Zielona Góra na Śląsku jest najniebezpieczniejszym dużym miastem w Polsce wg ostatniego rankingu miast tygodnika „Przekrój”. Dantejskie sceny linczu do jakiego doszło na koncercie podczas Winobrania w tym mieście to już, jak się dowiedziałem, druga przygoda Peji w tym mieście. Rok czy dwa wcześniej, po swoim koncercie w klubie Winiarnia (który zbankrutował z powodu emigracji mieszkańców upadającego miasta) chciał od barmanki otrzymać bezpłatnie piwo, sądząc że ma do tego prawo jako muzyk. Tak jednak nie było, wybuchła jakaś scysja, a potem to Peja dostał w ryj od jakiegoś typa.
Zielona Góra to miasto mafii zbierającej wciąż, od kilkunastu już lat, haracze od knajp i dyskotek, których jest coraz mniej. Miasto kurczy się demograficznie, bo po prostu nie ma pracy. Po 1989 roku w mieście nie pojawił się żaden znaczniejszy inwestor z zewnątrz, nie powstało nic, żadna fabryka, żadne nowe miejsca pracy. Na strefę przemysłową poprzenosiły się jedynie lokalne firmy z centrum otoczonego pierścieniem wycinanych dziś lasów miasta. W mieście w którym ongiś działo się niewiele mniej imprez niż w innych dużych miastach Polski, dziś wiatr przewiewa liście na pustych, pozbawionych życia ulicach.
Miasto jest widownią rozmaitych degeneracji typowych dla polskich miast. W porównaniu z miastami Zachodu, niemal nie ma komunikacji miejskiej poza trzema liniami autobusowymi z w miarę częstymi kursami. Odwiedzając kiedyś tamtejsze największe centrum handlowe, dziwiłem się że wszyscy jeżdżą samochodami, jak w najbardziej samochodowych miastach USA. Na przystanek fatygował się może co setny kupujący. W samochodowych USA statystycznie jednak więcej osób jeździ transportem zbiorowym, o Europie nie mówiąc.
Ta wielka galeria handlowa zabiła zresztą starówkę. Dzisiejsza prasa donosi o upadku historycznego centrum tego miasta: „Zakupowe centrum miasta przeniosło się z deptaka do Focus Mallu. Zielonogórska starówka zupełnie opustoszała. Zniknęły z niej nawet sklepy, które były już ikonami deptaka. W ich miejsce zaczęły pojawiać się banki.”
Jeśli dziś się przejdziemy po tamtejszym rynku, znajdziemy piątą część sklepów upadłą, straszą puste witryny. Dawne centrum jest coraz bardziej dzielnicą starych domów, nota bene skomunalizowanych. Nie ma tutaj wiele prywatnej własności, więc przedsiębiorcy nie mogą nawet inwestować w nieswoje sklepy i lokale by ożywić upadające centrum. Taki proces na zachodzie Europy zwany był jako Urban Sprawl. Rozpad miasta i upadek centrum pod wpływem motoryzacji masowej. W centrach nie było miejsc parkingowych, trzeba było chodzić pieszo.
Miasta Zachodu radykalnie postawiły więc na komunikację zbiorową, strefy piesze, transport rowerowy. Niekiedy nawet odbudowywały tramwaje. Tymczasem w Zielonej Górze tory pozostałe jakimś cudem sprzed wojny, po działającej do lat 40-tych kolei podmiejskiej, są aktualnie przeznaczone do likwidacji. Władze miasta porozbierały wiadukty i linię kolei do dzielnicy Jędrzychów na południu tego podłużnego miasta. Gdyby taka Zielona Góra była w Czechach czy RFN, wszystko to działałoby.
Ale to jest Polska, tu jest kompletnie inna polityka. W takim czeskim Libercu, mieście położonym na południe i nawet mniejszym, jest piękny ogród botaniczny, działa opera. W Zielonej Górze też te rzeczy były, tylko że dziś są zamknięte albo zarżnięte przez dyletantów.
Jak przyjedziemy do Zielonej Góry i wysiądziemy z pociągu, to powitają nas zapyziałe płytki, szare fasady. Nawet linię autobusową odsunięto już od dworca, bo kolej upadła zupełnie. Pociągi jeżdżą po 30- 40 km na godzinę, podróże zajmują 2-3 razy dłużej niż przed II wojną.
Im bliżej granicy Niemiec, tym gorzej. Lubsko, przy samej granicy, kiedyś było odległe o mniej niż godzinę podróży szybkim pociągiem do Berlina. Dziś tory szybkiej kolei, jeżdżącej przed wojną 160 km na godzinę, roznieśli złomiarze. Dla cegieł rozebrano rozliczne fabryki. W ich ruinach nagrywano dokument o wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie. Wielki dworzec kolejowy na ekspresowej linii Berlin- Wrocław spalono. Stąd pochodzą właśnie „świnki”- fenomen nastoletnich męskich prostytutek zarabiających w pobliskim Berlinie.
Agresja tłuszczy ma szersze tło społeczne. To tło braku perspektyw w mieście z którego nawet trudno wyjechać. To miasto położone 50 km od granicy, ale dostępne dla cudzoziemców praktycznie tylko samochodem. To miasto z kuriozalnym portem lotniczym, który jest jedynym jeszcze państwowym lotniskiem w tym kraju, zarządzanym przez państwową firmę PPL i kompletnie nieprzystosowanym do obsługi typowego samolotu. Jak efektywne jest państwowe, pokazują wyniki tego portu, obsługującego kilkadziesiąt razy mniej podróżnych niż najmniejsze porty w regionach o porównywalnej demografii.
Słowa Peji trafiły tylko na podatne tło publiki miasta od lat pozbawionego kultury- choćby przez mafię zbierającą haracze nawet od klubów działających niejawnie i nielegalnie, w „imprezowym podziemu”, haracze tak wysokie, że nawet nielegalny klub "Fabryka" w starym magazynie na ul. Wiejskiej nie miał pieniędzy by się opłacić. To miasto w którym komunalne placówki kulturalne to czysta komuna zwykle nic nie robiąca poza tkwieniem i kasowaniem wypłat.
To miasto we władzy postkomunistów. Jak mi wyjaśniano, powodem dominacji jest struktura tutejszych mediów, przede wszystkim dominujący wpływ postkomunistycznego tabloidu „Gazeta Lubuska” który wygląda jak kronika policyjna i jest żywym przykładem stoczenia się prasy do poziomu amerykańskiej prowincji, gdzie sprawy świata czy kraju opisane są w rogu na 4-tej czy 5-tej stronie.
Tym razem to nie Peję wynieśli w Zielonej Górze na drzwiach. Ten 33-latek z Poznania kazał skatować 15-letniego licealistę z Żagania który pokazywał swój środkowy palec w obraźliwym geście. Ten gest można zrozumieć, gdy wsłuchamy się w teksty polskiego hip-hopu, choćby „Pękniętego Jeża” rapera Tede (również gwiazdy tego festiwalu, nie pierwszy raz już), w którym traktuje się o temacie nieogolonych łón kobiecych:
„Wyciągnij wnioski, ogol jeża
Ej, co z tobą? Ogol włoski
Ej, co z tobą połowo Polski ponad?”
Nie znamy powodów krytycznej reakcji licealisty. Robiąc dziennikarskie śledztwo, dotarłem jedynie do jego kumpli, świadków zajścia. Może ten 15-latek był niezadowolony z liryki nawijek, a nie było tam nic innego na co mógłby pójść (bo przecież- nie ma)? Katowało owego licealistę 5 osób jednocześnie. Film pokazujący ów lincz zawiera wulgaryzmy, brutalny język i jest przeznaczony dla osób powyżej 18 roku życia.
Odnośnik:
Inne tematy w dziale Polityka