić się żarliwie też wtedy, kiedy inni nie patrzą.

Rafał Osiński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj2 Obserwuj notkę

Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko. Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości. Prowadzę kanały na You Tube oraz X: @RafalOsinski-WnikliwyKanal @RafalOsinski-psychoedukacja https://twitter.com/RafalOsinski_

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo